śnieżna sobota

 Dzisiaj ostatni dzień stycznia, przed nami najkrótszy miesiąc roku – luty

Akurat kończy się pierwszy turnus ferii, w poniedziałek zaczyna się drugi. A tu zima powróciła wielkimi krokami.
I dobrze,, te kończące ferie dzieci mają jeszcze co najmniej dwa dni śniegu, a te zaczynające już ferie mają świeżutki śnieg pod nartami.
Czyli sprawiedliwość dla obu grup. Nasze, małopolskie  dzieciaczki rozpoczynają swoje zimowe wakacje za dwa tygodnie, ciekawa jestem, czy też dla nich aura będzie taka łaskawa?.

Dzisiaj wkurzyłam się na maxa na Almę, bo znów do mnie zatelefonowali, że nie mają  tym razem aż trzech produktów. Na nic moja interwencja i ich przeprosiny, nadal są to Delikatesy Obciachu, mający klientów głęboko w ….. .
A podobno na zwykłych półkach w Almie są te produkty, jeżeli chcą wprowadzać wysyłkę powinni mieć to, co oferują, ja przecież towaru nie wybieram sobie z głowy, tylko z ich propozycji ze strony, zresztą, że jest to sklep delikatesowy, przynajmniej tak się reklamują, wcale nie wymagałam od nich jakichś bardzo wyszukanych potraw. Gdy pani wymieniła już trzeci towar, którego mi nie dostarczą, zdenerwowałam się i powiedziałam, że rezygnuję z całego towaru.Nie chcę już nic więcej z nimi mieć do czynienia. Jakieś niewielkie zapasy jeszcze w lodówce mam, na kilka dni starczy, a potem dopiero pomyślę, gdzie będę robiła zakupy.
A miało być tak wspaniale, pani dyrektor obiecała wprowadzić zmiany naprawcze, widać też robi z gęby kalosze. I jak tu nadal w taką firmę wierzyć?

Kiedyś to była naprawdę porządna i solidna firma, którą polecałam innym, dzisiaj twierdzę z całą stanowczością, że taką nie są, przynajmniej te delikatesy wysyłkowe (raz jeszcze powtarzam) są  DELIKATESAMI WIELKIEGO OBCIACHU !!!!

No dosyć tego mojego rozindyczenia, bo to i tak nic nie da. Szkoda tylko moich nerwów.
Dzisiaj moja ulubiona sobota, posiedzę więc sobie w ciepełku domowego ogniska, nikogo nie denerwując i przez nikogo nie denerwowana.
Wszystkim życzę miłej soboty i tym na stokach i tym spędzającym ją w inny sposób.

dla przeciwwagi

Znudził mi się biało- szaro-bury kolor za oknem i tak sobie dla przeciwwagi i dla poprawienia humoru wstawiłam troszeczkę zieleni, troszeczkę słońca… i kotki dwa. Białego też jest troszkę, ale takie te kwiatki są wesołe, z żółciutkimi środeczkami…..

A po za tym mamy dzisiaj piątek. piąteczek,  piątunio, jak mawia nasz Jaś.
Obudziłam się w nie najlepszej formie, w  nie najlepszym humorku, na poprawę formy zadziałałam Nimesilem, na poprawę humorku może jakiś uśmiech mi pomoże?
Wczoraj horoskop przepowiedział mi bardzo wielką wygraną w Lotka, przecież ja sama o tym wiem!!!!!

