a raczej w tym,co pozostało po szpitalu.
Opustoszałe mury.
Zaplombowane sale.
Wszędzie pustki.
Taka przeraźliwa cisza.
Jak w rodzinnym grobowcu.
A ta garstka pracowników (reszta na urlopie) smętnie po kątach się snuje……….
Popłakałam sobie….
Powspominałam czasy,gdy (tak jeszcze niedawno) tętniło tu życie….
Ach ,życie,życie….