przeczytane wczoraj:

 

 

 

Walka o środowisko w Kenii!!!

 w Kenii wprowadzono zakaz używania jednorazówek. 
Za produkcję, sprzedaż, a nawet za używanie plastikowych woreczków grozi kara do 38 000 dolarów, albo kara 4 lat więzienia.
Co prawda kilku wytwórców takich torebek wystąpiła do sądu o odwołanie takiego rozporządzenia, jednak rząd Kenii uznał, że ochrona środowiska jest ważniejsza niż ochrona interesów biznesmenów.
Takie odpady plastikowe bardzo często stają się częścią pożywienia niektórych zwierząt, często odnajdowano resztki niestrawionej folii w mięsie bydła, pasącego się na pastwiskach, gdzie wyrzucane często są  śmieci.
Taka folia rozkłada się bardzo długo, od 20 do 1000 lat i jest więc przez to szkodliwa dla środowiska.
Problem ten, słusznie zauważony w Kenii jest globalny, przecież prawie wszystkie kraje, w tym i Polska  używają takich foliowych opakowań.
Pamiętam czasy, gdy były trudności z opakowaniami, mięso, lub inne towary pakowano w malutkie płatki rozłażącego się od wilgoci papieru, trudno było taki towar czasami w całości do domu przytargać.
A dzisiaj? Każdą szynkę, kiełbasę, czy kawałek mięsa, lub sera, opakowują w osobną folię, potem jeszcze otulają tę folią woreczkiem nylonowym, a na końcu cały taki towar wsadzają do jeszcze jednego, dużego worka , też foliowego i dopiero takie produkty podają klientowi. Przychodzę do domu i muszę te wszystkie folie rozpakować, bo inaczej szczelnie zapakowany w nią kawałek mięsa czy szynki zaraz zzielenieje, powstaje mi więc cała masa śmieci, w tym ta część trudna do rozkładania.
A tyle teraz mówi się o recyklingu, nawet został wprowadzony (na szczęście) nakaz segregacji śmieci, cóż z tego, skoro potem i tak pozostaje kłopot z takimi nierozkładającymi się materiałami. Nie mam pojęcia, jak odpowiedzialni za recykling ludzie z tym walczą, może są jednak jakieś metody na szybsze rozkładanie szkodliwych materiałów?
Był co prawda taki pomysł, żeby zlikwidować i u nas w Polsce plastikowe opakowania, nawet wyszło  i  obowiązywało przez krótki czas takie rozporządzenie o nie używaniu, zwłaszcza w tych dużych marketach worków nylonowych ale…….. w umie sprowadziło się to do tego, że  takie worek w markecie są dostępne przy towarach, które trzeba samemu zapakować na przykład bułki, czy owoce, a przy kasie i tak wszystko pakują do sporej torby foliowej,za którą trzeba zapłacić. Co prawda nie jest to jakaś wielka suma, raczej groszowa, ale przecież nie o to w tej ustawie miało chodzić. No więc w sumie produkujemy te niepotrzebne i szkodliwe sterty śmieci, za wywiezienie których potem płacimy z roku na rok więcej, bo i tutaj podwyżka za usługę obowiązuje.
W Stanach rozwiązano ten problem w inny sposób, tam w marketach sa olbrzymie papierowe torby, do których klienci wsadzają swoje towarym, potem te   papierowe worki można by  używać do pakowania  domowych śmieci.
Gdy Alma była jeszcze na polskim rynku, często własnie używali takie torby – bardzo je lubiłam, po wypakowaniu towaru torbę składałam i stopniowo używałam własnie jako wkład do kosza na śmieci. Znów nie worki nylonowe, z  których teraz zrobiono wkłady do kosza na śmieci, a  które przecież tez pewno długo się rozkładają, a właśnie papierowe. Może trudniej potem te śmieci wynieść, ale przecież nie trzeba ich pakować aż pod sam wierzch, żeby potem mieć trudności z ich wyniesieniem.
Niestety nie dbamy o nasza rodzimą ekologię.Wystarczy iść do lasu i zobaczyć, ile tam śmieci jest wyrzucanych, ile niepotrzebnych butelek, a także i wręcz worów z wywalającymi się z nich odpadkami zaśmiecają nasze piękne płuca Polski, jakimi są lasy.
Ile rzek jest zanieczyszczonymi chemikaliami, które beztrosko wylewane są na zewnątrz, bez odpowiedniego zabezpieczenia, bez odpowiedniej ekologicznej obróbki – lepiej pozbyć się ich, niż potem płacić za recykling.
Ile przemysłowych kominów ziaje szkodliwymi dymami, bo lepiej nawet zapłaić jakąs tam niewielką karę za zanieczyszczenie powietrza, zamiast płacić ciężkie pieniądze na zakładanie odpowiednich filtrów.
Nie wspomnę już o świadomym niszczeniu lasów, nagminnie je wyrąbując, bo potem na tym miejscu powstają nowe osiedla, a deweloperzy potem tylko przeliczają pieniądze…. 

Polska niestety stacza się coraz bardziej, ze smutkiem na to patrze, bo wiem, że po niej kiedyś pozostaną tylko kikuty drzew i sterta śmieci……

Dzisiaj ostatni dzień miesiąca sierpnia, dziwne, ale takie prawdziwe, jesień już puka do naszych okien, słyszycie????Ale i tak zapowiada się piękny słoneczny dzień.
Niech to lato się za bardzo nie zniechęca, niech jeszcze chwilkę potrwa.
Miłego czwartku

Dla Ciebie Ulu

Kolejna piękna róża w moim blogu przegląda się w lustrze wody, jakby nie dowierzając, czy jest na tyle śliczna, żeby do Uli pasowała.
Pasuje? Chyba tak ULECZKO !!! Sama oceń, czy jest wystarczająco piękna. Starałam się znaleźć dla Ciebie tę najpiękniejszą, jak zresztą w każdą środę, bo co bez tego cudownej, królowej wszystkich kwiatów środa znaczyła?????Pewnie nie jeden z moich Czytelników zastanawia się, dlaczego własnie ten kwiat dla Ciebie wybrałam.
Dokładnie nie pamiętam, skąd ten pomysł w mojej głowie zakwitł, bo to już tak dawno temu było, nawet nie pamiętam kiedy i z jakiej okazji się rozpoczął, ale wiem jedno, będzie trwał i trwał tak długo, jak trwa nasza Przyjaźń.
No to całuski dla Ciebie Ulu, jeszcze wciąż letnie, nawet ostatnio dosyć gorące.
Ale nawet, gdy już śnieg spadnie, a mróz pokryje drzewa, chodniki i wszystko co się da, moje uczucia Przyjaźni do Ciebie pozostaną zawsze jednakowo gorące.
  
