wieczorne powroty

Bardzo nieprzyjemne są wieczorne powroty.

Wracając z Żabińca muszę iść  do autobusu spory kawał w ciemnościach i pustkowiu,po jakichś podwórkach niezbyt dobrze oświetlonych, i przyznam,że czasami strach mnie oblatuje….

Br….wystarczy,żeby jakiś chuligan wyskoczył z krzaków,popchnął i,wyrwał torebkę i uciekł.

Znikąd pomocy……

Tak właśnie sobie wracając dzisiaj z przychodni uświadamiałam,że już tak piąty rok przemierzam tą trasę,na szczęście dotąd szczęśliwie ( no nie licząc tych dwóch upadków ,a jeden nawet z lotem i lądowaniem nosem na krawężniku),ale zawsze w pewnym sensie kuszę los.

Lepiej o tym nie myśleć,zresztą nie mam szansy  ani na zakup  auta,ani na to,że przystanek przesuną bliżej…..

Więc muszę tak brnąć dalej,na szczęście takie ciemno-wieczorne powroty trwają tylko około pół roku i to w dodatku co drugi tydzień.

Z powrotami od rybek jest ciut lepiej,bo zawsze jednak ktoś spory kawał do przystanku miejskiego autobusu mnie podrzuca autem.

No i dobrze,bo tak po nocy po tej szosie maszerować,to dopiero zgroza…..

Jutro dzień odpoczynku od pracy,nie grożą mi nocne spacery,no i na szczęście będę mogła jutro sobie pospać dłużej…….

A potem tylko pozostanie czwartek i piątek,szybko zleci i znowu….. weekend.

znowu wstaję skoro świt

Mało czasu dzisiaj mam do wpisu,okropnie wcześnie wstawać muszę,bo teraz do rybek na 7-mą musze gnać,(jutro pośpię ciut dłużej).

Ale przynajmniej zdążę napisać chociaż kilka słów,żeby Ulka już skoro świt miała co przeczytać.

Patrzę codziennie na swoja statystykę i dziwię się,skąd mam tak wielu czytelników…

Ale nie powiem,żeby było to nie miłe.

Wiem,że to próżność przezemnie przemawia,ale…..

To wszystko w ramach samodopieszczania.

Życie mnie nie rozpieszcza,muszę czasami sama się dowartościowywać.

Ta śliczna, jesienna alejka prowadzi do moich żabek.

Prawda,że pięknie wygląda???

Gdy dzisiaj bedą nią szła do mojej przychodni,( a po drodze jest kiosk owocowy,w którym sprzedają te pyszne owoce kaki) ,będę sobie wspominała ten poranny mój wpis i wszystkich,którzy mnie czytają…….

Dzisiaj ostatni dzień października,ale ten czas leci…….

nocny Kraków


Jaki ten nasz Kraków uroczy nocą…….


Wychodzę co prawda jeszcze prawie za dnia,wszystko przez ta zmianę czasu,ale wracam już późna nocą……


Tyle jeszcze ciekawych zdjęć można zrobić,już nieco „opanowałam” tajniki mojego aparatu fotograficznego……


Niestety,chroniczny brak czasu daje mi się znowu we znaki,dobrze,że w sobotę miałam chwilkę oddechu dla siebie,co jak widać wykorzystałam należycie.


Nocne zdjecia,ciekawe wyzwanie,niestety wcale nie takie łatwe do wykonania,jakby się to wydawało,ponieważ czas naświetlania jest nieco dłuższy, trzeba wytrwać w bezruchu dłużej,niż zazwyczaj.


Szkoda,że nie udało mi się dobrze wykonać zdjęcia  kamiennej postaci Skrzyneckiego,który ubrany w swój nieodzowny kapelusik z piórkiem, siedzi koło swojej ukochanej kawiarenki Visa-vis ,tak jak za życia nad filiżanką kawy.Zawsze w jego ręce wsadzony jest bukiecik kwiatów,albo róża,w okresie światecznym była nawet i rózga…..


