30 – sto lecie Solidarności…..

Dostałam na tą okazję wiersz od Pana Kawusi, który prosił, bym go tu  dzisiaj zamieściła.

Przepraszam  Panie Kawusiu, nie zamieszczę, nie mogę, po wczorajszej uroczystosci

w Gdyni jestem bardzo zniesmaczona.

To już nie moja Solidarność, nie ten sam wspaniały związek ludzi, którzy jednoczyli się,

by wspólnie wywalczyć swoje prawa do zaistnienia, którzy waczyli o wolną Polskę.

Tam wszyscy razem, bez względu na swoje zapatrywania  próbowali się rozumieć,

dogadywać ze sobą, tam nie było walki i nienawiści między ludźmi….

Wczoraj niestety te wszystkie idee 1980 roku zostały zmazane. Wczoraj była

nienawiść i brudna polityka, wczoraj był wiec wyborczy pana Kaczyńskiego.

Wczoraj była profanacja naszej władzy, która przecież z tych samych korzeni się

wywodzi i którzy byli 30 lat temu w Stoczni Gdańskiej przywódcami tamtego wydarzenia.

Wstyd i sromota nad Polską ponownie zawisły, jak czarne chmury, których pewno

już nikt przegonić nie zdoła. :*

Bombal

Taki jegomość wczoraj z Hiszpani przyjechał, fajny nie?

Nazwałam go Bombal, bo tak jakoś dziwnie mi się  to imię dla niego wymyśliło.

No to sobie przez weekend  odpoczęłam, a od poniedziałku…..

Wczoraj zjechała z Hiszpani moja rodzinka, z która mieszkam, koniec spokoju,

koniec błogiej ciszy, niestety. Przy dzieciakach trudno w domu o ciszę.

Znów będa dzwonki do drzwi o bądź której godzienie, krzyki, wrzaski  ech.

Przez okres ich nieobecności mieszkala tu najstarsza córka Moniki – Julka, wpadał

codziennie Moniki najstarszy syn, Ksawer, ale oni byli spoko, nawet lubiłam, gdy przychodzili,

nawet czasami z jakąś młodzieżą, ale było i tak bardzo spokojnie.

No cóż, zawsze co dobre, szybko się kończy.

Pewno 2-3 dni będę rozdrażniona, potem przywyknę. W końcu nie mieszkam sama i

przyzwyczaić się muszę, nie mam innego wyjścia.

Dostałam od rodzinki nawet mały upominek, nie, nie Bombala, ten jest własnością którejś

z dziewczynek, nie mogę powiedzieć dokładnie co, boby Magda na mnie potem nakrzyczała,

powiem tylko, że  to było coś pysznego……

Ale spokojnie Magdusiu, mimo, że to tajemnicze „coś”wczoraj spróbowałam i tak dzisiaj

miałam tylko 108 cukru, aż sama się zdziwiłam. Okazuje się, że gdy zjem za mało, cukier mi

rośnie , nie mogę więc głodować niestety, ale dietę musze mądra uskuteczniać, bo gdy jem

jak przeciętny człowiek, cukier mi skacze do góry. Czyli wniosek z tego :  wszystko

z umiarem.

Niestety poszłam w sobotę za późno nadać tego lotka i już kolekturę zastałam zamkniętą.

Ale i tak z tych numerów, które ja wytypowałam ani jeden nie padł, chyba, żebym coś na

ten chybił- trafił dobrze postawiła, w co wątpię. Ale jeszcze wszytko przedemną,w co

nie wątpię – nadal marzę….

Poszalałam trochę w sobotę, oj poszalałam, zaglądnęłam, gdzie można kupić, przez internet

oczywiście, aparat fotograficzny na raty i  wysłałam zamówienie na ten mój upragniony

PentaxK-x+dal ( tzn mam wrażenie, że to znaczy obiektyw do zdjęć oddalonych?)

Dostałam już potwierdzenie złożonego zamówienia, a dzisiaj czekam na telefon od ich

pracownika w celu omówienia stosownych rat i w ciągu 24 godzin aparat ma być dostarczony

do mojego domu.Niesamowite, znów sklep do mnie przyjedzie!!! – jak ja to lubię.

