Najważniejszy atrybut tej nocy

 

Oczywiście jest nim zegar. Gdy na tarczy zegara dzisiejszej nocy spotkają się dwie wskazówki na magicznej liczbie 12, oznaczać to będzie, że rok 2016 przechodzi już do historii, że teraz będą królowały nam liczby 2017.
Wczoraj zrobiłam już rozrachunek  bieżącego roku, teraz zamykam go już, wsadzając go pomiędzy kartki mojego kalendarza i czekam na nowe wyzwania.
I jak co roku zastanawiam się, co ten Nowy Rok mi, mojej Rodzinie, moim Przyjaciołom i mojej Ojczyźnie przyniesie.
Tak po prostu, bez patosu, bez jakichś wielkich słów, ale zawsze mam nadzieję, że ten rok, który ku mnie bieży będzie jednak lepszy niż poprzedni.
Nie mam żadnych widocznych przesłanek, aby tak sądzić, ale zawsze w człowieku jeszcze pozostaje nadzieja, a ja ją wciąż jeszcze posiadam.
Moi Kochani, czego mam Wam życzyć na ten szczególny dzisiejszy dzień? A więc dobrej, prawdziwie szampańskiej zabawy, jeżeli nawet niekoniecznie na wspaniale wystrojonej balowej sali, a w domowym zaciszu, ale za to z wspaniałymi humorami, z uśmiechem radości, z dobrą muzyką, nawet tą z telewizorów, albo z innych odbiorników. Bawcie się wesoło, nie myślcie o tym, co czeka nas w następne dni, bo po to właśnie jest ta szampańska noc by się chociaż na moment zatracić w zabawie.
Ale chociaż przez moment pomyślcie o tych osobach, którzy dzisiejszy  wieczór spędzą całkiem samotnie, może jakaś łza w oku u nich się zakręci, wspominając poprzednie Sylwestry, które spędzali z ukochaną osobą????
Pamiętajcie też o tych, którzy dzisiaj tkwią na stanowiskach swojej pracy, w szpitalach, na dyżurach, w budynkach straży ogniowej, czy na policyjnych stanowiskach, oni w całkiem inny sposób tę dzisiejszą północ spędzą, ale też pewnie będą witać nowy rok.
Nie zapominajmy o tych, którzy sylwestrową noc spędza na sali sejmowej, aby zaprotestować przeciwko burzeniu demokracji, oni też na pewno chętnie spędziliby tę noc, zresztą i podobnie poprzednie w tym wigilijny wieczór i święta Bożego Narodzenia ze swoimi Rodzinami. Ale los niestety tak chciał, na takie tory ich zesłał.
I mam jeszcze jedną do Was prośbę, o której już wspominałam w poprzednim moim wpisie.

PAMIĘTAJMY W SYLWESTRA O NASZYCH BRACIACH MNIEJSZYCH!!!!!!!
Oni naprawdę bardzo boją się  wystrzałów petard, fajerwerków. I dotyczy to nie tylko naszych domowych zwierzątek, ale i tych, które dziko sobie żyją gdzieś w lasach, czy kryją się w krzakach na polanach, te duże i te całkiem małe zamierają wprost ze strachu, nie rozumiejąc wcale, że to tylko zabawa, oni odczuwają to jako prawdziwe zagrożenie. Chwila naszego fanu nie może przykryć ich bezsilności, bólu serca i trwogi, które doznają zwierzaki, słysząc wystrzały i widząc łuny nad sobą.
Przynajmniej w tę jedną noc nie bądźmy samolubami, pępkami tego świata, bezkarnymi oprawcami zwierząt.
Dziękuję wszystkim, którzy do mojej prośby się dołączą i pozytywnie do niej się ustosunkują.

Byłam wczoraj bardzo ciekawa, co też mi Aniołek zostawił jeszcze pod choinką, dlatego z niecierpliwością oczekiwałam Ksawra. No, nie tylko dlatego, bo bardzo lubię, gdy on mnie odwiedza, bo jest to mój chrześniak, więc mam dla niego szczególną sympatię, ale jak to młody człowiek, jest ciągle zapracowany od rana do wieczora i nie często trochę czasu może mi poświęcić.
Ale powracając do meritum sprawy, otóż Aniołek wyraźnie jest na czasie, więc dostałam od niego………

Tak, tak, dostałam maskotkę – pluszowego pokeballa, takiego samego, jak używam w grze Pokemony. Musze przyznać, że bardzo mnie ten prezent rozczulił.

Nie składam jeszcze noworocznych życzeń, te zostawię sobie na jutrzejszy wpis.
Dzisiaj wstał nowy dzień, nowy, ale już pomału robi się  on starym. Minie zaledwie parę godzin i…….
Pamiętajcie, żeby o północy, w tę czarowną noc,  mocno ściskać plik banknotów w rękach – jako symbol pomyślności na nowy rok. Niech one przez następne 365 nigdy Was one nie opuszczają. Bo co prawda mówi się, że pieniądze nie są najważniejsze, ale kto z nas wyobraża sobie życie bez nich?

Dobrej Sylwestrowej Zabawy !!

DO SIEGO ROKU KOCHANI.