        

 

Rok szkolny zbliża się nieuchronnie bardzo szybkimi krokami. Znów dzieci do ławek szkolnych zasiądą, a potem obciążone różnymi szkolnymi i pozaszkolnymi zajęciami, typu gimnastyka, piłka, języki, korepetycje itd szybko zapomną o słodkich beztroskich chwilach, gdy nie trzeba  było skoro świt się z łózka zrywać i można było poganiać sobie z koleżkami, czy koleżankami przez nieomal dzionek cały, albo beztrosko spędzić czas przed komputerem (oj, dzisiejsza młodzież bardzo wszelakie gry komputerowe uwielbiają.

Wczoraj przeczytałam takie wspomnienia szkolne z okresu PRL-u, czyli akurat z czasów mojej szkoły podstawowej i potem liceum.
Rok szkolny rozpoczynał się 1 września  uroczystą akademią w świetlicy, gdzie pojawiała się młodzież odświętnie ubrana : dziewczynki występowały w mundurkach, chłopcy w granatowych ubrankach (czasem czarnych) i w białych koszulach z zapiętą pod szyją ciemną kokardką.

W  pierwszych latach mojej nauki szkoła trwała od poniedziałku do soboty, dopiero potem wprowadzili dwie wolne soboty w miesiącu, a potem i wolną każda sobotę.
W szkole obowiązywał odpowiedni strój : dziewczynki musiały być ubrane w granatowe fartuszki z białymi kołnierzykami, chłopcy w krótkie ciemne ubranka, nie było mowy o żadnej pstrokaciźnie, jak dzisiaj.Chłopcy musieli mieć krótko przycięte włosy, dziewczynki tez nosiły albo krótkie fryzurki, albo miały je  spięte w warkoczyk, czy w kucyk. Chłopcy nie mogli nosić żadnych kucyków, to było nie do pomyślenia, podobnie jak nie bylo do pomyslenia, aby dzieci miały na rekach tatuaże, albo kolczyki w nosie, czy w języku, lub na wargach, jak to dzisiaj bywa.
Małe kolczyki, wpięte w uszach nosiły tylko dziewczynki.
Nauczycielki sprawdzały czystość kołnierzyków i sprawdzały, czy tarcze przyszyte były należycie na lewym rękawie chałatu, a w chłodne dni były one też umieszczone na rękawach płaszczy, w miejscu tak widocznym, by wszyscy wiedzieli, do której szkoły dany uczeń uczęszcza.
Ach te tarcze, ile było na nich przemyślnych wybiegów, by umieścić je tak, by łatwo się ich po szkole z rękawa pozbyć: były przypinane agrafką, albo szpilką, ale często te uczniowskie pomysły były przez uważne nauczycielki wychwytywane i dopiero potem była awantura, nawet z koniecznością przybycia rodziców do szkoły, albo z wizytą i tłumaczeniem u pani dyrektor, która zawsze była postrachem dla całej szkoły, nie tylko zresztą dla uczniów, ale także i często dla nauczycieli.
Pamiętam, jak na lekcje przychodziła inspekcja, złożona z pani Dyrektor i dwóch pań czy panów z kuratorium, wtedy nauczycielka dwoiła się i troiła, żeby dobrze klasa wypadła, bo to świadczyło też o niej, jaką jest nauczycielką. Miałam taką wychowawczynię, która zawsze bardzo się takimi inspekcjami tremowała i pamiętam, że zawsze w czasie takiej lekcji z wizytatorami najpierw na jej szyi pokazywała się czerwona plamka, potem druga, trzecia, czwarta, aż w końcu cała jej szyja wprost płonęła czerwonością, Zawsze było mi jej bardzo żal, bo  widać było, jak bardzo jest zdenerwowana.
Postrachem w szkole była tez pani higienistka, która sprawdzała czystość głów ( w tym okresie często w szkołach pojawiała się wszawica) i…paznokci, które musiały być czyste i króciutko przycięte.No i następna ważna postać w szkole była pni woźna, która pilnowała porządku w szatni i na korytarzach, dzwoniła na przerwy i goniła wszystkich niepokornych uczniów wielkimi wrzaskami. O tak, woźna,  to była bardzo ważna w szkole persona !!!
Niektóre szkoły miały własne pracownie: fizyczną, czy chemiczną, gdzie przeprowadzało się ciekawe doświadczenia, moja szkoła takich pracowni nie miała, musieliśmy chodzić do innej,  zaprzyjaźnionej szkoły, więc dwa razy w tygodniu mieliśmy zapewniony miły spacerek.
Ale z jakim rozrzewnieniem teraz wspominam te cielęce lata.
Może to były mroczne lata PRL-u, co z tego, zresztą dla obecnej młodzieży też te szkolne, niebawem następujące dni nauki łatwe nie będą, bo będą musieli chcąc, czy nie, być wyznawcami jednej słusznej religii i jednych słusznych poglądów.
I nie będzie zmiłuj się,  dla nieostrzegający pisich reguł, restrykcje mogą być bardzo nieprzyjemne (będą relegować ze szkoły????)

No, ale spokojnie, jeszcze kilka dni  luzu dzieciakom pozostało. Teraz ciężki czas nadszedł dla ich rodziców, którzy do kieszenie głęboko sięgać będą musieli, aby kupić odpowiednie książki, zeszyty, inne przybory szkolne, czasami i coś nowego z ubrania, szczególnie na WF (dawniej nazywaną po prostu gimnastyką).  
O, jest pewna różnica, dawniej w takich sklepach z artykułami szkolnymi przed 1  września były niebotyczne kolejki, bo zawsze brakowało (chyba) tych zeszytów, kredek, gumek itp, teraz można je bez trudu kupić,  w każdym markecie, więc przynajmniej rodzicom kolejki będą zaoszczędzone, niestety wydatki nie będą ograniczone, podejrzewam, że będą nawet troszkę większe niż na przykład rok temu, wszystko przecież drożeje…..