Wczoraj  była u nas Lucy (koleżanka Moniki) i właśnie mi opowiadała o jakiejś znajomej, która jest kilka miesięcy po operacji bariatrycznej  i schudła już ponad 30 kg.
Podobno jest bardzo zadowolona, wręcz szczęśliwa, te 30 kg mniej pozwoliły jej na lepszy stan zdrowia, nie ma kłopotów z chodzeniem, nie ma bóli kręgosłupa.
Takie słowa właśnie mnie utwierdzają, że podjęłam dobra decyzję, bo wciąż słyszę wokoło sprzeczne wypowiedzi na ten temat, a termin mojej operacji zbliża się wielkimi krokami.
Zainteresował mnie wczoraj artykuł o relacji pomiędzy taką operacją a cukrzycą. Okazuje się, że nawet w 85 do 90 procentach cukrzyca potrafi się albo całkowicie cofnąć, albo (głównie w przypadku  cukrzycy insulinozależnej) wartości cukrzycy znacznie spadają, nie dając już ubocznych skutków, np. zagrożenia chorobą stopy cukrzycowej, czy niewydolnością krążeniowąj. Nawet pewien pan profesor ustosunkował się do tej sprawy, twierdząc, że bardzo często interniści są zdecydowanie przeciwni takiej operacji, która w rezultacie jest prawie jedynym ratunkiem dla osoby bardzo otyłej, odsuwając tym od niej prawdziwe zagrożenie życia.  Na zachodzie już od wielu lat pacjenci z cukrzyca i z bardzo podniesionym wskaźnikiem masy ciała BMI ( powyżej 45) są z łatwością kwalifikowane do takich operacji. U nas operacje bariatryczne można rzec są wciąż  „nowością”, chociaż takie operacje od wielu lat w Polsce się wykonuje.
Innym bardzo wielkim zagrożeniem dla grubasów jest nadciśnienie, prowadzące do udarów mózgu i zawałów – tu również znacznie spadają wartości takich zagrożeń, prawie do minimum.
Reasumując, nadal, mimo pewnych wątpliwości jestem zdecydowana na podjęcie się tej operacji, tylko zależy jeszcze, czy mnie zakwalifikują do niej, czy wszystkie badania będą dobre. Szczególnie chodzi o sprawy kardiologiczne, bo już nie jeden, który miał serce jak dzwon po drugiej stronie tęczy teraz spaceruje.
Przede mną jeszcze pełne 2 miesiące, w ostatnich dniach marca idę na Klinikę Chorób Wewnętrznych, gdzie w ciągu 2-3 dni zrobią mi stosowne badania, a potem, tuż po Świętach Wielkanocnych, idę dziarskim krokiem prosto na stół operacyjny. Muszę być dzielna, skoro już niebawem przekroczę tę magiczną liczbę 65 lat mojego życia, następne 65 lat muszę przeżyć w zdrowiu, w  spokoju i  w szczęśliwości i poczuć wreszcie ten luksus i smak życia.
Kto wie, może  ktoś z mojego kręgu rodzinnego, teraz bardzo temu przeciwny, jednak w najbliższym czasie zdecyduje się na podobny krok, widząc, że wyszło mi to tylko na zdrowie.

Miłego piątku życzę

nic ciekawego


Nic specjalnego wczoraj właściwie się nie działo w moim życiu. Przyszłam z pracy tak śpiąca, nie wiem czemu, bo przecież poprzednia noc ładnie przespałam, chwilkę posiedziałam przy telewizorku, nawet do końca nie oglądnęłam sobie serialu o Leśnej Górze ( fakt, oglądałam go wcześniej, czyli z wyprzedzeniem na Ipli),więc po godz 21 poszłam się umyć i przed wpół do dziesiątej leżałam już w łóżku, co dla mnie jest niesamowita sprawą, przecież o tej porze ja dopiero  zwyczajowo”zaczynam życie” Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, chyba szybciutko (co prawda na mojej Ipli szła „Rodzina Zastępczą”), ale chyba nie dotrwałam nawet do oglądnięcia jej połowy).  Spałam smacznie do…godz 3.10, potem wstałam,  trochę się pokrzątałam po domku, zjadłam nocne śniadanko i jeszcze poszłam troszkę podrzemać w rytm mojej usypianki,  czyli  dalszej części „Rodziny Zastępczej”
Czy  jestem wyspana? i tak i nie, bo niby spałam w sumie prawie 8 godzin, tylko po co mi była ta przerwa w nocy?