Ach ten Aniołek

 

Niesforny jakiś ten Aniołek chyba, zapominalski…… no, ale skoro tyle domów musi z prezentami oblecieć…….
Wyobraźcie sobie, że wczoraj telefonował do mnie Ksawery i powiedział mi, że na ul Smoleńsk, w moim starym mieszkaniu, Aniołek pozostawił mi prezent pod choinką.
Pewnie Aniołek nie zanotował, że już 3 miesiące temu się przeprowadziłam.
A więc dzisiaj czekam z drżeniem serca na prezent od Aniołka, który dzisiaj Dana i Ksawer mają mi przynieść.
Ciekawe, co to by mogło być….. Nie mam żadnej koncepcji, zresztą jeżeli chodzi o koncepcję w sprawie prezentów, które miałabym  w tym roku otrzymać, były one całkiem chybione, co nie oznacza wcale, że byłam z nich niezadowolona, skądże znowu.
Każdy prezent to tylko prezent i aż prezent.
Na przykład dostałam od Aniołka – Magdy śliczną, mieniąca się czerwono – brokatową bluzkę, teraz do tego muszę sobie sprawić ładną, czarną spódnicę, ewentualnie obcisłe getry i już mam galowy strój na następne święta, a te Wielkanocne już przecież omalże za pasem….
No tak, jeszcze dobrze nie skończył się Czas Gwiazdkowy, a ja już o następnych Świętach myślę…… ale czas tak szybko pędzi na przód, zanim człowiek się obróci, już jest inny czas, inne sytuacje, mieniają się tygodnie, miesiące, pory roku, przychodzi czas, gdy kalendarz znów przewróci kartkę na całkiem inny, nowy rok…………
Właśnie dzisiaj jest przedostatni dzień roku 2016. Jaki on był dla mnie? Można powiedzieć, że raczej bardzo dobry, aczkolwiek nie ominęły mnie stresy, ale kto ich nie ma?
Ogromnym stresem dla mnie była przeprowadzka na nowe mieszkanie. Ten stres ciągnął się za mną przez dłuższą część roku, właściwie od momentu, gdy dowiedziałam się, że zmiana mieszkania jest nieunikniona. Najpierw był szukanie nowego gniazdka, nie było to łatwe, bo kolejne propozycje z różnych powodów mi nie odpowiadały, albo była za daleko od centrum, co wiązało się z utrudnionym dojazdem, co dla ludzi starszych jest jednak pewnym problemem, to znów mieszkanie była na drugim piętrze (ach, te schody!!), albo takie małe, że na pewno z moimi meblami w nim bym się nie zmieściła, a co niby miałabym z nimi zrobić? A zresztą najlepiej jest mieszkać w swoich gratach, do których, przez  długie lata, zdążył się człowiek przyzwyczaić, prawda? Aż wreszcie trafiłam na to swoje mieszkanie, które wiedziałam, że w pełni zaakceptuję. Wiedziałam, że tu właśnie uwiję swoje nowe, ciepłe, wygodne i przytulne gniazdko.
A potem było oczekiwanie, bardzo nerwowe oczekiwanie, na wyremontowanie mieszkania no i na przeprowadzkę. I tak minęło mi osiem pierwszych miesięcy tego roku.
Aż przyszedł ten dzień, gdy po raz ostatni zamknęłam za sobą drzwi na ulicy Smoleńsk i przeniosłam się na moje nowe mieszkanko. Wtedy polało się nawet troszkę łez z oczów moich, oj polało, dobrze, że przy sobie miałam wtedy bliskie i naprawdę serdecznie oddane mi osoby, a moja siostrzenica Magda odegrała wtedy bardzo znaczącą rolę w tym ważnym dla mnie zdarzeniu, ona po prostu mnie rozumiała i wiedziała, że bardzo przeżywam rozstanie z dotychczasowym mieszkanie, była przy tym bardzo subtelna, nie pocieszała mnie w myśl idei jakoś to będzie, ona przy mnie po prostu była.
Pierwszy miesiąc nie był wcale łatwy, musiałam się przyzwyczajać do całkiem innych warunków niż miałam dotychczas.
Niby meble miałam te same, jak w starym mieszkaniu, niby pokój był urządzony całkiem podobnie jak tamten, ale……….. przez jakiś dłuższy czas miałam odczucie, że przyjechałam tutaj na wakacje, na jakiś czas i znów będę musiała wrócić do „siebie” Nie czułam jeszcze się jak w swoim domku, wszystko było takie inne, dziwne. No i ta samotność,  ta cisza, która nagle mnie ogarnęła…… Poznawałam okolicę mojego domu, szukałam dogodnych dla mnie sklepów na zakupy, miejsc do odpoczynku, na całe szczęście pobliski Park spełniał te warunki, miałam koło siebie  zieloną oazę spokoju.
I pomału zaczęłam wdrażać się w codzienność, zaczęłam czerpać przyjemność z powrotu  z pracy, czy ze spaceru na własne miejsce, które nareszcie zaczęłam nazywać swoim mieszkankiem. Pomału wrastałam w tę nową rzeczywistość i codziennie dochodziłam do wniosku, że ta zmiana rzeczywiście była dla mnie bardzo korzystna i to pod wieloma względami. Teraz, gdy minęło już od tamtego dnia cztery miesiące, rozumiem, że taka przyszłość była mi pisana, że ktoś tam na górze czuwał nade mną, bym była szczęśliwa. I bardzo dziękuję Opatrzności, że tak pokierowała moimi krokami, że pozwoliła mi na nowo uwierzyć, że życie jednak jest piękne.
Bo życie jest piękne, mimo, że czasami coś łupie w kolanku czy w kręgosłupie,  mimo że brzuszek nawala, albo w  główce coś się chwilę pomerda, pokręci, ale powinnam być zadowolona, że mogę codziennie wstać z łóżka, bo nie jestem do niego przywiązana chorobą, zażyć leki i iść do swojej pracy, gdzie spotykam się z ludźmi i gdzie czuję się potrzebna, wiąż potrzebna. Powinnam się cieszyć, że mam dach nad głowa i ciepłe, przytulne miejsce dla siebie, do którego mogę zaprosić zawsze jakiegoś miłego gościa, że mieszkam w pięknej okolicy, skąd nie jest nigdzie daleko, no i wreszcie, że mam ten swój park z Pokemonami, które też mnie odwiedzają, nie tylko wtedy, gdy wychodzę na zewnątrz, ale i przychodzą do mojego domku, by dać się złapać.
Co mi więcej o szczęścia potrzeba??  Zdrowia, zdrowia, zdrowia i tego właśnie wszystkim moim miłym Czytelnikom na ten Nowy Rok życzę.
Być zdrowym, niezależnym od nikogo i mieć koło siebie kochane osoby: Rodzinę, Przyjaciół, tych ostatnich nie tylko na necie, bo sam ciągły pobyt na internecie jest ułudny, fałszywy, zaciera obraz tego realnego świata i w sumie tworzy pustkę wokoło Ciebie, ale utrzymywać bliskie relacje także i w tym normalnym świecie, gdzie uśmiech oznacza naprawdę uśmiech, a nie tylko jakąś wykrzywioną gębę,  gdzie bijące serduszko nie jest tylko emotikonem, ale naprawdę czujesz jego obecność wśród bliskich.
Kochani!! nie wiem jeszcze co czeka mnie w Nowym Roku, stary Rok idzie do Lamusa, jak zapisany pamiętnik, nowo otwarty pamiętnik ma jeszcze wciąż puste, niezapisane strony i to od nas zależy co w nim zamieścimy.
Boję się o Polskę, ale to już wiecie, coraz bardziej ogarnia mnie uczucie bezsilności, którą nasza rzeczywistość polityczna się otacza.
Ale należy być jednak optymistą, ja wierzę, że Polska wróci w końcu na poprawne tory, że Nowy Rok przyniesie nam korzystną odmianę i możliwość oddechu pełną piersią, prawdziwie  demokratyczną piersią.
I chociaz dzisiaj jeszcze nie jest ostatni dzień roku, ale już dzisiaj  tego wszystkiego życzę Każdemu z Was, niech nam wszystkim będzie lepiej.
A na dzisiejszy dzionek życzę pogody duch i serca, bo mimo, że jest dosyć chłodno, widzę, że słoneczko optymistycznie nam dzisiaj zaświeciło.
Czyżby już  ono przeczytało mój blog i też napawa nas teraz optymizmem????