Widać,że artysci z Kabaretu Pod Baranami pamiętają zawsze o swoim Mistrzu.


Ale nic straconego,podobno nieustanne próby czynią z najwiekszej ofermy mistrza,więc i może wkrótce moje zdjęcia jakościowo będą o wiele lepsze?



poniedziałek w zadumie


Zbliża się czas zadumy-litopad,Dzień Zaduszny….


Pojutrze będziemy odwiedzać groby swoich bliskich,przyjaciół,powspominamy i…znów wrócimy do swoich codziennych zajęć.


Bo takie jest życie,dla żywych,a Ci,którzy już odeszli nie mogą w naszej codziennej krzątaninie brać udziału.


Wszystko przemija,my też pomału już przemijamy……


I póki jest jeszcze ta żywa iskierka w nas,póki możemy uczestniczyć w codziennym życiu ,zatrzymajmy już dzisiaj się na moment,bo to święto to nie tylko kwestia kupna kwiatów,zniczy,to nie tylko obowiązek odwiedzenia grobów nam najbliższych, którzy odeszli,to także okazja,a nawet potrzeba do  zastanowienia się nad naszymi stosunkami z osobami najbliższymi,tymi,którzy wciąż obok nas są.


Czy potrafimy okazać im na codzień swoją miłość,przyjaźń,pomoc?


Czy nie odtrącamy ich ,zatopieni w codziennej pogoni za…..no właśnie za czymś,co może wcale nie jest aż tak ważne,żeby bez reszty zajmowało nasze myśli i uczucia.


Zbytnio przywiązujemy się,niestety,do rzeczy naprawdę mało wartościowych,materialnych,nie przyjmując do wiadomości faktu przemijania i tego,że zanim nas kiedyś zabraknie ,jesteśmy tu na tym ziemskim padole tak bardzo  komuś potrzebni.


Dlatego proponuję : już dzisiaj ,omalże w przededniu Dnia Zmarłych ,zadumajmy się nad sobą,swoimi poczynaniami i uczuciami,żeby ze spokojnym sumieniem w środę odwiedzić cmentarze i oddać hołd tym,którzy  nas poprzedzili.


A teraz już niestety pora na codzienny wymarsz do pracy nadeszła.


Życzę,żebyśmy wszyscy mogli przeżywać w duchu miłości i przyjaźni  ten niezwyczajny tydzień.

okronie ulewna miedziela

 

ładnie ozdobiony mur na ul Gołębiej w Krakowie

Otwieram Ci ja oko skoro świt o 7.30 wg nowego czasu,a tu za oknem ulewa.

Leje jak z cebra…..

No tak,tym razem niestety prognoza pogody się sprawdziła.A wczoraj jeszcze tak miło było,tyle zdjęć z Krakowa narobiłam…...

Jak to dobrze,że dzisiaj niedziela i nie trzeba będzie się włóczyć gdzieś po wiejskich rozdrożach.

Ale pogoda iście barowo-łóżkowa,a ponieważ nie piję,pewnie dużo spać będę….

Szczególnie,że obraz telewizyjny dzisiaj jest już nie do przyjęcia-sam śnieg.

Ale w sobotę wszystko już się zmieni,bowiem jestem  umówiona z panem do montowania anteny satelitarnej.

Jakoś ten tydzień jeszcze przebiduję.

A potem będę miała już  taki wybór programów,że nie będę wiedziała ,co wybierać.

Pewnie nie będzie mi się chciało wychodzić z domu,ale…przecież muszę na ta antenę i na inne "zbytki" zapracować.

Pieczone gołąbki nie lecą niestety same do gąbki……

koleżeńskie spotkanie


Dzisiaj w „naszej” ulubionej kawiarni  Cechowa odbył się mini zjazd koleżeński czatusiów.


Mini,bo jak widać było na nim tylko 5 osób: Muchomorek,Kornelka,Ela,Szajbusik i ja.