Dzisiaj oglądałam w TV nietypową amerykańską kampanią społeczną przeciw przemocy. Była to fikcyjnie przeprowadzona rozmowa pomiędzy panią, która zamawiała pizzę w  policyjnej placówce.
Pani świadomie zadzwoniła na numer alarmowy, aby zwrócić przez nietypowe zamówienie uwagę policji, że coś niedobrego dzieje się w jej domu.
Nie mogła oficjalnie wzywać pomocy, bo prześladowca, najpewniej jej mąż, siedział wraz z nią w pokoju, liczyła, że w ten sposób zwróci uwagę policjanta na swoją niebezpieczną sytuację, oczywiście pod warunkiem, że trafi na inteligentnego człowieka, który rozpozna w jej rozmowie apel o pomoc.

Czego uczy nas taka kampania?. W wielu domach dochodzi do zastraszania, najczęściej to kobieta pozostaje wtedy pod presją słowną, lub wręcz siłową, co gorsza jest bezsilna, nie mogąc znikąd dostać pomocy. Może akurat komuś przyjdzie do głowy podobny pomysł, aby w takiej sytuacji postarać się o zorganizowanie pomocy w jakiś nietypowy sposób, tak, aby prześladowca nie zorientował się o co jej chodzi.
Nie jest to na pewno takie łatwe, albowiem wtedy taka osoba jest tak zestresowana, że trudno jest się jej wysilić się na szukanie pomysłów, ale z kolei walka o przetrwanie bywa bardzo silną motywacją do przeprowadzenia nieraz i heroicznych działań, o których siebie nawet nie podejrzewamy.
W każdym bądź razie taka powyższa kampania może dać komuś w przyszłości szansę na pomysł  wyplątania się z groźnej dla niego sytuacji.
Tylko obawiam się, że w naszym przypadku policja utwierdziłaby się tylko w przekonaniu, że ktoś robi głupi kawał przez telefon i na pewno by nie zareagowała.
Chociaż…. ostatnio słyszeliśmy o kilu wypadkach, gdy przez telefon policjant, lub ratownik udzielał porad jak postępować w chwili zagrożenia do czasu, gdy prawdziwa pomoc nie dotarła na miejsce zdarzenia.
Ale takie szkolenia powinny być wdrażane w miejscach, które są przeznaczone na  przyjmowanie  wołania o pomoc, czyli w policyjnych komisariatach, czy w stacjach pomocy ratunkowej, aby uwrażliwiać na różne metody szukania przez poszkodowane osoby kontaktu z takimi placówkami, nawet poprzez przeprowadzenie szkoleń psychologicznych z personelem medycznym, czy  policyjnym.

 Wprawdzie zima za oknem byle jaka, ale życzę przyjemnego dnia

Delikatna, kremowa róża dla….

 

….. oczywiście, że dla Ulki.
Bo dzisiaj kolejna nasza środa, aż trudno uwierzyć, ale to prawda, już tydzień minął i…znów mamy środę. Heca nie?
Same środy w tym kalendarzu.
Witaj Uleczko w naszym dniu, serdecznie Ciebie pozdrawiam. Za oknami spora zima, tak więc Twoja Magda nie musi już chyba obawiać się o o pogodę we ferie, chociaż do nich jeszcze jakieś  niecałe 3 tygodnie. Ale podobno tym razem śnieg ma na dłużej zagościć, może i o ferie zahaczy?
No, mam nadzieję, że to ostatni już śnieg tej zimy, potem będzie już tylko radosna wiosna, czego i Tobie i sobie i wszystkim życzę.
Zimowe całuski z całkowicie zimowego Krakowa Ulu, byle do wiosny!!!