jeszcze tylko trzy dni

 

Tak, za trzy dni rok 2016 przejdzie do Lamusa.
Nie był to wcale łatwy rok, ale kto wie, co ten nowy nam przyniesie?
W polityce? Nie widzę żadnych szans na znacząca poprawę. Pis mocno się trzyma i co ciekawe, im więcej błędów popełnia, im więcej okłamuje swoich wyborców, tym bardziej ma pośród nich większe zaufanie. Tylko jak można ufać komuś, kto potwierdza nieprawdę, kto wmawia, że czarne nie jest czarne, kto na każdym kroku popiera tylko swoich zaufanych, nie licząc się z innymi? Bo rzucony ochłap w postaci 500 plus szybko się przeje, nawet tym bardzo w obecne rządy  zapatrzonym, przecież oni te 500 zł oddadzą i w podatkach i w podwyżkach, które niestety nam od nowego roku zapowiadają. Ale gdzieś te pieniądze trzeba zdobyć, więc jedną ręką rząd szczodrze rozdaje, tym bardziej szczodrze, że to nie są ich pieniądze, a dwoma rękami  nam je zabierają.
Kiedyś pis bardzo ostro krytykował poprzedni rząd za manewrowanie przy pieniądzach z OFE, a teraz zupełnie bezwstydnie po nie sami sięgają, nawet nie kryjąc się z tym, że znaczna ich część idzie do budżetowej kasy, właśnie po to, żeby utrzymać ciągłość w wypłacie tych pieniędzy na dzieci. Czyli ci pracujący teraz będą opłacać dzieciaki, tracąc to, w co sami zainwestowali, a na starość będą niestety z głodu zdychali, bo emerytury będą tak niskie, że obawiam się, że nawet nie pozwolą zapewnić podstawowych opłat, o  zapewnieniu podstawowych życiowych potrzeb   nie wspominając. A wtedy nie wiadomo, czy  te dzieciaczki, które w międzyczasie wyrosną na dorosłych ludzi, będą mogli, albo będą chcieli spłacać swój dług rodzicom, czy finansowo będą im pomagać?
Wielu z nich niestety uzna, że im się wszystko  należy, bo z lat dziecinnych i lat młodości przyzwyczajeni będą do łatwego wyciągania ręki bez dawania z siebie chociażby troszkę wysiłku. Może nie jestem sprawiedliwa, bo spora część młodzieży stara się jednak coś w życiu osiągnąć, tylko niestety warunki ku temu nie są korzystne. Niestety, ale podcięcie  skrzydeł u młodych, silnych, łaknących nowych wrażeń, nowych wyzwań  ludzi, jest wielkim grzechem. Bo to oni są nasza przyszłością, od nich zależy to, jaką Polskę będziemy mieli, no może nie koniecznie już my, ale nasi potomkowie.
Dlatego z przerażeniem patrzę, jak bardzo cofamy się w rozwoju, jak odbiegamy od tego, do czego dążą inni, jak bardzo godzimy się z tym, żeby pozwolić się zamknąć w pudełku obsesji i nienawiści do innych  i nie mieć siły na walkę o zmianę na lepsze. Nie piszę celowo na dobrą zmianę, bo taką nam już obecny rząd zafundował i jak okazało się, nie jest ona nie tylko dobra, ale jest wręcz fatalna w tym co się dzieje obecnie i w tym, co w najbliższej przyszłości nam ona przyniesie. Czarno niestety tę przyszłość widzę i jeżeli naród nie zmobilizuje się, nie znajdzie jakiegoś mądrego i odpowiedzialnego przywódcy, stoczymy się całkowicie w otchłań, w której czerń będzie prawdziwą czernią, bez promyka nadziei.
Ale wierzę w Polaków, zawsze w tragicznych dla Polski chwilach potrafiliśmy się mobilizować i walczyć z wrogiem, tylko, że niestety teraz ten wróg jest „swój”,  wypielęgnowany, ba, wypasiony na naszych piersiach……..  Rok temu zaledwie 19 procent Polaków wypowiedziało słowo TAK dla dobrej zmiany, wierząc, że ona nastąpi, czy teraz nie widzą swojego błędu??? A gdzie jest teraz te 81 procent Polaków, którzy nie wyrażali zgody na niszczenie Polski?
Kaczyński cały czas podkreśla : mamy silny mandat wyborczy, nieprawda, nie mają go, bo tylko garstka ludzi, z różnych powodów wypowiadająca się za obecnym rządem, nie może decydować o przeważającym  niezadowoleniu, wręcz sprzeciwie  z obecnej polityki.
Smutne i gorzkie są moje słowa na te ostatnie chwile starego roku. Żywię nadzieję, że Nowy Rok jednak przyniesie nam jakąś najpierw delikatną, a potem radykalną poprawę? Chociaż przyznam, czarno to widzę, a czarne u mnie zawsze jest czarne……