Przyjemnej środy wszystkim, dzieciaczkom też, niech się jeszcze tą resztką wakacji cieszą, póki na to jest jeszcze odpowiedni czas.

i znów ten blog

 

 

 

 

Nie, nie znaczy to, że nie lubię moich wpisów. Po prostu czasami nic szczególnego, o czym warto pisać, się nie dzieje.Chociaż…dzieje się, dzieje, zwłaszcza w polityce, ale mi już całkowicie ręce opadają, jestem bezsilna, widząc arogancje i coraz większy tupet rządzących i całkowitą głupotę Polaków.
Znów gruszki na wierzbach urosną, rządzący obiecują, obiecują, będą takie podwyżki płac, że chyba wszyscy traki jakieś będziemy musieli zamówić, żeby tę forsę udźwignąć. Czyżbyśmy wracali do czasów, gdy człowiek zarabiał miliony, z tym że chleb kosztował 30 tysięcy za bochenek?
Nie pamiętacie tych czasów, ja pamiętam……..Nadrukowali całą masę papierków bez pokrycia i szczodrze  ludziom rozdawali, kupując tym swoje poparcie. Teraz jest całkiem podobnie,
Potem przyszedł Balcerowicz i wszystko jakoś uspokoił, pieniądze zdewaluował do całkiem przyzwoitych wielkości, było pokrycie w towarze na to, co zarabialiśmy. A teraz gdzie znajdziemy takiego Balcerowicza?
Bo jak dotąd Morawiecki tez bajki finansowe snuje, tylko…okazuje się, że coraz bardziej są one rozwodnione, bez prawdziwego pokrycia.
Nie jestem wcale przeciwko podwyżkom płac, ale nie takim kosztem, jakim robi to Pis Wiadomo, zbliżają się wybory samorządowe i wciąż Pis musi walczyć o swoje poparcie, bo mimo, że sondaże są dla nich podobno korzystne, rzeczywistość może wyglądać całkiem inaczej. I oby wyglądała, bo gdy Pis osiądzie jeszcze w samorządach już całkowicie tej biednej Polski nigdy nie posklejamy.
Zresztą i tak z tym będą kłopoty, jak na razie zapowiada się następna kadencja tej wszystko psującej partii, czyli jeszcze wiele do zrujnowania im pozostało, tylko kto to wszystko naprawi i jak długo potem nasze wstawanie z nędzy będzie trwało???? Strach nawet myśleć….
Pewnie tych lepszych czasów już się nie doczekam…..

 

Wczoraj odkryłam nową „trasę” do pracy. Po wybudowaniu (wreszcie) wielkiego zespołu budynków przemysłowo – mieszkalnych na ulicy Prądnickiej, zrobili przy okazji nową uliczkę, która łączy ul Siemaszki i Prądnicką Właściwie jest to alejka spacerowa, ale idąc nią zauważyłam, że i tak nie jest ona do końca wykonana, spory kawał „ugoru” pozostał, ciekawa jestem, czy tak już  pozostanie, czy jeszcze ktoś ten „ugór” zagospodaruje, bo troszkę dziwnie to wygląda, gdy pas drogi jest wypełniony płytkami chodnikowymi, a obok ziaje góra gliny z trawą.Taka polska rzeczywistość, nie do końca wszystko jest dopracowane,  jakiś bubel musi pozostać. Troszkę mam wątpliwości, czy ten krajobraz tam się zmieni, bo jakoś nie widać już robotników, którzy dotąd tam pracowali, pusto i głucho…..  No i ciekawa jestem, kiedy ludzie wreszcie zaczną się tam sprowadzać. Fajnie jest, gdy w takim świeżo wybudowanym domu pokazują się już firanki.

Wczoraj byłam świadkiem śmiesznego zajścia. Jakiś młody człowiek, widać zdenerwowany korkami na ul Prądnickiej, postanowił sobie ułatwić życie i jechał kawałkiem ul Siemaszki pod prąd. Zatrzymał go…… nie, nie policjant, tylko jakiś dziadek, który zaczął na niego wręcz krzyczeć, że łamie przepisy drogowe. Dyskusja rozwijała się na samym  środku ulicy, kierowca z auta coś tam tłumaczył, dziadek rozgniewany do czerwoności wymachiwał na niego rękami i coś tam krzyczał, a w między czasie na nieprzejezdnej przez ten incydent ulicy zrobił się niezły korek, po protu zablokowali przejazd i   nadjeżdżające auta zaczęły na nich trąbić. Oj dziadku, dziadku, pomyślałam, przecież ty nie jesteś policjantem, który ma  ruchem drogowym kierować. No dobrze, miał rację, że zwrócił mu uwagę, ale czemu przy okazji zablokował całą ulicę i nie pozwolił ludziom na swobodny przejazd?
A moze dziadek jako dziecko marzył zostać policjantem i teraz spełniał swoje marzenia?

Zapowiada się całkiem przyjemny dzień. Ale czuć już jesień, nawet to ciepło jest takie jesienne, liście już pomału zaczynają z drzew spadać…..Cóż, jest jak jest, byleby tylko nie było  gorzej. Na razie idzie jesień, ale zima może być w tym roku całkiem mroźna, tak prognozują……
Życzę przyjemnego wtorku

Czyżby był dziś poniedziałek?

 

