obowiązek

… nie chcem,ale muszem….

 

Jakieś znów lenistwo mnie opanowało w pisaniu blogu.

Dobrze, że niektórzy mi przypominają o tym.ze nic jeszcze dzisiaj nie wpisałam.

Sobota – dzień relaksu sprzyjający lenistwu.

Co prawda wytrzymać się dzisiaj w domu  od rana nie dało.

Bowiem pawie od amego świtu budują pod naszymi oknami ścieżkę rowerową.

Najpierw zdzierali stary asfalt i maszyna warczała),

potem śmierdziało jak cholera smołą ( czułam się już prawie jakbym w piekle była)

maszyna znó warczała.

A potem do późnego popołudnia utwardzali położony asfalt na ścieżce i znów warczało.

Nawet zastanawiałam się, czy ludzie wolnej od pracy soboty nie mają?

Fajnie, mamy zatem ścieżkę rowerową, tylko ciekawe, gdzie samochody maja stać teraz?

Chyba na chodnikach,bo wszystkie inne miejsca są juz pozajmowane.

A tu na całej długości ulicy wyłączona jedna jej strona  – zgroza.

Przecież mają ścieżkę rowerową nad Wisłą, to nie wystarczy????

Ale przynajmniej miałam dzisiaj przedsmak tego, co mnie w przyszłości czeka po śmierci.

Smoła i huk, na szczęście jezcze nie paliło mnie  w……..

Ale w piekle podobno weselej, bo w niebie tylko herbatę sama dają.

Ano, zobaczymy