Dzisiaj mamy już czwartek, ponuro – bury, chociaż zapowiadali przejaśnienie i nawet słoneczne promyczki. Tak podobno, według ostatnich doniesień ze źródeł dobrze poinformowanych, jest w Gdański, w Krakowie z podanych prognoz tylko jedna się sprawdza: biomet jest niekorzystny.
Ale mam ciężką głowę, pełną chyba ołowiu, nawet nie wiem, czy druga kawa mi pomoże.
Dzisiaj popołudniu będę miała miłego gościa, przyjdzie do mnie z wizytą  najstarsza córka Magdy, Kamila, musi sobie obejrzeć nowe gospodarstwo Cioci – Babci. Mam nadzieję, że będzie się jej podobało. Tylko niestety jest to osoba bardzo przestrzegająca diety, więc żadnymi smakołykami poczęstować jej nie mogę, no chyba, ze zieloną herbatą i jabłkami.
Życzę przyjemnego dnia i przyjemnego popołudnia i wieczoru, bo taki u mnie dzisiaj się właśnie zapowiada.
No i przyjemnego oczekiwania na nieznane…….. na to, co w następnym roku będzie się działo…………..

Ostatnia róża roku 2016

 

 

Tak, to już końcówka roku i muszę zamknąć swoje rozarium aż do następnej  środy Uleczko, ale dzisiaj jeszcze jedną, najpiękniejszą z pięknych róż dla Ciebie specjalnie zamieszczam.
Za tydzień, ale już będzie to w następnym roku, znów dla Ciebie otworzę moje rosarium, aby powitać Cię w Nowym Roku i w każdą środę przyszłego roku, piękną różą.
Tak więc dzisiaj żegnam Cię różyczką Ulu, aby znów za tydzień serdecznie Cię powitać i mieć dla Ciebie na następne 365 dni dużo uśmiechu i przyjaźni.
I przecież wiem doskonale, że Ty ją właśnie odwzajemniasz, nie tylko w środy, gdy się tu spotykamy, ale codziennie, bo jesteś u mnie zawsze w blogu i czytasz to co tam wypisuję, wymyślam i może czasami nie koniecznie się do końca zgadzasz, ale przynajmniej wiem, że mnie rozumiesz.
I chciałabym, by tak pozostało nam i na przyszły rok.
A teraz przyszła pora na noworoczne życzenia Uleczku.
Na pewno będą się one zaczynały pd słów dużo, dużo zdrowia. Ono jest każdemu potrzebne, a nam, zaopatrzony, w specjalny numer peselu, jest ono tym bardziej potrzebne, aby nadal móc  spełniać swoje życiowe plany.
Właśnie, życzę Ci wielu Przyjaciół, tych serdecznych, którymi się otaczasz i pośród których spełniasz swoje może nieraz szalone plany. Ale człowiek, który takie plany posiada wciąż jest młody duchem, co wiem, że doskonale to rozumiesz.  Bo prawda jest taka, że mu stanowczo za wcześnie przyszłyśmy na ten świat, czyli to oznacza to, co kiedyś moja Darka tak kiedyś  pięknie powiedziała: Ciociu, ty nie jesteś stara, ty po prostu wcześnie się urodziłaś. I miała rację, prawda Ulu??? Przed nami jest tyle jeszcze ciekawych rzeczy do zrobienia…….
Bądź szczęśliwa i na co dzień i od święta, gdy jesteś zarówno ze swoimi Najbliższymi Magdą i jej rodziną i gdy jesteś wśród swoich Przyjaciół, z którymi dobrze się czujesz, świetnie z nimi się rozumiesz i wiesz, że na nich możesz polegać. Życzę Ci mnóstwo wspaniałych podróży w Nowym roku, możliwości poznania jeszcze wielu ciekawych miejsc, a także życzę Ci, aby Twoje kijki tak zawsze dobrze Ci służyły, byś mogła z nimi obejść cała kulę ziemską.
DOSIEGO ROKU Uleczku. POMYŚLNOŚCI !!!!!