Właśnie sprawdziłam, że 8 września spłacam ostatnią ratę za moją lodówkę, więc akurat

dobrze się składa, na to miejsce wskoczy rata za aparat fotgraficzny. No, chyba, że wygram

jednak szóstkę w tego totolotka, na przyklad we wtorek?

Dobrze, że można ratalnie kupować, już w ten sposób mam wiele upragnionych przezemnie

rzeczy, które bym normalną drogą pewnie nie kupiła :  i telewizor i lodówkę i laptop i

teraz aparat fotografczny… nie rozumiem ludzi, którzy rat się boją ( a znam takich, np.Ważną

Osobę za nic nie mogę namówić na kupno tą  drogą ratalną pralki, o której marzy),

no fakt, że może ciut więcej za to się płaci, ale coś za coś, w sumie w ratach aż tak bardzo

tego się nie odczuwa.

Jedno jest pewne, teraz jeszcze ciągle muszę myśleć o tym, by mi się nic nie stało, bo

pracować muszę, abym te raty spłacić mogła – aktualnie  za laptop i za nowy mój nabytek!.

No to pomału do pracy zbierać się  zaraz będę, nawet nie będę narzekac na to tuptanie

z kasetami do sąsiadów, chociaż przyznam, że jest to uciążliwe, o wiele więcej tracę

przez to czasu i niestety pacjenci muszą czekać. Ale cóż, nie ode mnie ta deczycja

zależy…

Dzisiaj poniedziałek, więc przyjmijcie moje serdeczne życzenia miłego tygodnia

pełnego spokoju i pogody ducha ( na pogodę za oknem nie za bardzo podobno ma się

co liczyć?) no i fajnego poniedziałku, bo jaki poniedziałek, taki cały tydzień.

 

pada, pada, pada

 

No i chyba cały weekend padać będzie?

Na to niestety się zapowiada.

Ale ja się nie zamartwiam, tylko parasol biorę i do najbliższego punktu Lotka

lecę Aż dwa kupony kupię,  he,he, taka rozrzutna będę, jeden na 6 wytypowanych

przezemnieliczb ( wg, mojej zasady – daty rządzą człowiekiem), a drugą, za 3zł, dam na tzw

chybił trafił.

I zobaczymy czy będzie chybił, czy będzie trafił, he he.

A co poza ty? no nic, smutno, gdy pada deszcz, ale co robić, jesień niestety rządzi teraz

już światem.

Mogę sobie najwyżej co  powzdychać : byle do wiosny!!!.

Miłego weekendu życzę wszystkim, mimo wszystkiego, mimo ddeszczu, trzeba się uśmiechać.

Szaleństwa panny Ewy

No to dzisiaj poszaleję i nie tylko słonka – słoneczniki umieszczę, ale dodaam jeszcze

kilka czerwonych róż – symboli miłości.

Chociaż na razie słonka nie widać na niebie, jestem pełna nadziei, że te szare chmurzyska

precz sobie pójdą, a ten złotodajny słoneczny krąg zdoła się  jednak przebić, by nasze

ciała i dusze ucieszyć.

Dzisiaj już jest piątek – czyli następny weekend nadchodzi, dlaczego bym z tej okazji

nie miała siebie i Was pięknymi kwiatkami porannie powitać?

Narazie takimi, ale gdy już sobie w końcu ten  nowy aparat  kupię …..oczaruję wszystkich.

Wczoraj sama się zdziwiłam, bo okazało się, że na garnuszku umieścić już

zdążyłam 300 moich fotografi. Czyli miałam mały jubileusz i dostałam  z tej okazji od

garnuszkowych koleżanek  prezenty –  piękne zdjęcia kwiatków i piosenkę.

No proszę, już mam swój mały jubileusz, tylko patrzeć, a tu się okaże,

że jest ich ponad 1000.

Ale  do tego jednak konieczny jest ten zakup nowego sprzętu.

Wczoraj wróciłam do swojej starej komórki noki, bo niestety dotychczasowy

sonny ericson juz całkiem odmawia posłuszeństwa, znienacka się wyłącza, ostatnio

nawet w trakcie rozmowy, co bardzo denerwuje i mnie i moich rozmówców,

szczególnie jednego!

Myślałam nawet ostatnio o kupnie  nowej komórki,ale jednak mam inne teraz

priorytety, ważniejsze.

Dlaczego nie mogę wygrać chociaż piątki w tego lotka?