A może to zima już szybko się zbliża, skoro ciągle jestem taka niedospana? Ostatnio śpię jak zabita, mogę spać nawet  w dzień, tak jak na przykład wczoraj, ledwie zaczęłam film oglądać, już oczy mi się przymykały i na tym fotelu sobie kimałam, nie wiele z fiilmu wiedząc.
Fakt, że to był film, który już kilka razy oglądałam – Pani Doubtfire – ale z wielką przyjemnością raz jeszcze na tern film tym jednym chociaż okiem spozierałam, bo uwielbiam Robina Williamsa, który w roli przebranego mężczyzny w rolę starszej gosposi był naprawdę wspaniały.
Zresztą widziałam tego aktora w kilku rolach, zawsze był świetny, chociażby w filmie Świat według Garpa, gdzie grał rolę niezbyt rozgarniętego mężczyzny, czy wspaniała jego rola była w filmie Stowarzyszenie Umarłych poetów, gdzie zagrał rolę charyzmatycznego profesora, bardzo zresztą  przekonywająco tam występował, wydawało się, że to nie film, ale prawda.
Oczywiście przespałam całą dzisiejszą noc, całkiem smacznie przespałam, nawet dosyć szybko zasnęłam, o dziwo wcale w nocy się nie budziłam, nie wstawałam  i z wielkim trudem otwarłam oczy kwadrans po siódmej rano, pewnie jeszcze chętnie bym sobie pospała, ale obowiązki…… wszak dzisiaj już jest poniedziałek. Kolejny już poniedziałek, tak szybko dni płyną, jakby w kalendarzy były tylko poniedziałki, środy i niedziele.
I bardzo dobrze, że w tych szarych dniach tygodnia jest ten jeden kolorowy, różany, środa……
Weekend przeszedł mi całkiem spokojnie, oglądałam sobie troszkę TV, trochę grałam w tę farmę, która pomału już mi się nudzi, bo zadania są coraz bardziej trudne, dla mnie niewykonalne, bo każą prosić o pomoc sąsiadów, wysyłam prośby o taką pomoc i jak dotąd tylko dostałam jeden wazon, a gdzie reszta?  Jak mam zebrać drewna, śrubki, brokaty do twarzy, czy listki miłosne, skoro nikt mi nic nie posyła, mimo moich próśb?
Mogę jedynie wykonywać tylko takie zadania, które nie potrzebują pomocy, ale niestety dopóki poprzednich zadań, tymi z prośbami nie wykonam, nowych nie dostanę, Czyli obłęd, chyba przestanę wreszcie w to grać, bo to jakaś paranoja kompletna. I całkowite ubezwłasnowolnienie swojego ja.
Oglądałam też wczoraj  na stacji  TVN wspomnienia o Grzegorzu Miecugowie, nie było typowego Szkła Kontaktowego, jak to zawsze o 22 giej bywało, ale cały program, prowadzony przez dziennikarzy Szkiełka był wspomnieniem o ich wielkim przyjacielu, którego pustkę już zaczynają odczuwać.
Ciekawa jestem, czy Szkło kontaktowe w swoim starym wymiarze jeszcze na ekran powróci?

A dzisiaj od rana znów się zdenerwowałam, bo przeczytałam na Onecie wywiad z szefem pionu śledczego IPN -u, który stawia zarzuty Lechowi Wałęsie o powierzenie nieprawdy, za co grozi mu nawet kara więzienia.  Ludzie!!!!!! to przecież to jakaś paranoja……….
Wałęsę chcą do więzienia wsadzić? jak jakiegoś pospolitego rzezimieszka?????

No i po co ta cała hucpa  panowie z IPN-u?? I tak dla  80 procent Polaków (co najmniej) i dla świata to Lech Wałęsa był Bohaterem lat 80 tych i nic i nikt tego nie zmieni. Ale niektórzy koniecznie chcą zmienić historię, wysadzając na fotel, który się mu nie należy, innego Lecha. To jest po prostu wstrętne, ohydne,  historii nie można zmienić i nie można sobie zawłaszczyć, tak jakby to pis sobie życzył. Lepiej odstąpicie od sprawy, zanim całkowicie się zbłaźnicie!!!!! Bo kiedyś za to przed światem od powiedziecie!!!!!

Świat się kończy, gdy podłość zwycięża, gdy to całe pisie szambo, które się na Polskę, przy aplauzie ciemnego luda  wylewa, codziennie od nowa wybucha z coraz większą siłą nienawiści i absurdu i nie można tego zatrzymać.
Żyłam w  czasach komuny i wierzcie mi, zdecydowanie mniej podłości wtedy panowało.
Czy doczekam się lepszych czasów?
Dlaczego odchodzą od nas ludzie mądrzy, prawi, chcący zmieniać świat na lepszy, a ci, którzy knują, intrygują wciąż sa przy głosie?
Gdzie jest to prawo????? Gdzie jest logika naszych czasów??? Całkowicie już się zatraciliśmy?, pogrążyli w absurdzie złości, nienawiści i całkowitej głupoty???
To po co były te lata 80 -siąte? Kogo teraz na tron wysadzili? Tych, co wszystko to co tamci wywalczyli, ci teraz niszczą, niweczą????

Sorry, nie mogę nie pisać o tym, bo mnie to boli, po prostu boli. Pamiętam doskonale tę wielką radość, gdy doszło do podpisania ugody w Stoczni Gdańskiej, pamiętaj, jak nieśli z wiwatami Wałęsę na ramionach, jako ich symbol zwycięstwa, a teraz inna już Solidarność, która sobie pozoruje własność tego symbolu, wyrzuca tamtych bohaterów poza nawias, ba, zabrania im świętować rocznicę tamtej Solidarności, nie pozwala na spotkania z publicznością, tak jak ostatnio zabronili to pani Krzywonos.
Do czego doprowadziliśmy??????????
WSTYD, HAŃBA, HISTORYCZNE OKRUCIEŃSTWO.

Niszczą wszystkich, tych którzy żyją i wspomnienia o tych, którzy już odeszli, a dzięki nim mamy wolną Polskę.
To nie Kaczyńscy byli bohaterami tamtych lat: To Wałęsa, Geremek, Michnik, Borusewicz czy Frasyniuk  byli na ustach ludzi, którym własnie te postacie upragnioną wolność przynieśli.
I nikt mi nie powie, że tak nie było,  JA PAMIĘTAM!!!!! JA ŻYŁAM W TAMTYCH CZASACH, WE WŁASNY, SERCU ODCZUWAŁAM TĘ WIELKĄ RADOŚĆ ZWYCIĘSTWA!!!
TAM KACZYŃSKICH WCALE NIE BYŁO !!!!!!!!!!!!!!!!

Dobra, już kończę, bo aż brzuch mnie z tych nerwów rozbolał, tak nienawidzę kłamstwa i tak nienawidzę, gdy z ludzi chce się na siłę idiotów zrobić.

Przed nami nowy tydzień, oby przyniósł on wreszcie coś pozytywnego dla nas, dla Polski.
Miłego poniedziałku

przemijanie

 

 

Tak sobie od rana myślę, jak to życie szybko upływa, jak  za szybko przemijamy……..
Niektórzy pozostawiają po sobie ślad, o innych mówi się przez jakiś czas, ale na pewno w sercach ich najbliższych pozostają.
Moje rozmyślania na pewno związane są z wczorajsza smutną wiadomością o śmierci Grzegorza Miecugowa.
Każdy z nas wiedział, że był kiedyś bardzo chory, nie każdemu przychodziło do głowy, że nawrót jego choroby będzie taki tragicznie szybki w skutkach.
Wydaje się, że dopiero co jego specyficzny uśmiech gościł na naszych ekranach, ale już go nie ma, odszedł w grono tych wspaniałych, którzy ostatnio od nas odeszli.
Przykry był ten cały rok, z dziennikarzy odeszła nieodżałowana Maria Czubaszek, teraz Grzegorz Miecugow,  odeszło kilku wspaniałych aktorów, między innymi niezapomniana Danuta Szaflarska, Witold Pyrkosz, czy wielcy wirtuozi naszej kultury Wojciech Młynarski, czy Zbigniew Wodecki.
Bez nich pozostaje taka pustka, bo są takie miejsca w naszych sercach, które tak trudno jest kimś innym zastąpić.
Oni byli, przeminęli, ale zawsze w pamięci pozostają…..w utworach, w książkach, w myślach…….