A w górach sypnęło śniegiem. Ci, którzy tam się wybierają pewni są z takiej sytuacji bardzo zadowoleni. A niech im tam, byleby tylko w Krakowie nie było tego białego puchu za wiele.
Najwyżej co można tylko współczuć tym, którzy w rejon Zakopanego chcą dzisiaj się dostać. Co chwilę w TVN -24 pokazują olbrzymie korki, które panują na popularnej zakopiance.
Czas podróży z Krakowa do Zakopanego, a jest to około tylko 100 km trwa aż 3,5 do 4  godzin. Przykro siedzieć w takim samochodzie, który porusza się z prędkością 1 kilometrów na 5 godzin. Chyba odechciałoby mi się takiej podróży. A co muszą czuć kierowcy, zwłaszcza Ci, którzy lubią sobie dodać gazu na drodze?
Ale potem, gdy już szczęśliwi turyści dotrą na miejsce, pogoda wszystko im wynagrodzi. Ale narciarze muszą bardzo uważać, albowiem zapowiedziany jest trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Wystarczy moment nieuwagi, złe ustawienie nart i olbrzymia siły śnieżnej lawiny może porwać nawet najbardziej wytrawnego narciarza. Zagrożenie lawiną jest też niebezpieczne dla turystów, szczególnie nierozważnych  i lekkomyślnych wędrowców, dla których obce są wyznaczone trasy i często usiłują iść trawersem, na ukos.
Ej ludkowie przebywający teraz w górach, uważajcie na siebie, szkoda tracić życia, skoda tracić zdrowia.
Ja w każdym bądź razie nigdzie się  poza Kraków nie ruszam, nawet do Modlnicy nie jadę, będę się cieszyła sylwestrowa nocą w swoim mieszkanku.
Swoją drogą, ciekawe, czy jakieś fajerwerki do mnie tutaj dotrą. Ja co prawda nie jestem ani psem, ani kotem, a za bardzo ne lubię, gdy nadmiernie strzelają.
A co mogą właśnie o tym myśleć bojący się takich odgłosów zwierzątka. Tym bardziej, że wszystkie odgłosy, które docierają do ich uszu są o wiele intensywniejsze niż te,, które do ludzkich uszu docierają.
Dlatego dołączam się do apelu tych, którzy występują w obronie naszych czworonożnych przyjaciół : nie bądźcie samolubni i bezmyślni, może fajerwerki ucieszą Wasze oczy, ale pomyślcie o tych bezbronnych istotkach, których serca będą zamierały ze strachu przy każdym takim wystrzale.
A jeżeli już koniecznie musicie te fajerwerki puszczać, zabezpieczcie wcześniej swoje zwierzaczki tak, by te okropne dla ich uszu odgłosy do nich nie docierały, by rozbłyski ognia nie drażniły ich oczu. Bądźcie w pobliżu, żeby móc ich pogłaskać, przytulić, tak by czuły się one bezpieczne.
To taki mój osobisty apel, albowiem zawsze żal mi tych naszych czworonogów, czuję podobnie jak i oni strach.

Miłej środy

Dzień dobry po Świętach

A ponieważ już czas świąteczny jest za nami, jesteśmy nieco nimi zmęczeni (a powinniśmy być właśnie wypoczęci), bo i gości mnóstwo było i gwar i rozgardiasz, nie wspomnę o dobrociach na stołach stojących, którym nie dało się po prostu oprzeć, co obciążało nasze brzuszki, więc dzisiejszy dzionek rozpoczynam skromnie, od kawusi, która notabene przybyła do mnie prosto z Gdańska.
Do domu wróciłam już wczoraj wieczór. Rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy, które miałam w Modlnicy, posegregowałam, nastawiłam pranie…. i dobrze się poczułam. Jednak bardzo lubię swoją „samotnię’, chociaż wczoraj jakieś dziecko nade mną tupało w podłogę swoimi nóżkami może to były jeszcze ostatnie świąteczne pląsy????.
Kiedyś pisałam o moich życzeniach w przeddzień moich imienin, nie wszystkie się niestety spełniły, na przykład nie wygrałam miliona w Lotka, ale najważniejsze, że jedno, to naprawdę po cichu i niezaplanowanie wypowiedziane ,się spełniło. Nie mogę zdradzić mojej słodkiej tajemnicy, musicie uwierzyć  mi na słowo.
A teraz tylko wypada czekać na Sylwestra, na Nowy Rok, który spędzę u siebie w domku, bez żadnych szaleństw, przy telewizorze i przy komputerze, chociaż znając życie, znów program telewizyjny będzie do kitu. Ale co tam, zawsze pod ręką mam swoją kanapę, mogę się więc położyć spać o dowolnej godzinie. A że prześpię Nowy Rok? Trudno, tak bywa
Nie mam dzisiaj jakoś koncepcji do pisania mojego postu. Może to pewne rozleniwienie po świętach. Fakt, internet działał w Modlnicy bardzo opornie, okropnie długo ładowały się strony, co zniechęcało do korzystania z tego okienka na świat.
I bardzo dobrze, ograniczyłam go tylko do zamieszczenia krótkiego powitania na Face, a także do niedługiego wpisu w moim blogu.
A może to winny jest temu mojemu zniechęceniu orkan Barbara? Takie piękne imię, a takie szkody przynosi.
Właściwie w Krakowie aż tak bardzo nie jest odczuwalny ten „wiaterek”, drzewka owszem, nieco się chwieją, ale może i on działa tak depresyjnie na psychikę?
Najgorzej jest w północnej Polsce, szczególnie nad Bałtykiem, gdzie szaleje sztorm. Morze jest wzburzone, jakby wszystkie diabły nagle zaczęły mieszać wielkimi łopatami i widłami  w wodzie. Ale to minie, to i tak nie ma żadnego porównania z prawdziwymi orkanami, które panują na przykład w Stanach, czy na wschodzie, powodując tsunami.
Wszystko mija, czas mija, rok mija, tylko buta rządu nie mija. Kaczyński ma coraz lepszy humor i jest coraz bardziej wyrazisty w swoich wiekopomnych stwierdzeniach, Ostatnio odważył się nawet powiedzieć, że z Putinem należy rozmawiać z pozycji siły. Ha, ha, ha, już widzę Kaczorka, jak szybko ucieka na swoich krótkich nóżkach i w mysiej dziurze się chowa, gdy Wielki Brat ze Wschodu  tupnie nóżką i „przemówi”.
Tylko po co Kaczyński się tak ośmiesza? Przecież te wszystkie jego złote myśli nie pozostają tylko w kraju, przedostają się za granicę i to wcale nie przez skargi na rząd, o co bez przerwy oskarżana jest opozycja – Kaczyński chyba nie rozumie, że mamy już XXI wiek i technika przekazu informacji  jest bardzo rozwinięta. Gołębie z listami już dawno nie fruwają…….

