po kolejnej miesięcznicy

 

 

 

Wbrew pozorom, wszystko  odbyło się  w bardzo umiarkowanym klimacie.
Kontrmanifestacja przy dowództwie Władysława Frasyniuka zebrała sporo osób z białymi różami, odbywała się ona w momencie, gdy Kaczyński i jego ferajna wyznawców jeszcze modliła się w kościele.
Frasyniuk powiedział, co mu się nie podoba w Polsce, co trzeba zmienić i w jaki sposób to należy przeprowadzić, bynajmniej nie na zasadzie konfrontacji, tylko przy rozmowie z rządzącymi.
Tylko czy rządzący będą chcieli rozmawiać z opozycją? Raczej nie sądzę, to oni przecież wszystko robią, by do tej konfrontacji doprowadzić.
Ale tym razem nie udało im się,  bo w momencie gdy Pisowcy wychodzili z kościoła, kontrmanifestanci pozostawili im wolne pole, po prostu zlekceważyli ich i odwrócili się do nich plecami, pokazując, jaki maja stosunek do tego , co rząd i wyznawcy Jarosława wyczyniają.
Uważam, że taka decyzja Frasyniuka i lidera Obywateli RP, Pawła Kasprzaka była słuszna i bardzo trafna.
Na pewno zbiła z pantałyku Kaczyńskiego, który zabezpieczył się całą ordą policjantów, ściąganą z całej Polski i który co prawda krótko, ale przemówił do swojego ciemnego ludu, mimo, że pewnie nie taką mowę sobie przygotował, był przygotowany na, jak zwykle pomstowanie, ale tym razem nie było przeciwnika. Oczywiście znów były słowa o dochodzeniu do prawdy, o zwycięstwie , dodatkowo jeszcze mówił o przekrętach, które wychodzą na jaw i  zapewnienia, że będą wobec tych ludzi wyciągane konsekwencje.
Ciekawe, czy również i aferę dotyczącą SKOK-ów też miał na myśli??
No i kiedy wreszcie dojdzie do tej prawdy, kiedy zwycięży, cokolwiek miałoby to znaczyć i da nareszcie umęczonemu polskiemu narodowi święty spokój??
O tym dowiemy się już za miesiąc, z okazji 87 miesięcznicy obchodów katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.
Robi się to już nudne, jak flaki z olejem.

No to napiszę o czymś innym.
Wczoraj rozpoczęłam serię zabiegów rehabilitacyjnych. Okazuje się, że za jakąś tam część przepisanych zabiegów muszę dopłacić 70 zł, bo NFZ ograniczył możliwość wykonania wszystkich zaordynowanych  zabiegów, mimo,, że są przecież zapisane przez kierującego lekarza leczącego, czyli znającego dolegliwości chorego. Ale niestety NFZ nie ma pieniędzy na wszystkie „fanaberie” chorego, ten musi sobie inaczej poradzić. Mogłam  z nich  zrezygnować, ale uznałam, że  skoro lekarz mi takie właśnie zabiegi przepisał, widocznie uznał, że są ważne.
Biorę więc ultradźwięki, laser i jontoforezę na obydwa kolana, po 10 z każdego zabiegu na każde kolano.
Dodatkowo dokupiłam sobie jeszcze dziesięć masaży na kręgosłup szyjny, bo może akurat przyniesie mi nieco ulgi i ta lewa ręka nie będzie mi tak cierpnąć, a szyja przestanie mi dokuczać ?
Co prawda musiałam zapłacić 150 zł za 10 tych masaży, ale chyba warto, skoro mają mi pomóc? 
Pani masażystka powiedziała, że mam teraz bardzo po napinane mięśnie przykręgosłupowe i zgrubienia w obręczy barkowej i rzeczywiście mogę czuć przez to dyskomfort (no, powiedzmy wprost – ból), ale to wszystko po zabiegach podobno  nieco ustąpi.
Oby, bo tak po prawdzie, przestałam wierzyć, że cokolwiek, prócz „doktora Glinki” mi jeszcze na tym świecie jeszcze pomoże.
W każdym bądź razie, po pierwszych zabiegach na kolana, wyszłam jeszcze bardziej kulawa i obolała, niż przed nimi.
Myślę, że to może być taka reakcja na ingerencję przez te zabiegi, ale pewnie dodatkowo dołożyła się do tego jeszcze pogoda. Wszak jestem meteoropatką, a wieczorem przyszła do Krakowa i ulewa i burza.
Co jak co, ale moich nóżek aura nie oszuka, nie ma takiej opcji. Nóżki zawsze mi przepowiadają deszcze niespokojne i burze z grzmotami i piorunami.
Nie lubię burzy, po prostu jej się boję. Najchętniej wtedy wygaszam wszystko, włażę z głowa pod kołdrę i…zasypiam.
Ale przynajmniej mam dach nad głową i mi nie wpada do mojego domku  deszcz, a co mają powiedzieć te biedne bocianki, gdy ostatnio w Przygodzicach z małymi przerwami deszcz pada. Pewnie i w innych rejonach Polski bociany też dotkliwie odczuwają te deszczowe pory.
Bocianki wyglądają jak zmokłe kury, ledwie zdążą nieco osuszyć piórka, a już znów nowy deszcz je moczy. Biedaki…..

No a dzisiaj idę odebrać następną porcję moich zabiegów. Tak będzie aż do następnego piątku, nie licząc oczywiście soboty i niedzieli.
Te dwa dni będę odpoczywała od zabiegów.
No i ciekawe, kiedy wreszcie tę ulgę zacznę czuć naprawdę?
Pogoda? Jeszcze nie wiem, bo na razie jest wczesny poranek, więc nieco niebo zachmurzone niebo ma prawo być.
Szczególnie po tej wczorajszej burzy.
No i jeszcze jedna taka „burza” straszyła nas wczoraj,  nie wiem gdzie, ale raczej niedaleko mojego domu, od strony kuchni, odzywały się okropne kłótnie. Leciały jakieś sprzęty, oczywiście też i wyzwiska. Huk był taki, czasami zastanawiałam się, czy to grzmot od burzy, czy od spadającego jakiegoś grata. Na szczęście wszystko potem się uspokoiło, ale byłam przerażona, denerwuje mnie taka przemoc, która tam się odbywała.
Mężczyzna był bardzo agresywny, co budziło u mnie wielki niepokój, a co musiała czuć ta kobieta, na którą on wrzeszczał????
Przemoc w rodzinie  jest straszną traumą, ale niestety, mimo Błękitnej Lini, ciągle w naszym życiu obecna.
A najgorsze jest to, że zarówno Pis, jak i Kościół nie widzą w tym przypadku żadnej anomalii.
Czyli stare powiedzenie „gdy się kobiety nie bije, wtedy wątroba jej gnije” ma być ciągle aktualne???
Wcale temu nie przyklaskuję, bo co ma robić taka zniewolona przemocą kobieta, gdzie ma szukać ratunku, skoro nawet kościół od niej się odwraca?

Zbieram się już pomału na te zabiegi, dzisiaj pracują rano, więc muszę się spieszyć, by wszystko potem pozałatwiać.
Życze przyjemnego dnia, pogody na niebie i w sercu.