Już apetyt na większą wygraną nieco poskromiłam, ale te kilka tysięcy by mi  się

zdecydowanie przydało. Oczywiście, gdybym wygrała główną wygraną też pewnie

bym się nie obraziła, ba, nawet dobrze bym ją zagospodarowała, razem z Magdą

mamy już nawet pewne ku temu plany, tylko jest jedna mała przeszkoda – trzeba

ją wygrać.

Dobrze, dzisiaj idę nadać lotka, los trzeba kusić, kiedyś musi się do mnie uśmiechnąć !

Kiedyś Magda powiedziała mi, że gdy się czegoś bardzo pragnie, to w końcu,

prędzej, czy później marzenia się zrealizują.

Zobaczymy, ale ja Magdzie wierzę.

Miłego piątku życzę

Marzenia nie bolą

A ja mam jedno niewielkie, a może  ciut wielkie marzenie: nowy aparat fotograficzny.

Nawet mam już jeden upatrzony : Pentax K – x.

Juz podpytywałam znawcę fotograficznych aparatów o jakość i stwierdził, że jest to bardzo

dobry pomysł, dla filmowców amatorów ten aparat ostatnio dostał I-sze miejsce w rankingu.

No to do…… roboty.Jest jeszcze tylko jeden malutki niuans w tej kwestii.

Taki aparat kosztuje w granicah 2000 zł, czyli nie mało wcale. Będę znów myślała pewno

o możliwości zakupu na raty, prawdopodobnie gdzieś niedługo już kończę spłatę mojej

lodówki ( ale ten czas leci, co?), więc pozostanie mi tylko spłata mojego maluszka,

czyli laptopika i mogę brać w takim razie następny kredyt na aparat fotograficzny.

No cóż, fotografowanie stało się ostatnio moją pasją, a pasje należy pielęgnować.

Przeglądałam dzisiaj poranną ( oczywiście internetową) prasę i co mi się w oczy rzuciło??

Okazuje się, że najprawdopodobniej Jarosław Kaczyński zrezygnuje z przywództwa

swojej parii, a na jego miejsce wskoczy najprawdopodobniej Zbigniew Ziobro.

Pierwsza część komunikatu nawet mnie ucieszyła, druga o sukcesji na rzecz

p.Ziobry nie za szczególnie, gdyż wydaje mi się on jeszcze bardziej agresywny niż

poprzednik, ale przecież nic to szczególnego  dla mnie znaczyć nie musi, przecież nie mam

najmniejszego zamiaru w szranki tej partii wstąpić. Boże broń mnie przed taką decyzją!!

Jeżeli już miałabym zwariować na starość , to najwyżej co, zapisałabym się do

partii pana Janusza Palikota ( o ile taka partia wogóle powstanie) – chociaż nie koniecznie,

są tam też fakty, które mi się nie podobają, np problem eutanazji.

Ale nie ma co wyskakiwać do przodu, trzeba pomyśleć  raczej o dzisiejszym pracowitym dla

mnie dniu.

Ten bardzo słoneczny kwiatek, który na wstępie zamieściłam dedykuję wszystkim moim

czytelnikom, niech przywoła dla wszystkich słonko na niebie i w duszy.

A w Krakowie słońce świeci od rana!!!!!

Już nie takie gorące jak w lipcu, ale cieszy przynajmniej nasze oczy.

Miłego dnia

 

Udało mi się wczoraj !!!……

A co mi się udało ????

Ano wypełniłam swoją obietnicę, którą dałam sobie poprzedniego dnia i….

mimo, że aura była niezbyt łaskawa, nieco deszczyk kropił, uskuteczniłam rano, przed pracą

spory spacerek i urządziłam sobie kwietną sesję fotograficzną.

Okazuje się, że kiedyś pisałam nieprawdę, to znaczy nie tak, pisałam nie całą prawdę

Bywają jeszcze przed niektórymi kamieniczkami, domkami, ba, nawet przed

blokami miejsca, gdzie ktoś dba bardzo o zasiane tam kwiatuszki.

Jakże one potem cieszą oko przechodnia

Przewaznie  dotąd przejeżdzałam autem przez ul. Lekarską , ale udało mi się dojrzeć

kilka miejsc wartych odwiedzin z aparatem fotograficznym.