Życzę spokojnego dzisiejszego dnia, bez żadnych wzlotów i upadków, trzeba pomału przyzwyczajać się do normalnych ni, chociaz przed nami znów dłuższy weekend i to jaki….sylwestrowy.
Na razie.

tak właściwie

 

Można by rzec Święta, święta i …….po świętach.
Bo już dzisiaj świętowaniu koniec nadchodzi. Jeszcze kilka wspólnych chwil i trzeba zapomnieć o dobrym czasie, znów do swoich codziennych obowiązków powrócimy.
Wczorajszy dzień nie należał do moich najlepszych dni, bo nieco się pochorowałam, było mi zimno, bolała mnie głowa i brzuszek, więc spędziłam go śpiąc pod kocykiem.
Wiem, nieładnie do kogoś w gościnę przyjechać i chorować, ale to była siła wyższa.
Rzeczywiście chyba nieźle mnie trafiło, bo nawet wieczorem papierosek mnie nie nęcił i nie wychodziłam na niego na to mokre, zapłakane pole.
A miało być tak pięknie….miały być piękne białe święta, a tu deszcz wszystko popsuł.
Dzisiaj zbieram się już do Krakowa, do domeczku, będę miała troszkę ciszy dla siebie, chociaż wczorajsze popołudnie było nadzwyczaj głośne, tyle ludzi przy stole, każdy coś ciekawego chce opowiedzieć, do tego dzieciaczki, które sobie latały po całym mieszkaniu wesolutko, właściwie taka nieco bardziej ruchliwa i ciut głośniejsza odmiana od czasu do czasu się przydaje. I chociaż było bardzo miło, jednak już troszkę tęsknię za swoim cichym mieszkankiem i tą niezależnością, chyba już za bardzo się do niej przyzwyczaiłam.
Dziękuję Magda i Jacek za przemiłą gościnę, ale ja już chcę do mojego domeczku jechać……..
W dodatku mam tu dość spore kłopoty z netem, który wiesza, mój laptop też dziwne harce wyprawia i nie bardzo szybko się strony otwierają, tak więc byłam zmuszona do ograniczenia mojej bytności na Face Booku, także i na innych stronach, więc i wiadomościami ze świata jestem uboga, ale przeczytałam o tej strasznej katastrofie samolotowej nad  Czarnym morzem, w której zginęli członkowie znanego rosyjskiego chóru Aleksandrowa – straszna tragedia, lecieli, aby dać koncert w Syrii i niestety zaraz po stracie samolot zleciał do morza, ani jedna osoba nie uratowała się ………
I tak sobie pomyślałam, jak to jedna sekunda, jedna zła decyzja może zamienić w tragedię losy wielu osób i ich rodzin. Jestem głęboko poruszona tą tragedia i wyrażam głębokie wyrazy współczucia dla tych rodzin, dla których zawsze Święta Bożego Narodzenia kojarzyć się będą z bólem i wielkim żalem.

Nie dla wszystkich te święta były serdeczne i rodzinne. Myślami jestem z tą częścią opozycjonistów, którzy Wigilię i świąteczne dni spędzali na sejmowej sali w proteście przeciwko łamaniu praw demokracji w naszym kraju.  Na szczęście  nie byli całkiem sami, opuszczeni, spotkali się bowiem w te ciężkie godziny z wieloma wyrazami serdeczności i poparcia osób, którzy te godziny spędzili w ramach współodpowiedzialności  i współczucia dla osób strajkujących w Sejmie. Tylko nasz rząd nie za bardzo w  jakichkolwiek  tym problemem się przejmował, oni po prostu świętowali………. troszkę jest to lekceważący sposób podejścia do sprawy, przesłanie ich było takie: skoro chcą strajkować, nie świętować, ich sprawa.
Nie, nie tylko ich, także, a właściwie można powiedzieć głównie jest to sprawa rządzących, by tak próbować wszystko urządzić, żeby do takich sytuacji nie doprowadzić.
Ale skoro  ten rząd ma całkiem inne priorytety…….skoro chcą rządzić niepodzielnie i według zasad jednego Naczelnika…… pewnie ich ten problem nie zainteresował, zasiedli za stołem i dobrocie tych świąt zajadali, sorry, to świadczy tylko o ich niesamowitej arogancji politycznej.
Na tym pozostawię już ten temat na nowe moje wpisy.
Życzę wszystkim miłego spędzenia tych świątecznych godzin.

Merry Christmas

 

 

 