Przykre jest tylko, że tyle wstrętnych, podłych hejtów  związanych ze śmiercią Grzegorza Miecugowa zostało zamieszczone w komentarzach na niektórych forach, szczególnie tych prawicowych, czy na stronach Face Booku, szczególnie ludzi, związanych z dzisiejszą władzą.
Dziwne jest to, że ci ludzie nazywają siebie prawdziwymi, jedynymi słusznymi katolikami, a tyle nienawiści w te swoje hejtt wlewają.
Czy ich „BÓG” (specjalnie w cudzysłów to słowo ujmuję)  życzy komuś śmierci, czy ich „BÓG” pozwala na takie słowa „dobrze że już zdechł’?
Bo mój Bóg nie zgadza się na nienawiść, na zawiść, na zemstę, na życzenie komuś śmierci…….
Czyżbyśmy wierzyli w dwóch  różnych Bogów????
Jak można modlić się do Boga, wyznawać Jego wiarę, łamiąc wszelakie przykazanie, które dał On ludziom po to, aby przestrzegali Jego dekalogu, tablice z 10 nakazami otrzymał Mojżesz na  gorze Synaj, jako wskazówkę, aby w przyszłości otrzymać życie wieczne.
Właśnie, życie wieczne, ale tym , którym szerzą nienawiść, złorzeczą , czy w inny sposób łamią nadane przykazania chyba wydaje się, że życie trwa tylko tu i teraz, że już nie będzie żadnego „Tam”, skoro nie czują tej Bożej Bojaźni.
Tylko dlaczego nazywają siebie prawdziwymi katolikami??????
Ale nie do mnie należy ich ocena, kiedyś staną przed Sądem Najwyższego i wtedy…….. będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Ale przecież jeszcze tu na ziemi wciąż mają szanse na to, by się nawrócili, by porzucili te szkodliwe działania. by zaczęli kochać ludzi.To wcale nie jest takie trudne, wystarczy poskromić w sobie złość i nienawiść.
Bo ciągle aktualne jest to mądre stwierdzenie : Kochajmy ludzi, oni tak szybko odchodzą……..
Pan Grzegorz odszedł stanowczo za wcześnie. Miał dopiero 61 lat, miał tyle pomysłów na życie, tylu ludzi chciał jeszcze nauczyć prawdziwego życia, tyle nam wszystkim chciał jeszcze powiedzieć…..
WIELKI ŻAL !!!!

A tak swoją drogą pomyślałam sobie, że może najwyższa pora rzucić palenie? Pan Grzegorz był namiętnym palaczem. Co prawda w ostatnich latach jego życia udało mu się rzucić ten nałóg, a jednak, chyba było to troszkę za późno. Podstępny rak zjadał jego płuca i mimo, że wydawało się, że opanował tę straszną chorobę, choroba o nim nie zapomniała.
Ewa, pomyśl troszkę, może……..

Jaka będzie ta dzisiejsza niedziela? Słoneczna, czy burzowa?
Dzisiaj nad ranem niewielka burza nad Krakowem już przeszła, teraz świeci słonko, może jednak całkowicie „spacerkowo” się wypogodzi????

Życzę spokojnego niedzielnego odpoczynku

SMUTNO !!!!

 

DZISIAJ W WARSZAWIE ZMARŁ  WSPANIAŁY DZIENNIKARZ, WSPANIAŁY CZŁOWIEK  GRZEGORZ MIECUGOW

Krakus całym swoim  sercem, swoje życie poświęcił pasji dziennikarstwa i zawsze wspaniale ze swojej misji się wywiązywał.
Wielki żal dla wielu Polaków,  specjalny żal dla Krakowa !!!!!

BARDZO SMUTNO, GDY W TYCH CIĘŻKICH DLA POLAKÓW CZASACH ODCHODZĄ PRAWDZIWIE MĄDRZY POLACY, KTÓRZY MELI REALNE SPOJRZENIE NA NASZĄ RZECZYWISTOŚĆ.

CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI !!!!

Mamy piąteczek

 

 

Tak, dni tak szybko lecą…dopiero był poniedziałek, a już nowy weekend się rozpoczyna.
I fajnie, czasami trzeba odpocząć przecież. Coś niesprawnie dzisiaj to blogowanie idzie, może to koniec tygodnia tak na mnie działa???
A może obecność Reni, która przyszła ogarnąć moje mieszkanie?
Raz na miesiąc trzeba gruntownie chałupkę odsprzątać, dobrze, że mam taką wspaniałą Renię do pomocy.

Bardzo serdecznie dziękuję za takie trafne i mądre komentarze Kolegi Jaco. Po prawdzie całkowicie zgadzam się z wszystkimi Jego myślami, spostrzeżeniami, szkoda, że tak nie wszyscy jednak myślą…..
Niektórzy ulegają mrzonkom, czczym obiecankom, biorąc blichtr za złoto…..
A wystarczy tylko trochę wyobraźni i od razu wiadomo, co jest prawdą, a co wierutnym kłamstwem i gdzie to kłamstwo nas prowadzi.

Również zdziwiona byłam wczoraj wiadomością od Anny, że czarny bocian pojawił się w okolicach  Szczawnicy.
Gdy kiedyś szukałam wiadomości o czarnym bocianie dowiedziałam się, że bardzo rzadko on pokazuje się w Polsce, najczęściej występuje w Estonii. Podglądałam kilkakrotnie jego gniazdo, bardzo ekscentrycznie wygląda ten ptak w innym, niż zwyczajowym upierzeniu.
A może to tylko moje przyzwyczajenie, że bocian jest  biało – czarny? 
A propo ‚s, jaka jest różnica między bocianem i kominiarzem???