Toteż wczoraj, zaopatrzona w mój skromny aparacik fotograficzny  pojechałam o jeden

przystanek dalej niz zazwyczaj i najpierw odwiedziłamdwa ogródki przed niewielkimi

kamienicami. na ul. Lekarskiej. Deszczyk  co prawda  sobie coraz śmielej  padał,

ale mi to nie przeszkadzało wcale. Nawet weszłam do jednego ogródka, aby z bliży niektóre

kwiatki sfotografować.

Potem poszłam dalej i znów patrzyłam, co można jeszcze ładnego dla mojego  „garnuszka”

odnależć. Tak prezeszłam długą całkiem uliczkę, a na jej prawie końcu, niedaleko

już wejscia na Żabiniec, odnalazłam śliczne kwiatuszki, te które właśnie są na tym

zamieszczonym tutaj zdjęciu, a które „wyszły” poza płot pewnej posesji.

Trochę miałam kłopoty z fotografowaniem, albowiem w tym miejscu nie było chodnika, a

jezdnia dosyć wąska kończyła się ostrym zakrętem, zza którego z dość sporą prędkością

wyskakiwały auta.

Przez ten zakręt widoczność i dla mnie i dla aut była bardzo ograniczona, więc musiałam

bardzo uwazać, żeby nie narazić się  na jakieś niemiłe spotkanie z pędzącymi

pojazdami. Ale czego nie robi się dla sztuki???

Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie i mogłam w końcu ewakuować

się na bezpieczny chodnik po drugiej stronie ulicy. Po drodze do przychodni

udało mi się sfotografować piękne mimozy, pierwsze oznaki jesieni, chyba każdy

pamięta tą wspaniałą piosenkę Czesława Niemena „mimozami jesień sie zaczyna”.

Potem jeszcze minęłam kilka bloków już na Żabińcu, gdzie również niektórzy lokatorzy

potrafili przed swoimi domami urzządzić kwietne ogródki.

I mimo, że deszcz robił się coraz bardziej dokuczliwy, uśmiechałam się szczęśliwa,

że jednak trochę tej kolorowej przyrody w Krakowie nie tylko w Botanicznym

Ogrodzie spotkac można.

Po pracy pojechałam razem z Magdą do jej najstarszej córki Kamili, właścicielki

wspaniałej, białej jak mleko, rasowej  kotki Tequili.

Oczywiście znów mój aparat poszedł w ruch, na początku kocica była bardzo nieufna

i niezbyt dawała mi się fotografować, tak więc pierwsze zdjęcia robiła jej Kamilka

Potem usiadłam na kanapce i czułam jak kotka przechodzi za moimi plecami i dokładnie

mnie obwąchuje – widać rozpoznanie droga węchową przeszło pomyślnie, bo kicia

nie tylko, że dała się mi pogłaskać, a nawet sama chętnie pozowała  mi do zdjęć.

Czyli wczoraj udało mi się nawet przekroczyć normę moich zamierzeń, ha, ha, wyrobiłam

conajmniej 200 procent normy, tak jak kiedyś , gdy przekraczanie norm było w modzie.

Dzisiaj wstałam dosyć wcześnie, sen „skończył się” około 5 tej rano, może to rzeczywiście

wina pełni księżyca? Próbowałam jeszcze zasnąć co prawda, niestety, nie udało się.

Więc co miałam robić? Wstałam, zażyłam lekarstewka ( o pomiarze cukru nie wspomnę,

bo ostatnio znów nieco mam wyższe wartosci)  zjadłam śniadanko i zabrałam się za pisanie

niniejszego blogu.

Przynajmniej wcześniej niż zwykle swój wspis umieszczę.

No oczywiście sprawdziłam jeszcze wyniki totolotka – niestety znów pudło.

Szkoda, bo teraz koniecznym moim następnym, poważnym marzeniem jest zakup

dobrego aparatu fotograficznego,  najlepiej lustrzanki, a to niestety trochę kosztuje.

Dzisiaj  będzie chyba pogodny, dzień, przynajmniej taki się zapowiada.

A więc wszystkiego co najlepsze na dzisiejszy dzień Wam życzę.

 

 

 

 

 

słonko sie jeszcze zastanawia

……zaświecić na niebie, czy dać sobie dzisiaj chwilkę odpoczynku?

Na razie w grube chmury niebo się przyoblekło, słoneczku szans nie daje.

