na tapczanie leży leń

 

 

Kto to taki? Ano ja, skoro tak lenie się z tym wpisem do blogu. A niektórzy czekają i czekają na mój blog – przynajmniej mam taką nadzieję.
Wczorajszy dzionek był bardzo milutki i cieplutki. A popołudniu przyjechały na Żabiniec moje trzy Dziewczyny : Olcia, Darka i Wiktoria.
Oczywiście przyjechały nowym samochodem Olki, musiała się przecież przed ciocią pochwalić. No i oczywiście zawiozła mnie do mojego domu. Czy się bałam z nią jechać ?
Może na początku troszeczkę, ale tylko troszeczkę. W sumie trzeba przyznać, że Oliwia dobrze czuje się za kierownicą i jedzie dosyć pewnie, ale przy tym bardzo ostrożnie, bez nijakiej brawury. Niepotrzebnie tak jej Mama o nią się lęka – ale wiadomo, Matka, to Matka.
Po drodze kupiłyśmy pyszne kruche ciasto ze śliwkami i wszystkie trzy dziewczyny wylądowały u mnie na kawusi i herbatce. Dziwne, Daria nie lubi kawy, jak ona się uchowała???? Tak zupełnie bez kawy, nie można żyć przecież.
Daria i Wiktoria wspominały trochę swoje wakacje spędzone w Turcji. Rzeczywiście, oglądając zdjęcia na Wiki telefonie, można było być zachwyconym.
Co za widoki, a co za  jedzonko i picie. Szkoda tylko, że Turcja jest krajem wciąż niebezpiecznym, chociaż podobno właśnie w takich ośrodkach wypoczynkowych jest zapewniona szczególna  ochrona, wiadomo, przecież Turcja głównie żyje z turystyki, więc musza bardzo uważać na wszystko, co się wokoło dzieje.
Zresztą życie i tak jest niebezpieczne, człowiek nie wie co go czeka, można ulec wypadkowi na ulicy (niektórzy kierowcy to prawdziwi piraci przecież), można zachorować, nawet ta przysłowiowa cegłówka może na łeb człowiekowi spaść na łeb. Więc gdyby tak człowiek ostrożnie  podchodził do życia, byłby bardzo ubogi w jakiekolwiek doznania i marzenia.
Czy warto więc  być nadto ostrożnym? Pewnie, nie można być bezmyślnym i nieuważnym, ale jakoś żyć przecież trzeba.
Dziewczyny siedziały u mnie jakieś dwie godziny i smutno mi się zrobiło, gdy oznajmiły, że już musza iść. Tak mało ostatnio mam gości…
Ale przecież to i tak miłe, że poświęciły tyle czasu starej, schorowanej ciotce. Widać, że jednak troszkę mnie kochają……
Gdy jeszcze mieszkałam na Smoleńsk, moje życie w bardziej towarzyskim tempie biegło. Wiadomo, dom pełny ludzi, do których co rusz przychodzili goście i młodzi i nieco starsi.Teraz, gdy mieszkam już sama, prowadzę bardziej spokojne życie, dlatego zawsze takie wizyty bardzo mnie cieszą. Ale jeszcze raz powtarzam, wcale nie żałuję, ten spokój tez mi jest potrzebny. Lubię być sama, bo wtedy mogę robić to, na co akurat mam w danym momencie  ochotę, no i nic nie  m  u  s  z  ę  !!!!
Ale pamiętajcie Najbliżsi : GOŚCIE ZAWSZE SĄ U MNIE MILE WIDZIANI  🙂 🙂 🙂

Zresztą życie zawsze jest zaskakujące i zawsze jakieś niespodzianki przynosi.
Teraz z niecierpliwością czekam na C.P.B. Ale na razie nie zdradzę tego sekretu, na razie to jeszcze prawie że tajemnica, ale na pewno z Wami w odpowiednim czasie nią się podzielę. 
Ale zapamiętajcie ten skrót C.P.B. !!!!

Za to w zupełności odsunęłam się od polityki, po prostu nie mam na nią siły. Czasami coś tam przeczytam na FB, czasami na Onecie, ale nawet staram się do tego nie ustosunkowywać , nie ma to najmniejszego sensu.
Jedno mnie cieszy, że PIS wewnętrznie się rozdziela, najwyższa ku temu pora.

I tak, jak wczoraj było słonecznie i ciepło, dzisiaj znów ponura pogoda. Co prawda nie pada deszcz, ale jest zimno.
A do mojego  mieszkania,  umieszczonego w starej  kamienicy, na parterze, taki chłód szybciej dociera.
Tak więc już zaczynam się poważnie zastanawiać nad rozpoczęciem okresu grzewczego, czyli na włączeniu elektrycznego ogrzewania. Na początku tak minimalnie, tylko tyle, by ten chłód „złamać”, bo gdy zmarznę, moje kostki bardzo się wtedy buntują.
Poczekam do końca tygodnia, gdy wpadnie do mnie na kawkę Maciek, wtedy pewnie odpalimy już ten piec, wszak to już będzie prawie koniec września, najwyższa pora.
Ciekawa jestem, czy w mieszkaniach z centralnym ogrzewaniem , zaczynają już palić w kaloryferach. Musze popytać.

Na razie życzę wszystkim spokojnego popołudnia