41 D D K S C Z
MAMA, MAMUSIA, MATEŃKA
– jak pięknie te słowa brzmią.
Moja Mama umarła, gdy miałam zaledwie 10 lat.
Krótko dane mi był cieszenie się Jej dobrem, Jej ciepłem, Jej miłością.
Niewiele pamiętam z tamtego okresu, tylko wyrywkowo mam gdzieś przebłyski wspólnych chwil.
Zachorowała, gdy miałam 9 lat, nie rozumiałam wtedy jeszcze, co to znaczy, że musi odejść.
Nie pogodzilam się nigdy z tym rozstaniem, zawsze bardzo mi Jej brakowało.
I nadal brakuje, chociaż zdaje sobie sprawę, że czas nieubłaganie pędzi na przód.
Nigdy też nie dane mi było być matką, czego bardzo żałuję.
Nadal tkwią we mnie niespełnione pokłady miłości, mogę nią obdarowywać teraz rodzinę mojej siostry, bo warto, bo i oni odwzajemniają moją miłość, teraz już następne pokolenie, dla których jestem Kochaną Ciotką Ewą – przynajmniej tak mi się wydaje…….
Jednak dzisiaj czeka mnie miły dzień. Co prawda pracowity, ale miły.
Dosyć dużo pacjentów zapisało sie do pana doktora ” od skoliozy „, więc napewno wiele tych zdjęć pokrzywionych, biednych kręgosłupów dziecinnych dzisiaj będzie mi dane robić, ale przynajmniej mam obiecaną dodatkową premię za tą sobotnią, rentgenowską działalność.
A potem jadę na wieś na wielki piknik z okazji Dnia Matki..
Myślę, że moja siostra będzie dzisiaj szczęśliwa, mając kolo siebie wszystkie swoje dzieci, wnuki….
I ja też będę się dobrze bawiła, mimo, że ….. nie, nie będę przecież sama, będę miała wszystkich najbliższych koło siebie i bez pana K świetnie się obejdę.
Jego strata……….