A może trochę słonku pomóc –  stańmy wszyscy pod oknem i wydmuchajmy

szare chmury gdzieś hen, daleko.. przecież wciąż jeszcze lato mamy.

Na razie u mnie jest dosyć gorąco, temperatura powietrza około 25 stopni, ale

trochę przeraża mnie wizja zapowiadanej burzy. Ma ona być gwałtowna i ma mieć

bardzo agresywny przebieg. Już wiemy, jak taka burza z gradobiciem kilka dni temu

na północy kraju wyglądała –  leciał z nieba grad wielkości kurzych jaj, a w około zrobiło się

biało, jak w zimie.

A ja dzisiaj miałam takie ambitne plany, wczoraj jadąc do pracy zobaczyłam

kilka miejsc, gdzie rosną przepiękne kwiaty, chciałam je dzisiaj udokumentować

swoim aparatem fotograficznym. Czy mi się to uda?

Życzę wszystkim  miłego wtorku – o dzisiaj znów muszę kupić swój ulubiony tygodnik

„Takie jest życie” , chyba jeden, jedyny brukowiec, który kupuję, chociaż przyznaję,

że unowocześnienie tej gazety według mnie nie bardzo wyszło jej  na korzyść.

Wolałam starszą wersję, teraz za dużo jest w niej plotek o ludziach na świecznikach,

za mało artykułów do czytania. Ale pewnie to tylko mój pogląd.

 

 

jesień już puka do okien?

 

Niestety, pomału zmierzamy ku tej porze roku.

I chociaż kalendarzowo lato jeszcze trwa, coraz bardziej widać już oznaki

nadchodzącej jesieni.

Dzisiaj w TVN usłyszałam, że ten weekend ma być ostatnim bardzo ciepłym weekendem tego

lata.

Następny będzie niestety już jesienny, pewnie i mokry i chłodny.

No cóż, taka kolej rzeczy, pory roku szybko po sobie następują, ostatnio wydaje mi się,

że nawet coraz szybciej…..

Ale nie ma co płakać, czasami jesienne dnie, chociaż juz zdecydowanie krótsze,  potrafią

zadziwić ciepłem , a przede wszystkim wspaniałymi barwami cieszy oko wszystkich,

a szczególnie tych, którzy lubią ładne jesienne fotki robić.

A ostatnio robienie ładnych zdjęć znów stało się moją pasją.

Pewnie bardziej sensowną niż granie w plemiona. O tej grze już całkiem zapomniałam,

chociaż całkiem niedawno wydawało mi się to nie możliwe.

No cóż, zerwałam przez to kontakty z wieloma osobami ale moja bytność na

garnuszku, gdzie zamieszczam swoje zdjęcie pozwoliła  mi na poznanie kilku

nowych, ciekawych ludzi, zarażonych podobnie jak ja pasją fotografowania.

Dzisiaj już czwartek, będę miała dzisiaj sporo „gonitwy” w pracy, albowiem będę

pracowała popołudniu i mam zapisanych kilku pacjentów do badań kontrastowych, a niestety

nadal ze zdjęciami musimy latać do wywoływarki u sąsiadów.

Robimy na razie  tylko badania kontrastowe, gdyż nadal nie ma jeszcze zamontowanej

przystawki cyfrowej i wykonywanie innych zdjęć bez udziału wywoływarki albo

cyfrowego opracowania jest w tej chwili niemożliwe.

Pewnie niebawem będzie to zmienione i wtedy ruszymy ze zdjęciami pełną parą.

Życzę miłego dnia, nie widać ( przynajmniej za moim oknem), żeby był on

super słoneczny, bo spore obłoki, na szczęście nie czarne, przynoszące deszcz, przysłaniają

niebo i nie pozwolą słonku świecić przez cały czas.

Ale tepmeratura powietrza jest całkiem przyzwoita,nie za wysoka i nie za niska,

taka w sam raz, co przyznam całkiem mnie zadawala.

Poranna kawa już za mną, do wyjścia do pracy jeszcze trochę czasu mi pozostało, więc

poczytam jeszcze trochę politycznych artykułów na internetowych forach , co stało się

moją następną pasją ostatnio, zaglądnę do mojego garnuszka, zamieszczę jeszcze jakieś

moje następne zdjęcie, pooceniam zdjęcia innych  i…. do pracy wyruszę pełna nadziei na

dobry dzień.