Wigilia w Modlnicy przeszła w bardzo przyjemnym nastroju. Nawet pogoda odpowiednio się przygotowała i…wieczorem sypnęło  nam śniegiem.
Przy  wigilijnym stole zasiadło aż 16 osób, wszyscy uprzejmi, weseli i szczęśliwi. Jacek wprowadził zakaz rozmowy o polityce – karą miało być przymusowe zesłanie na 10 minutowy pobyt na tarasie, może dlatego właśnie tak było przyjemnie, chociaż już od sam koniec wieczoru troszkę zahaczyliśmy o bieżące sprawy w Polsce, na szczęście większych sporów nie było.
Potraw było bez liku, bo i barszcz z uszkami i pierogi ruskie, a także z kapustą i grzybami, kilka rodzajów smażonej  ryby, w tym oczywiście  królował karp, był kompot ze suszonych owoców, makownik, kutia, którą sama przygotowywałam, a już pod koniec obchodziliśmy uroczyście moje imieniny, więc na stół wjechał mój tort kokosowy i do tego ajerkoniak. Byłam bardzo wzruszona, bo odśpiewano mi kilka zwrotek tradycyjnego sto lat  i nawet łezka zakręciła się w moim oku. A po wieczerzy dzieciaki na tarasie zapalały sztuczne ognie.
Miałam jeszcze iść z odwiedziny do Maćka, ale niestety kondycyjnie nie wytrzymałam i musiałam się położyć, no cóż, przyznam szczerze, łakomstwo troszkę mnie pokonało, ale przy tylu wspaniałych potrawach trudno się oprzeć pokusie, zwłaszcza, ze tradycja mówi, że należy spróbować wszystkich potraw po troszkę, by przyszły rok był dostatni i szczęśliwy.
Za to dzisiaj rano wstałam z głową tak ciężką, jakbym była na wielkim kacu (a przecież wypiłam tylko jeden niewielki kieliszek ajerkoniaku), ale to pewnie dlatego, że jest pogoda całkiem niesympatyczna, patrzcie, wczoraj padał śnieg, a dzisiaj niestety już deszcz i w dodatku jest okropne wietrzysko, tak, że na tarasie zapalony papieros prawie w ogóle nie smakuje. Ale co nałóg, to nałóg, od czasu do czasu muszę jednak „przewietrzyć się” na tym tarasiku, otulona kurtką, kapturem i szalikiem.
Teraz czekamy na gości, z którymi siądziemy do uroczystego świątecznego obiadu. I znów będzie w domu harmider, coś się będzie przynajmniej działo. A ja tak już od tego rodzinnego zgiełku odwykłam……przyda mi się więc taka zmiana, przynajmniej od czasu, do czasu.
Jutro wieczorem znów do swojej „samotni” powrócę…….
Życzę wszystkim przyjemnych rodzinnych rozmów i przekomarzań przy świątecznym stole, tylko nie o polityce, pamiętajcie, za karę grozi 10 minut odosobnienia na zimnym i wietrznym tarasiku 🙂 🙂 🙂

w Wigilijny dzień

 

 

 DING DONG  DING DONG
Życzę Wam Wesołych Świąt.
Byście zdrowi  wszyscy byli,
wśród Rodziny weselili
Kolędy pięknie śpiewali
I Jezuska wychwalali
Za Wigilijnym zasiedli stołem
i głośno wszyscy  śpiewali społem
Cicha noc, święta noc
łask przynosi Bożych moc.
W stajence nam narodzony
Pan Niebiosów obnażony
choć ubogi, miłością  bogaty,
przynosi do każdej chaty
dobrą każdemu nowinę :
odkupi nam naszą  winę
i z grzechu zmyje oblicze,
powstrzyma Boże bicze.
Więc Go dziś przywitajmy
radośnie Dzieciątku śpiewajmy
Radujmy się w ten magiczny czas,
by miłość wciąż się tliła w nas

Blog pośpieszny

 

 

 

Pośpieszny, bo wstałam co najmniej o godzinę później niż planowałam, ale to są skutki mojego nocnego buszowania.
Zasnęłam poprawnie, około 23, ale już o 2 w nocy sen odleciał i…..oj różne rzeczy robiłam, prałam, potem godzinę później wywieszałam pranie, próbowałam kutię, grałam w Pokemony, buszowałam po  Face i po Onecie, straszne, gdy w nocy spać człowiek nie może.
Wreszcie włączyłam sobie swojego „usypiacza”, czyli serial „Rodzina Zastępcza”  i…..nareszcie znów zasnęłam..
A teraz już wszystko muszę robić  w zwiększonym tempie, bo za niedługo przyjedzie po mnie Magda i jadę do Modlnicy. Już świątecznie.
A tu jeszcze rzeczy nie popakowane, okropieństwo. Ale przecież musiałam dać swój znak  na Face Booku i oczywiście koniecznie w moim blogu.
No to idę się dopakowywać, niby jadę tylko na 3 dni, ale trochę ciuchów zabrać muszę, wszak to święta, więc trzeba odświętnie wyglądać..
W Modlnicy też czeka mnie trochę roboty w kuchni : sosy, sałatka, tort………..
Aha, gdy kutia już się porządnie „przegryzła”, okazało się, że jednak jest wspaniała.Przynajmniej mi bardzo smakuje, myślę, że i gościom również będzie smakowała.
A tak się bałam, że coś będzie nie tak
A pogoda?? –  ponura oczywiście, potem pewno będzie słonko, chociaż na dzień dzisiejszy przewidują właśnie zachmurzenia, przynajmniej w Małopolsce.
A kolanko? dziękuję, boli jak cholera, oj, już mnie nasz przychodniany lekarz straszył operacją, brr, następnej operacji już nie chcę!!!
Ale cierpieć też nie chcę….
A polityka??? Cóż, wszyscy widza jak jest……..co tu będę dodawała lub ujmowała. Co będę się indyczyła w ten świąteczny czas? Czekam szczęśliwego rozwiązania politycznych sporów, może Nowy Rok coś przyniesie? Na razie biedni politycy okupujący salę sejmową postanowili tam tkwić przez całe Święta, Nowy rok, aż do następnych obrad 11, czy 12 stycznie. Współczuję im, współczuje ich rodzinom, święta bez mamy, bez żony, bez dziecka…….