Wczorajszy pan hydraulik to prawie że sąsiad, mieszka półtorej ulicy dalej i co najlepsze zna……naszą Pepę, albowiem sam jest właścicielem dwóch piesków, widać na spacerach się spotykają. Od razu się  więc wydało, że to nie ja chodzę z Pepą na spacery, przyznaję się bez bicia, ale z nią bardzo ciężko się spaceruje,  szybciutko, już na początku plant zrobi co ma zrobić i od razu  do domku ciągnie. Wyraźnie pies się do mnie upodobnił, też nie lubi spacerków.
Zwłaszcza o takiej porze roku, gdy psie łapki od śniegu są  mokre i zziębnięte, ludzkie zresztą nóżki też mokre, gdy tyle rozmokłego śniegu wokoło.
W ogóle to śnieg pięknie wygląda tylko na zdjęciach i rysunkach, no może jeszcze na stokach narciarskich, o ile ktoś jest miłośnikiem narciarstwa.
Na szczęście wczorajsza usterka nie była taka ciężka i nie nadszarpnęła mocno mojej kieszeni, nie mniej wciąż nade mną wisi remont generalny łazienki i niech no tylko wygram wreszcie w tego lotka………. ciągle się tylko odgrażam, a tu niestety szczęście nie dopisuje.
Dzisiaj środa, więc popołudniowa zmiana mnie czeka, mam więc przed sobą jeszcze chwilkę czasu dla siebie.
Na razie czekam na przesyłkę – zamówiłam sobie nowa torebkę, oczywiście na Allegro, a jakże. Poprzednia torebka już całkowicie mi się popruła, tak to jest, gdy coś się kupuje tanio. Ale za to nigdy torebka mi się nie znudzi, bo raz na pół roku można ją wymienić na nową i  znów jest fun! Ta zamówiona też do tych droższych nie należy, ale mam nadzieję, że jej żywot będzie ciut dłuższy niż poprzedniej.
Jedna lubi zmieniać często sukienki, inna torebki, bo zawsze nowe, niezależnie od ceny cieszy człowieka, nieprawdaż?
Miłej i kolorowej środy życzę. Grunt, by humorek dopisywał! I zdrowie też, bo ono podobno jest najważniejsze!

białe jak śnieg….

…a jednak śniegiem nie jest i w dodatku oczy cieszy……

Wiedziałam, że będę miała trochę kłopotów z powrotem do pracy, ale okazały się całkiem innego rodzaju, niż moje wyobrażenie.
Rozjeżdżony śnieg leży na jezdniach, a z niego wypływa zimna, mokra breja, skutkiem czego wróciłam z całkiem przemoczonymi nogami.
Rozdeptany jest te śnieg leżący na chodnikach, a cała breja spływa na jezdnie, tak więc trudno było wczoraj bez kaloszy, lub prawdziwie skórzanych butach przejść na drugą stronę ulicy bez dreptania po kałużach.
Ale tak w ogóle to było całkiem nieprzyjemnie, więc po krótkich „potyczkach” w aptece, bo oczywiście nie było wszystkiego co potrzebowałam, postanowiłam zamówić sobie z „mojej” korporacji taksówkę, obiecali, ze za 10 minut po mnie taksówka przyjedzie. Chwilkę posiedziałam obie w aptece, ale po   10 minut wyszłam i…żadnej taksówki nie było .Zobaczyłam taksówkę po drugiej stronie ulicy, więc skierowałam się w tym kierunku  i..okazało się, że to niestety nie była  moja firma, Chciałam wrócić na jezdnię, ale nadjeżdżało jakieś auto z „babą” za kierownicą, więc szybko dopadłam chodnika, patrzę, a koszmarna baba  wjeżdża na chodnik, prosto na mnie.Uciekłam trochę chodnikiem, ona za mną,  cofnęłam się, a ona za mną, wyraźnie nie potrafiła zaparkować auta i to dlaczego akurat chciała robić to na chodniku? Wreszcie schowałam się za jakąś kolumienkę, wręcz do niej się przytuliłam, wiedziałam, że to ostatnia kolumna mojego ratunku.
Na szczęście udało jej się zaparkować na tym chodniku pod samym murem budynku, mimo, że w między czasie zwolniło się jedno miejsce wolne, ale tą „babę” wyraźnie tylko chodnik interesował. Gdy opuściła samochód zwróciłam jej grzecznie uwagę, że chciała mnie rozjechać, na co oburzona odpowiedziała” no wie pani, widzi pani, że jest ślisko i ciasno, a gdzieś zaparkować musiałam. Jestem ciekawa, kto jej dał prawo jazdy, bo poprawne parkowanie na pewno nie było jej silną stroną. 
W sumie na taksówkę czekałam rekordowe 55 minut, przegapili moje pierwsze zlecenie i dopiero po interwencji przyjechała sobie taksóweczka.
Na ogól zamawiam ją automatem, ze wskazanych adresów, z których najczęściej jeżdżę, wtedy tylko wciskam sobie jedynkę, dwójkę itp, wczoraj jechałam z innego adresu, musiałam zamawiać w centrali, a że tam był ruch wielki,  gdzieś zawieruszyli moje zgłoszenie. Na obronę tej firmy powiem tylko, że fakt, zdarzyło im się to po raz pierwszy i pięknie mnie przeprosili, ale nie miałabym wtedy tej atrakcji z babą za kierownica, a ta przynajmniej było wesoło hi hi