Bocian jest cały biały i ma czarny koniec, a kominiarz??
Nie, nic z tych rzeczy, o których pomyśleliście, bezwstydnicy jedni 🙂
Kominiarz nie jada żab

Chociaż może francuski kominiarz i żabkami się zajada, bo to przecież  ulubiony (obok serów) przysmak Francuzów.
Swoją drogą, też dziwne mają smaki…..
Żaby, ślimaki, mule, pieczone kasztany……..
To wszystko nie na mój biedny żołądek.
Kiedyś wspominałam już, ile przeżyłam, gdy musiałam będąc w Paryżu namęczyć się, gdy zmuszono mnie do spróbowania ślimaka,
Po prostu wstyd mi było przed rodowitym Francuzem, że jestem taki notabene, francuski piesek.
No proszę i francuskie pieski mogą mieć swoje grymasy, czemu nie mogę je i ja mieć????.
A sery? Do nich mam wyjątkowy stosunek, po prostu je uwielbiam, im bardziej jest „śmierdzący” tym bardziej pyszny.
Tez kiedyś już o tym wspominałam, ale przypomnę, kiedyś dostałam  od Marcina prawdziwie francuski i okropnie cuchnący ser prosto z Paryża.
Mniam, jaki był pyszny, od razu zjadłam prawie jego połowę. Pech chciał, że potem musiałam jechać autobusem i wszyscy czekający na przystanku, a potem i w autobusie ode mnie się odsuwali, bo…… no właśnie, podejrzanie dla nich pachniałam. Stare skarpety nosi, czy co?????. nie myje się, czy coooo?- pewnie myśleli A ja miałam tylko wspaniały z tego ubaw.
Tylko niestety w Polsce nawet te francuskie sery sprzedają nie do końca dojrzałe, są mało „rozlazłe”, nie mają odpowiedniej konsystencji i odpowiedniego smaku, szkoda 😦
Przynajmniej mam teraz  co teraz wspominać. Ach te sery……
Byłam przecież kiedyś w stolicy prawdziwych serów, chociaż i Holandia nie ustępuje w smakach tego specjału.

No to piątek, no to weekend

Wszystkiego dobrego, odpoczywajcie do woli  i wesoło!!!!!

jeszcze raz na pożegnanie bocianów

Dedykuję tę piękną melodię Klenczona tym wszystkim, którym los naszych polskich bocianów nie jest obcy.
Szczególnie dedykuję ją Koleżance  Annie Zadroza, która jak zauważyłam, również w bocianimi  problemami była zainteresowana. Melodia jest taka piękna, łzawa, przypominająca tamte miłe chwile, no i ten film bocianów żerujących na łąkach i przynoszących swoim dzieciom pokarm i słomę do gniazda, to wszystko bardzo rozczulające widoki, zresztą oceńcie sami.

https://www.youtube.com/watch?v=6h4gf1HNsIs

 

Pomału wakacje już dobiegają końca. Nareszcie zacznie się czas seriali, które lubię oglądać, czekam na dalsze losy zaprzyjaźnionych rodziny Mostowiaków,
Lubiczów, czy losów lekarz ze Szpitala w Leśnej Górze.
Na razie jako pierwsze weszły nowe odcinki serialu ” Na sygnale” – znów mogę podziwiać w akcji  mojego ulubionego pana doktora  Wiktora Banacha, oraz pozostałych  również sympatycznych bohaterów, no może z wyjątkiem doktora Potockiego, który jest może doskonałym lekarzem, niestety bardzo podłym i nikczemnym człowiekiem, żądnym zemsty na nielubianych przez niego pracowników. Na pierwszy ogień pójdzie żona Adama,  pielęgniarka Basia.

Od poniedziałku wracają na małe ekrany losy Mostowiaków. Już wiemy, że zbliża się ta smutna chwila, gdy będziemy musieli się pożegnać z Lucjanem Mostowiakiem, jak wiadomo, aktor, który grał tę postać zmarł 22 kwietnia tego roku, ale jeszcze było nakręconych  kilka odcinków z nim, które będą do końca września eksponowane. Prawdziwe pożegnanie z seniorem rodu Mostowiaków nastąpi w październiku.
Oj nie jedna łza w oku się zakręci, bo to był przecież ulubiony aktor wielu osób, szczególnie kobiet.
Ten wspaniały aktor w tym serialu był symbolem ciepłego, życzliwego  Męża, Ojca i Dziadka i takim też człowiekiem był w prawdziwym życiu.
Wielki żal po Jego odejściu nadal trwa, nie zaginął.
Czekam też  niecierpliwie na dalsze losy zranionego nożem Tomka, już wiemy, że przeżyje ten okropny incydent, ale… no co dalej będzie, dopiero się okaże w niedalekiej już przyszłości.
Nie wiem, kiedy będzie eksponowany „Klan”, muszę sprawdzić, żeby nie przegapić ani tego serialu,  ani  serialu „Na dobre i na złe”
Już dosyć powtórek, bo ile razy to samo można oglądać?, nadeszła pora, aby losy moich ulubionych bohaterów popłynęły dalej.
Do moich ulubionych seriali dołączę (chyba) jeszcze jeden, nadawany przez Polsat,  „W rytmie serca” Akcja jego  będzie toczyła się  w pięknych rejonach malowniczego Kazimierza Dolnego i opowiadać będzie o losach młodego lekarza, uwikłanego w romansowe tarapaty z dwoma pięknymi kobietami. Zapowiada się całkiem fajny serial, a jakim on rzeczywiście będzie, zobaczymy!
I znów Magda będzie się skarżyć, że ze mną się nie da porozmawiać, bo cały czas tylko seriale oglądam………
Coś trzeba jednak w życiu mieć z tych przyjemności, nie tylko same zmartwienia i same obowiązki, chociaż znowu nie mogę narzekać na natłok jakichś nadmiernych  zadań do wykonywania, wszystko w normie (wiekowej, ha, ha)

