Na kolejny środowy wpis

Dzień dobry Kochana Uleczko! Jak masz się w ten śliczny środowy poranek????
Słonko świeci, ptaszki wesoło od rana świergolą, przynajmniej dzisiaj, bo już jutro, jak mi podpowiada moja zdrętwiała od bólu lewa ręka, na pewno już będzie żabami prało. A moja wewnętrzna „pogodynka” nigdy się nie myli.
No nic, trzeba się nie poddawać APAP zażyć i na spacerek wyruszyć, póki chmury nieba nie zaciągną.
Przykro mi Uleczku, że nie możesz z tymi swoimi ulubionymi kijkami chodzić na dłuższe spacerki, ale takie mniej intensywne na pewno Ci na Twoje serduszko na pewno nie zaszkodzą.
No i mam nadzieję, że jednak nad to swoje ukochane morze pojedziesz, nie ma jak szum morza, złote bursztyny, kolorowe muszelki i krzyk mew nad taflą morza się unoszące.
Też za tym tęsknię……….
Serdecznie Cię środowo Uleczko pozdrawiam i wszelakiej pomyślności na dzisiaj i na pozostałe dni, aż do następnej środy, życzę.

I znów dzisiaj nie mam melodii do żadnego „mądrego” wpisu.
Nic ponad to, co się dzieje, a niestety niezbyt dobrze się dzieje i pora zacząć się z tym oswajać.
Bo są jednak na świecie rzeczy, na które niestety nie mamy wpływu, a ciągłe myślenie powoduje tylko to, że w coraz głębszy dołek się wpada.
Bo tak po prawdzie ostatnio jestem dosyć zestresowana i jakoś pozbierać się nie mogę.
A trudno nie stresować się, gdy docierające do mnie wieści są niestety niezbyt pomyślne, a w dodatku ból staje się już nieodłącznym moim towarzyszem każdego dnia, zupełnie jak w tej opowieści Maćka o starszych pacjentach cierpiących na ZBCC (zaj…sty ból całego ciała).
Już nie pamiętam dnia, gdy nie dokuczało mi kolano, kręgosłup, nogi, ręce (ostatnio jeszcze palce u rąk, a do tego jeszcze dokucza mi mój brzuszek.
No cóż, ratuję się jak mogę, tu łyknę jedną tabletkę, tam drugą i jakoś dzień przeleci, raz lepiej, raz gorzej, ech…samo życie, nie ma po co narzekać, bo i tak nikt mi w tym nie pomoże, co najwyżej mogę tylko jeszcze bardziej ludzi do siebie zniechęcić.
Niestety w bólu i w zmartwieniach każdy człowiek pozostaje sam ze sobą.
Sam musi jakoś tę dziwną życiową grę przeprowadzić.
Chyba przydałby mi się jakiś dłuższy fajny wyjazd w inne strony, na przykład do…Kudowy, podobnie jak w zeszłym roku posiedzieć sobie wśród róż i zobaczyć, jak ludzie życiem się cieszą, ale wiem, że nie jest to możliwe i to z wielu względów.
A jednak miałaś rację Uleczku, że będę jeszcze za Kudową tęskniła, jaka szkoda, że ona tak daleko ode mnie.
Zawsze byłam zauroczona tymi dolno – śląskimi uzdrowiskami: Polanicą, Dusznikami, czy Lądkiem Zdrojem, jednak chyba rzeczywiście Kudowa jest pośród tych zdrojowisk najpiękniejsza.
Podobno marzenia są po to, by się spełniały, Ty Uleczku marzysz o morzu (zresztą i dla mnie Jastarnia też kojarzy się z najpiękniejszym okresem mojego życia), ja teraz myślami jestem w Dolinie Kłodzkiej, chociaż po prawdzie zawsze więcej nadmorskie tereny preferowałam.
Ale kiedyś moja koleżanka Asia napisała mi piękny wierszyk związany z moją nie całkiem do końca fortunną wyprawą do USA, bo wróciłam z niej wcześniej, niż przewidywałam, a zakończenie jego brzmiało mniej więcej tak :
„gdy nic w życiu się nie zmienia, pozostają nam marzenia I tak się nie tarzasz w puchu, nie upadaj więc na duchu”
I to są bardzo mądre słowa, dzięki marzeniom można i przenieść się w czasy, które otulały nas szczęściem, miłością i niesamowicie miłymi zdarzeniami, ale także i w miejsca, które realnie niestety nie zawsze są osiągalne,

Smutny ten dzisiejszy wpis, ale takie są dnie: raz lepsze, raz gorsze, a ten dzisiejszy niestety do najlepszych nie należy.
Bardzo wszystkich za ten wpis przepraszam, ale taki jest ten mój blog, raz piszę w nich wesołe historyjki, jak np wczoraj o tych zagubionych majtkach, raz jest nieco smutniejszy, taki nieco refleksyjny, jak ten dzisiejszy……
Zresztą dzisiaj moje myśli są całkiem w innym miejscu………….
Może lekki spacerek po słonecznym, zielonym Parku nieco mi humorku doda i odgoni te moje ciemne myśli?
Życzę radości na dzisiaj, chociaż to dopiero środek tygodnia i do weekendu jeszcze trochę czasu pozostało.

Reklama