A dzisiaj ? cóż, dorwała mnie proza życia, czyli awaria umywalki, z której leje się woda ciurkiem. Wczoraj 4 razy wodę zbierałam z łazienki, mimo, że miałam podłożoną miednicę, dzisiaj rano tylko raz, ale wezwałam hydraulika, na którego czekam z utęsknieniem. Znów trochę grosza wyskoczy z  kieszeni, ale cóż, siła wyższa.
Hurra!!! za oknem pojawiło się słonko, ale miło.
A więc spokojnie mogę życzyć miłego dnia      

wielka zima

 

i w poniedziałek i we wtorek, środę i… nie wiem jak długo jeszcze.
Dla dzieciaków radość, dla starszych utrapienie, również i kierowcy niezbyt zadowoleni, skoro jezdnie są nieodśnieżone i śliskie.
Już kilka poważnych wypadków przez to było, np, wczoraj słynna zakopianka była zaśnieżona i przez to bus miał kłopoty, wpadł do rowu i kilka osób było rannych, na szczęście lekko, ale zabrano ich do szpitala. Pewnie i dzisiaj sporo będzie takich śnieżnych kolizji, chociaż trzeba przyznać, że na ogół kierowcy są wtedy bardziej ostrożni i na ogół jeżdżą powoli. Na ogół, bo zawsze jakiś wariat się znajdzie i wtedy wypadki wyglądają całkiem groźnie.
Ale tak już zawsze w życiu bywa, jak jeden jest zadowolony, inny narzeka.