Ale bardzo przyjemnie spędziliśmy czas, przy piwie i przy herbatce ( to ja,bo piwo ma kalorie!!),zwłaszcza,że było o czym rozmawiać,mówił jeden przez drugiego,jak to w naszym towarzystwie bywa,gdy tak rzadko wszyscy się spotykamy.


Może i dobrze,że więcej nas nie było,bo nie pomieścilibyśmy się wtedy wszyscy na jednej fotografii?????


A i słuchaczy byłoby mniej,bo każdy chciał mówić,a nie słuchać drugiego….


Żartuję,oczywiście,że pilnie siebie słuchaliśmy,zwłaszcza tych pochlebstw….
Bardzo naprawdę miłe spotkanie,szkoda,że Kornelka tak rzadko do Krakowa przyjeżdża.


Za parę dni wybieram się do Poznania ( Muchomorku,nie daj się prosić,jedź ze mną),a tam dopiero będzie się działo,oj będzie…..


Zjedzie się mnóstwo znajomych,ale się cieszę.


Już nie mogę się doczekać.


I nawet skuszę się nie tylko na piwo,ale i na tego sławnego marcińskiego rogala.


Ale co tam,raz odstępstwo można zrobić.


Nie można być w ciągłej astezie…..


Bo to NUDNE!!

koniec polskiej złotej jesieni?????





Podobno to już koniec ślicznych,kolorowych dni.


Nadchodzi szaruga jesienna…..


To może sobie jeszcze na koniec pomaluję…….



Nie bardzo mi odpowiada dzisiaj pora deszczowa,bo po pracy mamy spotkać się z Muchomorkiem i z Kornelką,najpewniej jak zwykle na Rynku na piwku.


Z wielką trwogą więc spoglądam przez okno i…..



za oknem ciemna noc,ale nie pada.


Może raz jeszcze prognostycy pogody pomylili się,albo i jesień następny ciepły kawał im zrobi???


W każdym bądź razie, dzień zaczęłam bardzo wcześnie ( co chyba udokomentowałam powyższym zdjęciem) i mam nadzieję,że będzie to piękna i miła sobota.




pamięci Ani


Nie wspomniałam jeszcze o tej tragedii,jaka  zdarzyła się w Gdańsku.


Biedna,upokorzona przez rówieśników Ania,zaledwie 14-stoletnia ,nie potrafiła sobie poradzić ze swoim sumieniem.


Nie ona była winna,ale poniosła największą karę-śmierć.


Straszna tragedia dla rodziny Ani,straszna tragedia dla nas wszystkich,Polaków,którzy boją przeciwstawić się przemocy.


Dzisiaj ,w rodzinnej wiosce odbył się pogrzeb dziewczynki…….


Aniu,Aniołku mały,odpoczywaj w spokoju.

Strachy na lachy…..

Kasztanowiec w parku

To znaczy wszystko dobrze się wczoraj  skończyło,gdy przyszłam do domu ,mój net już za zasługą Piotra, działał należycie.

Czyli upiekłam dwie pieczenie przy jednym ogniu : i mam porządek w domu i działający internet….

I całe szczęście,bo znów mogłam oddać się swojej ukochanej extrafotce.

Do pełni szczęścia brakuje mi tylko porządny odbiór programu telewizyjnego,ale na wszystko przyjdzie odpowiednia pora.

Co prawda nie działa za to video,ale co tam.

I tak wszystko będzie wkrótce zmieniane.

A najważniejsze,że dobra passa na słoneczną pogodę trwa….. spodniach-bermudach.

Dzisiaj zapowiadaja kolejny słoneczny dzień,co prawda straszą,że to jeden z ostatnich…..

Niestety wieczorem już jest dosyć chlodno,ale wczoraj  biegałam cały dzionek  w samej ,nowo nabytej zresztą bluzie  dzinsowej,i nowych ……dżinsowych

Ale szaleję,co???

Na siłę się odmładzam??????

Nie,to nie tak,poprostu zmieniam swój image.

Życie zaczyna się podobno dopiero po..pięćdziesiątce.