Wczoraj przeczytałam w jakimś brukowcu o „kociej” historii prezesa Kaczyńskiego i zastanawiałam się, jak ten człowiek, który ma tyle serca dla przygarniętych kotków może być taki bez serca dla ludzi. Sławetny kot prezesa – Alik został przez niego znaleziony i przygarnięty wiele lat temu. To był mały kotek, potrącony przez jakiś samochód, Jarosław znalazł go gdzieś porzuconego przy drodze i  nim się zaopiekował, za własne pieniądze wyleczył i przygarnął do swojego domu, w którym Alik miał szczególne miejsce, zresztą  w sercu właściciela też, albowiem ten pozwalał kotu na różne poufałości. Kot żył tylko 11 lat, albowiem po tym wypadku był  leczony bardzo silnymi lekarstwami, które niszczyły niestety nerki. Po śmierci Alika Jarek przygarnął małą kotkę  Fionę, ale prócz tego ostatnio zamieszkał u niego jeszcze jeden kocur, nie licząc Rudego, czyli kota sąsiadki, którym też zaopiekował się podczas hospitalizacji owej sąsiadki i teraz Rudy z wielką miłością przychodzi w gościnne progi prezesowego domu , co zresztą nie podoba się dwóm prawowitym kocim mieszkańcom, czasami nawet wybuchają kocie afery.
Nie sądziłam, że kiedyś napisze coś ciepłego o tym człowieku, a jednak……… ktoś kto kocha zwierzęta z gruntu nie może być zły, widocznie  tragiczne przeżycia, które dopadły Jarosława zmieniły jego charakter. Różnie bowiem ludzie na stresy reagują, często złością, nienawiścią lub zamknięciem się w sobie, zgorzknieniem.Trudno też chyba  żyje się z piętnem tragedii, o której na pewno Jarosław wie, że do niej się w pewien sposób przyczynił, wyrzuty sumienia, obojętnie, czy kazał, czy nie kazał wtedy lądować, pożerają go każdego dnia.
I może dobrze, że ma przy sobie chociaż te futrzaki, które dają mu w pewien sposób odczucie miłości i poczucie, że jest komuś potrzebny.

Zaczęłam dzisiejszy mój wpis od bocianów, skończyłam na kotach…. lubię koty, ale przyznam szczerze, że jednak na pewno o wiele więcej wolę psy, może dlatego, że więcej z nimi miałam w życiu do czynienia.

Dzień dzisiejszy zapowiada się słonecznie, aczkolwiek jeszcze wciąż jest chłodny.
Te mury w starym budownictwie bardzo szybko wytracają ciepło i od razu robi się w mieszkaniu mało przyjemnie.
Życzę jednak pogodnego i ciepłego czwartku

i wszystko jasne

 

 

Dzisiaj znów mamy środę. Z różyczkami w rękach witam Cię  tutaj serdecznie Ulu, bo już przecież dzisiaj widziałyśmy się skoro świt na Facebooku, gdzie wspólnie wypiłyśmy pyszną, niestety tylko wirtualną kawę. Ale mam nadzieję, że doczekam dnia, gdy wypijemy u mnie w Krakowie całkiem realną kawkę, poprawimy piwkiem z sokiem imbirowym i …..już się nie mogę doczekać.
W każdym bądź razie moje zaproszenie dla Ciebie do Krakowa nadal jest aktualne, nawet bardzo aktualne. Ja wiem, że to są kilometry, które nas dzielą, ale co to dla Ciebie, takiego globtrotera, ta odległość znaczy? Tyle prawie co nic. Więc zaśpiewaj sobie piosenkę Maryli Rodowicz: Remedium, weź  do ręki zielony kamień, wsiądź do pociągu, nie, nie byle jakiego, tylko tego, który jedzie do Krakowa i…przyjeżdżaj, Czekam. Na razie posyłam Ci całuski z Krakowa, niestety dzisiaj promyczków pełnych słonka nie mogę Ci podesłać, bo ich po prostu nie ma, słonko się schowało za gęste chmury, a drzewa wiatrem zimnem  i grozą wieją.
Ale podobno znów lato ma powrócić i niech powraca, bo przecież na Twój następny wrześniowy już wyjazd musi być ciepło i pogodnie. Wszystkiego dobrego na każdy następny dzień Ci życzę i do następnej środy  Ulu.

Pis przygotowuje się do wyborów samorządowych i teraz mami emerytów 500 plus. Kupili już matki z dziećmi (a już siada pomału ten pomysł, bo przecież chcą wprowadzić wielkie ograniczenia w wypłatach), teraz „kupują” biednych emerytów. No oczywiście nie wszystkich, tylko niektórych, tych, którzy  podobno rzeczywiście pomocy potrzebują, ale najpierw obiecywali, że to 500 plus będzie wypłacane co miesiąc, teraz okazuje się, że taka wypłata będzie dokonywana tylko raz w roku.
No to czekaj teraz biedny emerycie sobie te 12 miesięcy i…albo otrzymasz wypłatę, albo nie, bo kto wie, co jeszcze rządowi do głowy strzeli, zwłaszcza po wyborach samorządowych, potem już nie będą musieli o was przecież pamiętać. Ech, łatwo się za czyjeś pieniądze coś obiecywać, prawda?

Nie podoba mi się to, co IPN robi z Wałęsą. Jakim jest on człowiekiem, wszyscy wiemy, po prostu nieco niestabilny nerwowo, wybuchowy, ale…. nie da się ukryć, że to własnie on był bohaterem lat 80- tych, to za nim poszły tłumy, w które potrafił wlać nadzieję i to on doprowadził do upadku komunizmu. Wie o tym cały świat, który pewnie teraz dziwi się tym, co się w Polsce  wyprawia. A może już świat niczemu się nie dziwi? Wie, że teraz przy rządach są ludzie nikczemni, zawistni, przepełnieni nienawiścią i chęcią zemsty. Ci, którzy teraz udają bohaterów tamtych lat, chociaż wtedy ze strachu pod łóżkami siedzieli i głowy z domu nie wystawiali. Wstyd na cały  świat, ale świat ich rozliczy i historia tez kiedyś ich rozliczy.
Jeżeli nawet kiedykolwiek Wałęsa podpisał jakikolwiek papierek, o niczym to jeszcze nie świadczy. Jakie to były czasy wie ten, kto wtedy miał podobnie jak on małe dzieci, które musiał w pewnym sensie zabezpieczyć przed grożącym im niebezpieczeństwem. Papierek, podpis, nie jest ważny, jeżeli nie niesie za sobą podłych knowań, a tych nikt nigdy Wałęsie nie udowodnił. Co prawda w pewnym środowisku, szczególnie tym prawicowym, opowiada się plotki o zdradach, które rzekomo miał Wałęsa popełniać, donosząc na swoich kolegów. Niestety nikt tego mu nie udowodnił i nie udowodni, bo jest to wierutne kłamstwo, wyssane z palca, tylko na potrzeby ludzi podłych, chcących dla partykularnych interesów wykorzystać takie  nieprawdziwe wiadomości.
Nie pomówienia, a dowody powinny obowiązywać chyba w państwie prawa. Bo powiedzieć o kimś cokolwiek umie każdy, nie każdy jednak umie udowodnić, że ma rację, że jest to prawda, szczególnie gdy nią się ona nie okazuje.
Na pewno Wałęsa miał dobre intencje, a że nie wszystko wyszło mu tak, jak potrzeba wynika gównie z tego, że często otaczał się nieodpowiednimi osobami, którzy teraz jak te robaki wyciągają z błota swoje głowy i chcą udawać bohaterów, którym nigdy nie byli, bo żyli tylko w cieniu tego prawdziwego bohatera.
I to jest bardzo smutna, nawet powiedziałabym tragiczna część naszej polskiej historii.
Bardzo dziwnych czasów doczekaliśmy się, myślałam, że zło się już nie wróci, myliłam się, wróciło i to jeszcze w gorszym wymiarze, o wiele silniejszym i o wiele bardziej brutalnym, podłym.

