odezwa do mojej koleżanki, wyznawcy pisowskiej „dobrej zmiany”

 

 

„Ojoj! tak z grubej rury rozpoczęłaś nowy tydzień. Nie potrzebnie się Ewuś nakręcasz, PiS potęgą jest i basta!!!!!!!!!!!!!”

Taki dostałam wczoraj komentarz, a moja na to odpowiedź?
Właśnie  BASTA!!!! DOŚĆ!!!!
A zresztą co to za potęga na kłamstwach budowana??
Ale jeżeli ktoś nadal chce się łudzić – jego wola, wolno mu, wszak mamy demokrację. Na siłę Cię przekonywać nie mogę, chociażbym nawet bardzo chciała.
Tylko ja osobiście nie cierpię być oszukiwana i nie cierpię, gdy ktoś mi na siłę prawdę przekręca.
Taka jestem ja, a koleżanka???
Przeczytaj sobie chociażby  to, co powiedziała minister rodziny Elżbieta Rafalska

I co, nadal uważasz, że Pis potęga jest i basta????
To przepraszam Cię, ale po prostu jesteś  d u r n a !!
Zresztą przypuszczam, że już jesteś w wieku emerytalnym, albo zbliżającym się do tego wieku.
Zresztą pani Rafalska też będzie (sądząc po wyglądzie) niedługo emerytką.
Tylko jest taka różnica między nią a Tobą, że ona  jest posłanką Pisu, więc siedzi przy korycie i nie da sobie krzywdy zrobić, na pewno nie dostanie w przeciwieństwie do Ciebie 6 zł 50 groszy podwyżki, tylko o wiele, wiele więcej, jak ci wszyscy zresztą przy korycie, o ile oczywiscie w porę się ich od koryta nie uda oderwać.
Naprawdę otrzeźwiej koleżanko, robią Ci codziennie kuku, a Ty to bierzesz za dobrą monetę.
Jedyne wytłumaczenie na Twoją nierozważną postawę byłoby bliskie pokrewieństwo z kimś z wierchuszki pisowskiej i w związku z tym nadzieja na lukratywne stanowisko. Jeżeli tak jest, to przecież normalne zjawisko w tej dziwnej partii, a jeżeli nie, to naprawdę nie wiem, co Ci jeszcze na złość mogą zrobić, żebyś otrzeźwiała!!!!!!
Ale i tak jestem pełna nadziei, że doczekam się czasu, gdy mi powiesz: Ewa, miałaś rację, przyrzekam Ci solennie, nie wyciągnę wtedy żadnych konsekwencji, nie powiem Ci „a nie mówiłam”……..
Posyłam Ci za to słonika na szczęście, może on naprowadzi Cię wreszcie na drogę rozsądku…..

Sorry za prywatę, ale musiałam się ustosunkować jakoś.
A że mówię co myślę, a myślę, że……. wiadomo……. stąd zaczęłam dzisiejszy  wpis od  „w odpowiedzi na”

Nie wiem, co się działo wczoraj w Krakowie i w innych miastach, prawdę powiedziawszy nie bardzo miałam nawet kiedy tym się zajmować, bo najpierw porządkowałam mieszkanie i ratowałam moje biedne kwiatki a potem już zrobiło się późno, więc poszłam do pracy, gdzie  troszkę zajęć  też miałam.
A w ogóle nie za dobry miałam wczorajszy dzień. Pewnie dlatego, że  południem zrobiło się bardzo powiedziałabym nawet gorąco, a ja już odwykłam od lżejszych ubrań i było mi za ciepło. Całe szczęście, ze przynajmniej nie ubrałam botków, tylko półbuty.
Ale pomimo zażytego rano Nimesilu bolały mnie i tak wszystkie kostki, a stopy moje cierpiały tak, jakbym po cierniach, lub po rozżarzonych węgielkach  jakichś łaziła.
W dodatku  nie dość, że było mi gorąco, to jeszcze pod koniec dnia kręciło mi się w głowie, tak, że niestety musiałam wracać do domu taksówką, bałam się, żebym gdzieś znowu nie zaryła nosem. A i tak przyszłam do domu potwornie zmęczona, co najmniej tak, jakbym z tonę węgla do piwnicy zwoziła.
Ta huśtawka pogodowa wcale nie jest dobra dla organizmu, a mój ciągle jeszcze po tym zapaleniu oskrzeli jest jak widać bardzo osłabiony.
Co prawda kawałek z pracy wracałam per pedes, usiadłam nawet na momencik na murku i powalczyłam na arenie na Żabińcu (nie mogłam sobie odmówić takiej okazji, gdy tylko trzy Pokemony miałam do pokonania), zdobyłam za to troszkę punktów i teraz do przejścia do następnego etapu gry brakuje mi „tylko” 149 000 punktów. No, łatwo nie będzie, bo im głębiej w las, tym więcej drzew, im większy level, tym więcej punktów trzeba zdobyć.
Potem jednak zadecydowałam, że moja kondycja zbliża się gwałtownie do zera i  lepiej dla mnie  będzie, gdy jednak przyjedzie ktoś po mnie i zawiezie mnie prosto do domu, a ponieważ  książę na białym koniu znów się nie pojawił, musiałam zamówić taxi, cóż robić, ce la vie.
Ale żarty na bok, po prostu czasami tak jest, że nogi całkowicie odmawiają mi posłuszeństwa, wtedy często się potykam i o upadek łatwo.
Więc czy nie lepiej w takiej sytuacji odżałować te 15 złotych, niż narażać się na niebezpieczeństwo?? Zdecydowanie lepiej I.
Zresztą gdzieś kiedyś przeczytałam, że każdy człowiek ma taki dzień zerowy, gdy po prostu źle się czuje, czyli wpada jak ja wczoraj w dołek fizyczny, a przy okazji i psychiczny, bo jakoś te dwa dołki blisko siebie egzystują.

A pod moją przychodnią taki pięknie jesienny berberys wabił moje oczęta, nie mogłam się powstrzymać, by go nie uwiecznić na swoim blogu.
Wszak mamy jesień, prawda?Te kolory jesieni są naprawdę oszołamiające………
Życzę przyjemnego wtorku, chociaż… podobno gdzie nie-gdzie w Polsce pada deszcz.
Na razie u nas w Krakowie jest pogoda, było przez moment nawet słonko, teraz różnie z tym bywa, raz słońce świeci, raz za chmurkę umyka……