No to sobie i ja ponarzekam, a co mi tam.
Te hurtownie apteczne to jakoś ostatnio dziwnie działają, albo nie ma danego lekarstwa w tej dawce, która jest przez lekarza zlecona, albo chcą dawać zamienniki, które są…droższe. Konkretnie w moim przypadku chodzi o Glucophage 1000, lek na cukrzycę, którego nie sprowadzają w dawce 1000 po 30 szt w opakowaniu, tylko po 60 sztuk, ale za to pełnopłatne. Tak miałam ostatnio. Zamiast ryczałt płać całość.
Teraz jest podobnie, w ogóle nie ma już Glucophage 1000 ( nie opłaca się sprowadzać?), tylko 500, ale za to droższe. Niby bardzo dużej różnicy nie ma, ale teraz na jedną porcją muszę zażyć dwie takie tabletki, czyli zamiast 6 opakowań muszę ich kupić już 12, zawsze „coś” hurtownia sobie dorobi. A pewnie jest wiele takich cukrzyków, którzy wiadomo i tak lek kupią, bo innego wyjścia nie ma.
Pewnie w podobny sposób hurtownie zarabiają na innych pacjentach i na innych lekach, dlatego sobie tak dobrze żyją. A ty człowieku marny płać, albo…umieraj.
No, zgadzam się, mnie jeszcze ewentualnie stać, bym to „troszkę” dopłaciła, ale jest wielu emerytów, dla których 10-20 zł, a czasami i więcej naprawdę sprawia wielką różnicę w budżecie domowym.
Ale co tam, górnik zastrajkuje, zaszantażuje i dostanie, teraz znów rolnicy żądają jakiś dopłat, a za przeproszeniem gdzie i jak ma zastrajkować emeryt?
To jest ta zła strona niby kapitalizmu, który okazuje się, że dla niektórych, ku ironii  bogatszych grup społecznym jest całkowicie socjalny, bo musi ulegać ich naciskom, czy to premier będzie nazywał się Ewa Kopacz, czy Jarosław Kaczyński, czy jakikolwiek inny.
Emeryt z założenia to już człowiek nieproduktywny, nikomu już do niczego nie jest potrzebny, no i co z tego, że przez swoje 30-40 lat odprowadzał składki ze swoich zarobków? Te składki są już dawno „przejedzone”, a taki emeryt to teraz jest traktowany jako darmozjad, na którego co miesiąc państwo (czyli de facto ci, którzy teraz pracują, czyli podatnicy) muszą łożyć. Ale kiedyś historia się powtórzy i ci teraz pracujący też przejdą na emerytury i  będą „dostawać” pieniądze  od następnych podatników, o ile oczywiście ten system emerytalny jeszcze wytrzyma i całkowicie nie padnie, tylko co wtedy? Co prawda wprowadzono nowy system emerytalny OFE, który w sumie się nie sprawdził i tak w sumie został „wchłonięty” przez ZUS, czyli była to tylko zmiana pozorna i jeżeli nikt nie wymyśli, całkowicie nowej reformy ubezpieczeniowo – emerytalnej, opartej na zdrowej konkurencji kiedyś to wszystko runie, a starsi ludzie pozostaną  o głodzie na lodzie .
Dosyć tych mądrych myśli, pora pomału do pracy się zbierać, Chyba wyjdę z workiem piasku, który będę przed sobą wysypywać, bym bezpiecznie do pracy i z pracy doszła.

Dla przeciwwagi tym białościom za oknem, aby tak całkiem smuto na duszy nie było, daję tutaj ślicznego, kolorowego kwiatuszka, będzie tak bardzo podniośle i patriotycznie, biało – czerwono. Miłego dnia.

Danasoch pewnie znów się ucieszy !!! 🙂

ale biało wokoło

 

Tyle tego białego puchu napadało, nie dobrze, znów na chodnikach ślizgać się trzeba, bo dozorcy wciąż śpią, a poza tym mają przecież wolną niedzielę.
Mam nadzieję, że do jutrzejszego dnia zdążą mi odśnieżyć chodniki, bo bardzo nie lubię po śliskim chodzić.
No i masz, znowu na nie. Malkontentka jestem i już.

Wczoraj druga z moich maturzystek, Matylda bawiła się na studniówce. Na pewno też  szampańsko ( nie myląc z szampanem) i do białego rana, podobnie jak tydzień temu Daria, która o 6 rano pod Adasiem na Rynku wraz z koleżankami i kolegami  jeszcze tańcowała.
Pewnie i była tez na Rynku dzisiaj rano Matylda, bo teraz taki podobno zwyczaj, że studniówka kończy się tam właśnie.
 Ech, za moich czasów…… 🙂
No dobra dziewczyny, pora szaleństw minął, teraz do roboty. Co prawda do zielonych, kwitnących  kasztanów jeszcze daleko, na razie, jak pisałam, wszędzie bielutko, ale…czas ucieka jeszcze szybciej, niż to się nam wydaje.
 A dzisiaj na razie usiądźmy sobie przy kominku, wyimaginowanym, lub prawdziwym i cieszmy się  rodzinną niedzielą. A Daria i Matylda do nauki 🙂

całkiem ponura sobota

 

Chyba pojedynek toczy z wiosną zima. Pytanie, kto zwycięży, kto wytrzyma. Ale gdy dwa bociany me „gały” widziały, więc, przewiduję powrót wiosny stały. W meteorologa się dzisiaj zamieniam, Mówię zimie stanowcze :”Do widzenia”!