Właśnie, właśnie, dzisiaj jest 23 grudzień, czyli wigilia moich imienin, a dotąd było tak, że to co sobie w tym dniu umyśliłam, żeby mi się spełniło, a jeszcze do tego dodałam słowa, ale to niemożliwe, okazało się, że jednak to lub te marzenia jednak się spełniały.
Więc może spełni się to wypisane wyżej i coś jednak w Polsce na korzyść się zmieni?
No dobra, dodam w takim razie jeszcze jedno marzenie, też raczej niemożliwe : wygrana w Lotka, ale nie trójkę, czy czwórkę, jak szaleć, to szaleć, niech to będzie szóstka i to solo, bez współ wygrywających. Za duże marzenie???? no to jeszcze jedno, ale…. o tym nie wspomnę, bo chciałabym dostać pod choinkę…..
Odpowiem Wam już po świętach, które marzenie się spełniło.
A na razie…..znikam.
Miłego piątku.

dzisiaj już czwartek

 

 

Dzisiaj naprawdę nie mam czasu na długi wpis, bo dzisiaj jest dzień gospodarczy i razem z Renią robimy totalne porządki przedświąteczne, więc rozgardiasz jest w całym mieszkaniu i nawet mam utrudniony przez to dostęp do internetu. Ale potem będzie pięknie, zwłaszcza, gdy zawisną jeszcze świąteczne ozdoby. Jedną z nich jest świąteczny wieniec z gałęzi jodły z kwiatkami Bożonarodzeniowymi  czyli z tzw Gwiazdą Betlejemską, dostałam ten wieniec w prezencie świąteczno- imieninowym od Reni, która sama go w domu utworzyła. est prześliczny.
Ale tylko napiszę, że moja kutia już jest gotowa – przyrządzałam ją dzisiaj rano i…no nie wiem, jest trochę inna, niż te poprzednie, może mniej słodka, ale to i lepiej, bo nadmiar słodyczy nie jest wskazany, a jest tam w środku  tyle wspaniałych bakali : i daktyle i rodzynki i figi, skorka pomarańczowa a także orzechy i migdały, nie wspominając o miodzie, tak więc jest w niej sporo naturalnej słodyczy i nie trzeba jej cukrem dosmaczać Bo cukier to wróg człowieka, nawet dziecko to wie. Oczywiście prócz maku jest w niej też i ugotowana pszenica. Potrawa rodem ze wschodu i u nas się przyjęła, a jak już pisałam, zawsze pamiętam ją z moich dziecinnych lat na wigilijnym stole.
Oj, kto będzie takie pyszności robił, gdy mnie zabraknie…….  Zresztą podobnie będzie pewnie i z tortem kokosowym, teraz już takich tortów się nie piecze.
Z lat dziecinnych wspominam jeszcze przepyszny tort Fedora, który też przygotowywało się u nas w domu na Święta i inne specjalne okazje, też nie słyszałam, żeby był teraz popularny.
Jest to tort, który się nie piecze. Składa się on z bardzo delikatnych  3 opłatków, podobnych do tych, którymi się dzielimy przy wigilijnym stole, z tym, że każdy taki opłatek jest wycięty w spory okrąg  i przełożony kolejno trzema masami: z masą z tartych orzechów, z tartych migdałów i z masy czekoladowej.  Wierzch tortu i boki smaruje się masą czekoladową, a potem posypuje się ją tartymi orzechami. Ewentualnie można zastąpić opłatki waflami.
Ten wykwintny smakołyk po raz pierwszy został podany w Paryżu w roku 1882 u „Maxima”, na cześć Sarah Bernhardt, która zagrała główną rolę w melodramacie „Fedora”
Ten tort ma tylko jedną „wadę”, jest niesamowicie kaloryczny, więc dla uważającym na wagę i…diabetykom stanowczo nie polecam.
Ale od czasu do czasu można sobie pozwolić na male szaleństwo, prawda??
Zresztą wszystkie wigilijne, a potem świąteczne przysmaki są rozpustą dla brzusia, więc polecam umiarkowanie w jedzeniu i piciu. Tylko kto potrafi nie ulec pokusom stołu?
Wigilia u Magdy będzie „składkowa”, to znaczy każdy z dorosłych coś pysznego przyniesie, na mnie wypadła właśnie kutia, którą i tak tylko ja potrafię zrobić, Agnieszka przyrządza barszcz z uszkami i zupę grzybową, Babcia Irenka ugotowała kapustę z grzybami, a Magda i Jacek smażą karpia i łososia.
Dla dzieciaczków, które stronią od ryby (och, te ości) będą pierogi z kapustą i pierogi ruskie. Magda dodatkowo jeszcze przygotowuje kompot z suszonych owoców, a Babcia wypieka makowce i serniki. Jednym słowem jedzenia będzie aż nadto.
Zresztą o mięsiwo  i odpowiednie do nich sosy na Iszy i II dzień Świąt też zadbał Jacek, będą jeszcze też i różne sałatki, jarzynowa Babci Irenki i moja z indyka, zielonego groszku i kukurydzy, a wędliny też już są zakupione, ja kupiłam tę wędlinę, którą sobie wcześniej upatrzyłam, czyli schab z tłuszczykiem, jest pyszny, lekko podwędzany, kupiłam go w końcu w sklepie o nazwie Tradycyjna Kuchnia. Jak tradycja, to tradycja.
Oczywiście Wigilię rozpoczniemy od opłatka ( u nas  smaruje się go lekko miodem), którym będziemy się łamać i życzyć sobie szczęścia i zdrowia na cały następny rok.
Wigilia już pojutrze, a do Modlnicy jadę już jutro rano, będę piekła tam wraz z Olcią tort kokosowy, będę robiła moją sałatkę i przygotowywała sosy, oczywiście obowiązkowo będzie sos tatarski, który jest nieodzowny do karpia w galarecie (u nas po żydowsku), a także sos Cuberland i sos chrzanowy, jako dodatek do wędlin.
Oj, będzie biedny ten mój brzuszek, gdy będę chciała wszystkiego popróbować. Bo on się okropnie buntuje, gdy dostaje czegoś w dużych lub licznych porcjach. Musze wziąć na miarkowanie….
A teraz za oknem świeci pięknie słoneczko i bardzo dobrze, bo może moje stawy troszeczkę mi „odpuszczą”, a za chwile zbieram się już do pracy.
Życzę mile spędzonego czasu  w kuchni, przy przyrządzaniu pyszności, tylko nie zapominajcie, że w tych nieco bardziej pracowitych dniach trzeba koniecznie znaleźć trochę czasu i na odpoczynek, by potem, przy świątecznym stole nie paść na nos.