A jest takie powiedzenie : obyś ciekawych czasów się doczekał. Okazuje się, że nie koniecznie…….

Ucieszyła mnie wczoraj wiadomość w komentarzu od Magdy Italiana, Jednak całkiem niedługo się spotkamy w Krakowie. Co prawda na to spotkanie muszę poczekać do października, ale cieszyć już,  teraz się zaczynam.
Serdecznie Cię Madziu pozdrawiam, Kraków i ja czekamy na Ciebie.

Jak już pisałam, znów zimno się zrobiło, tak jakoś nieprzyjemnie, czemu ta temperatura tak od razu musi przeskakiwać z bardzo wysokich, na niskie i nieprzyjemne? Nie mogłaby tak troszkę wypośrodkować?

No to fajnej środy mimo wszystko życzę

 

przygotowania do rocznicy

 

 

 

Wtorek jest takim nijakim dniem, szczególnie gdy i pogoda jest nijaka.
Ani ciepło, ani zimno, słonka  więcej nie ma, niż jest, lekki wiaterek wieje i temperatura też tylko osiąga 17 stopni……
Dobrze, że nie jestem  na żadnych wakacjach, bo pewnie byłoby mi smuto, a tak…….jest jak jest.
Rano tylko przybyło mi „obowiązków” na mojej internetowej  fermie, tracę tam około godzinę, czasami i więcej, muszę przerobić to, co na noc zasiałam, czyli zrobić dywan, albo upiec chleb, czasami wyrabiam kiełbasy, potem znów sieję wolne pola, zbieram miód i….muszę uciekać, bo coś czuję, że pomału zaczynam się od tej gry uzależniać, a to nie jest zdrowe dla mojego umysłu.
Na razie myślę już o mojej rocznicy przeprowadzki, tak, tak, w przyszłym tygodniu już, a dokładnie 2 września, minie rok od mojego zamieszkania w moim kochanym małym gniazdku. Jaka jestem tu szczęśliwa, niczego więcej do życia mi nie potrzeba, naprawdę. A pamiętacie ile obaw wtedy miałam???
Zupełnie niepotrzebnie, teraz mam nareszcie swoje miejsce na ziemi, sama, ale szczęśliwa i o to przecież chodzi. Z tejże to okazji spodziewam się miłych gości, przyjdzie do mnie Diana z Rodzicami i z Ksawerym.
Właściwie to już dawno nie miałam żadnych gości i dlatego się cieszę i już sobie układam menu na tę okazję. Będą….. o, pst, to tajemnica!!!
Ale nie, nie robię żadnego wytwornego obiadu z tej okazji, raczej będzie to miły podwieczorek. No, ale na rozpracowanie planu uroczystości pozostało mi jeszcze kilka dni, na razie mam tylko  jego mgliste zarysy.
Człowiek zawsze na coś ciekawego  czeka,  czeka, że coś się wydarzy, coś, co rozjaśni szarość dnia, tę ponurą renomę każdego dzionka podobnego do siebie. Jak mawiała kiedyś moja ulubiona bohaterka z Nocy i Dni  – Barbara Niechcic, życie składa się z nocy i dni, ale czasami bywają niedziele.
Własnie te niedziele to FUN, to coś, co człowieka mobilizuje do działania. Mogą to być jakieś wizyty, albo spotkania z kimś na kawce, czy na obiedzie w restauracji. Te drugie raczej bardziej modne są w innych Landach, u nas tylko w pewnym młodym (co tu mówić), albo w biznesowym towarzystwie.
Spotykają się ludzie w restauracji i przy pysznym jedzonku omawiają swoje służbowe sprawy.
A co ja miałabym niby omawiać z kimś na takim obiedzie? jak robić zdjęcia rentgenowskie???
Nie jestem bizneswomen i nie mam aż takich dalekosiężnych planów, które musiałabym z kimś omawiać. Ewentualnie mogłabym gdzieś „skoczyć” towarzysko, ale……… no własnie z kim??? Magda Italiana jakoś o Krakowie zapomniała, chociaż ostatnio nawet ujawniła się w komentarzach na moim blogu, znaczy się czyta. Własnie z nią lubię sobie przy pysznym jedzonku (oczywiście dietetycznym) porozmawiać, może jednak i tej jesieni w Krakowie się pojawi????????
A inni znajomi? Różnie to bywa, wszyscy tacy zalatani jakoś, na nic czasu nie mają, a jeżeli już idą do restauracji, to w swoim doborowym towarzystwie, takie jest życie. Jednak muszę bardzie energicznie zabrać się za te spotkania w Kole Emerytów, widzę po moich koleżankach, po Uli i po Basi, że bardzo z takich spotkań są zadowolone.
Nie muszę przecież nigdzie jeździć z nimi na dalekie wojaże (jakoś mnie podróże nie pociągają), ale raz przy jakiejś kawce  gdzieś na mieście się spotkać i pogadać, czemu nie???
A i dotychczasowe moje znajomości zostały ostatnio całkowicie zatracone, V.I.P, już przestał być tym SUPER IMPORTANT MANEM, tak bywa……
Klimat zdecydowanie się zmienia……..
Ale nie będę się wcale tym przejmowała, kto jest dla mnie ważny bardziej, czy mniej, to nie tylko przecież ode mnie zależy.
A przecież i tak nie jestem nieszczęśliwa w samotności. Tylko czasami mi się  marzy gdzieś tam wyskoczyć…..

Dzisiaj jest nijaki dzień, wtorek, jak już pisałam, ale jutro będzie ciekawiej, bo znów w moim blogu urośnie nowa róża dla….

A jednak udanego dnia życzę.