No i stało się, zima znad Anglii przywędrowała do nas.
Pewnie niektórych ucieszy ten padający śnieg, ale nie wszystkich, szczególnie nie ucieszy tych z dolegliwościami reumatycznymi, wiem coś o tym.
Ale z porą roku nie ma co się kłócić, trzeba ją przyjąć do życzliwej ( mniej lub więcej) wiadomości i czekać na lepsze czasy.
Dzisiaj w Krakowie prawie od rana padał śnieg, No trochę za mocno powiedziane, raczej był to śnieg z deszczem, bo wszystko od razu się poroztapiało, tworząc ohydne kałuże. Brr, w taką porę to chyba tylko w ciepłych kaloszach ( a są takie?) można na zewnątrz wyjść. No tak, znów mam problem, na pole, czy na dwór?, jak kto woli., w Krakowie mówi się na pole i wszyscy to rozumieją, że nikt nie idzie kopać np. ziemniaków,  czy szukać plonów na roli, ale tylko wychodzi z domu.
Na szczęście ja pozostanę  dzisiaj w domku.
Rodzinka na weekend znów mi się rozjeżdża, pozostaje tylko Pola i Pepa, której to suni legowisko już w swoim pokoju rozścieliłam, żeby nie było jej tak całkiem smutno w osamotnionym mieszkaniu, bo wiadomo, Pola będzie, a jakoby jej w domu nie było, tylko na noc powracać będzie.  A i mnie będzie miło, gdy ktoś mi od czasu do czasu chrapnie za uchem.
W związku z pogodą nie mam żadnych szalonych pomysłów na sobotę, dobrze, że mam kolegę, który dzisiaj pracuje, więc od czasu do czasu na Plemionach zamieniamy  kilka słów. Kiedyś Plemiona służyły mi za grę, potem mi się gra znudziła, ale tam zaglądam, aby właśnie porozmawiać z bardzo miłym Grzesiem.
Ale żeby dodać sobie trochę animuszu na ten dzisiejszy szary dzionek, to całkiem optymistyczne zdjęcie wraz optymistycznym podpisem ściągnęłam sobie z pewnego blogu.
Co prawda do klekotu bociana jeszcze bardzo daleko ( najwcześniej za jakieś dwa miesiące i kilka dni), ale pomarzyć już sobie można, bo wtedy jakoś weselej na duszy się robi. Ale też chętnie już powiem zimie do widzenia.
Dzisiaj mój sąsiad z dołu uparł się popsuć mój błogi sobotni spokój stukaniem młotkiem  i świdrowaniem od samego świtu, ale muszę zęby zacisnąć i nic nie gadać, bo jakby nie było ten sąsiad to rodzina i nie ma co narzekać, że remont mieszkania przeprowadza. Myślę, że późnym popołudniem ( a tym bardziej jutro) to stukanie ustanie i troszkę odpocznę. Najwyżej co kupię sobie stopery do uszu 🙂

Życząc przyjemnej soboty, (bez stukań) kończę ten sobotni mój wpis i znów powiem tylko  BYLE DO WIOSNY !!!!!

spóźnione, ale…prawdziwe, wspomnieniowe

 

Babcia & Dziadek

Kto w zimowe wieczory schyliwszy się nad Tobą

zaśpiewa kołysankę, najpiękniejszą przed snem,

Kto jak wróżka swą czarodziejska mocą ,

ochrania Cię przed nocnym przyśnionym złem ?

Kto piecze smaczny placek

z wiśniami lub śliwkami,

Kto bajki nam poczyta ,

i pokoik ustroi lalkami ,

Misia da przytulić,

Klocki poustawia,,

W cieplutkich chodzi kapciach…

No kto, to taki ? zgadnijcie….

