
Nareszcie się dzisiaj wyspałam.
Aż sama się zdziwiłam, gdy otworzyłam oczęta , na zegarze była prawie ósma rano.
No, no, zaczynam tydzień z wyspanym entuzjazmem.
Sen był mieszanką mojego pobytu w sanatorium i zarazem w domu Wielkiego Brata.
Z tym, że napewno nie byłam w nim nominowana do opuszczenia domu.
I tak miałam stamtąd, gdzie byłam wyjeżdżać, dziwne, to jest sen, który tak często mi się powtarza, gdzieś jestem i właśnie nastąpiła chwila wyjazdu,a mnie jest żal…..
Wczoraj wyjątkowo nie oglądałam Big Brothera, oczywiście po raz n-ty musiałam na jedynce oglądnąć sobie film "Uwierz w ducha".
Uwielbiam ten film i chociaż jego scenariusz znam na pamięć, zawsze coś nowego w nim odkrywam.
No a ta cudowna scena miłosna, gdy główna para zaczyna lepić dzbanek z gliny, potem zaczynają się całować ( podkład muzyczny jest tu ujmujący), a potem….
Ech, pomarzyć tylko można.
No więc, jak już pisałam , nie oglądałm wczoraj Ringu Big Brothera,ale i tak zgadłam, że to właśnie Marian opuścił gościnny dom.
Zaraz sobie rano sprawdziłam w internecie ( na coś się jednak przydaje ten wynalazek) i….. nie byłam w błędzie.
Oczywiście, znów młodość wygrywa ze starością, takie niestety jest życie, to tylko młodzi mają prawo do dobrej zabawy ( już nie mówiąc o tej wielkiej wygranej dla ostatniego uczestnika)……
Tym wcześniej urodzonym przysługują tylko wspomnienia i ewentualnie marzenia, jeżeli marzyć jeszcze potrafią.
A jakie jest moje marzenie??
MAŁY BIAŁY DOMEK CO NOC MI SIĘ ŚNI…..
No, może niekniecznie domek, ale własne, ciche mieszkanie , do którego nie będzie co kilka minut dzwonka i to o najdziwniejszych, nawet późno nocnych porach….
Niedawno Magda powiedziała mi, ze jak o czymś się mocno i stanowczo marzy, podobno się spełnia.
Oby!!
Bo czy moje marzenia są aż tak wyrafinowane??????? Chyba nie!!!!
No to miłych marzeń życzę, miłego poniedziałku i calutkiego tygodnia.