To najwspanialsza, kochana nasza babcia.!

Kto weźmie nas na spacer nad nurt rwącej rzeki ,

Kto z psem się bawi, patykiem jak szablą wywija,

Kto opowieści toczy o wyprawach i krajach dalekich,

że nie zauważysz jak czas nam szybko mija…

Zrobi nam proce z gałęzi,

Pajaca z drewna wystruga,

Karmnik dla ptaków

na drzewie powiesi,

zrobi konika co okiem mruga,

Rower do jazdy nam przygotuje,

byś zdążyć mógł na smaczny obiadek…

Wąsa podkręca i fajkę zakurzy…

No kto to taki ? zgadnijcie …

To najwspanialszy , kochany nasz dziadek !

I często patrząc na nich siedzących razem ,

otoczonych wnukami jak marzeniem ze snu,

pomyślmy o nich z miłości czułym wyrazem,

Dajmy im swe serca i uśmiech w tym dniu !

A dlaczego dopiero dzisiaj umieszczam ten wiersz w blogu? Bo wczoraj dostałam go w komentarzu od Ulki.
To jest oczywiście wiersz Pana Kawusi, niezapomnianego mego Przyjaciela. On zawsze tak prosto  i pięknie zarazem opisywał to, co nas otacza i to co jest w naszym życiu takie ważne.
Ponieważ nie każdy czyta moje komentarze, chciałabym, aby chociaż dzisiaj ten wiersz poznali i chwilę właśnie zadumali się nad tymi bardzo szczególnymi  osobami w naszym życiu. To co, że to już wapniaki, że czasem nie dowidzą lub czegoś nie dosłyszą,  lub przekręcą słowa, ale to przecież nasi seniorzy rodów, bez których by i nas nie było.
Właściwie w dziwnej formie tą „odezwę” piszę, bo już sama jestem seniorką, ale ponieważ nie mam własnych wnuków, nikt mi przedwczoraj całusa nie oferował.
Za to jestem ciocią – babcią, z czego też już jestem dumna. No może trochę mniej dumna jestem, że już do grona seniorów się zaliczam, ale wierzcie mi, zwłaszcza młode pokolenie, że każdy wiek ma swoje przywileje i każdy wiek ma też nie tylko złe, ale i dobre strony.
Kochani! Zadumajmy się czasami nad losami seniorów, babć dziadków może i cioć, które swojego święta nie obchodzą ( a właściwie to dlaczego nie?) nie tylko w dniu ich  święta, ale przez cały rok, bo wiele z nich jest radosnych, mając tą jakże szybko rosnącą młodzież koło siebie, inni czują się może zapomniani lub niepotrzebni…..

Dzisiaj znów smutna do nas dotarła wiadomość : Zmarł  Król Arabii Saudyjskiej Abd Allach, który wsławił się w Polsce tym, że w 2005 roku całkowicie sfinansował operację rozłączenia dwóch polskich bliźniaczek syjamskich Olgi i Darii z Janikowa, złączonych ze sobą dolną częścią kręgosłupa. Operacja trwała ponad 78 godzin, przeprowadzana była w 10 etapach, brało w niej udział ponad 50 lekarzy i pielęgniarek i zakończyła się pomyślnie. Król został odznaczony przez polskie dzieci Orderem Uśmiechu, a przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła Białego.
Król Allach był już człowiekiem wiekowym, zmarł w wieku 90 lat, ale uznawany był za człowieka uczciwego, umiarkowanego reformatora i jednego z najlepszych sojuszników Stanów Zjednoczonych w tym regionie. Dla Polaków na pewno był symbolem dobra  i hojności, niech Bóg (Allach) mu to wynagrodzi 🙂

To tyle na piątkowy wpis, no właśnie, mamy piątek, ale przed nami podobno śnieżny weekend. Dzieciaki pojeżdżą na sankach lub na nartach.
Miłego dnia