Dzisiaj aż dwie róże

Oczywiście ta jest środowa, dla Uleczki, z wielkimi pozdrowieniami z Krakowa, Mam nadzieję Ulka, że nadal cieszysz się wspaniałą pogodą, bo jak obserwuję prognozy pogody również i dla Poznania, widzę, że lato tam nawet dopisuje. I bardzo dobrze, niech to lato Uleczko trwa jak najdłużej, nawet i rzez cały rok, wcale bym się nie obraziła, gdyby nie było zimy, ani zimnej jesieni, a wiosna i lato trwałyby w nieskończoność.
Ale marzycielka ze mnie Uleczku co?
Całuski z Krakowa dla Ciebie, Magdy i uściski łapek dla Żaby.

Druga róża dla mojej Magdusi, w dniu Jej Imienin, też piękna, czerwona, pełna miłości, na którą Ona szczególnie zasługuje – niech się Tobie Magdusiu zawsze wszystko po Twojej myśli udaje.

Nie wiem, czy Agrafka i Magda Italiana dzisiaj też obchodzą imieniny, jeżeli tak, to też składam im serdeczne z tej okazji życzenia, albo co najmniej posyłam im swoje pozdrowienia, jeżeli okazałoby się, że imieniny obchodzą w innym dniu.
A tak w ogóle. to pozdrawiam dzisiaj wszystkie Magdy, bo to są naprawdę Fajne Dziewczyny!!!

A jest jeszcze dzisiaj jedna fotka w moim blogu, związana z ważnym dla mnie wydarzeniem

Mianowicie:








HURRA, po blisko trzech latach oczekiwania przydzielono mi wreszcie leczenie sanatoryjne w Kudowie Zdrój.
No i nie wiem, czy mam się cieszyć, czy nie?
Bo w sumie termin jest wręcz fantastyczny, sam środek lata, bo turnus rozpoczyna się 4 sierpnia, czyli trafiłam w sam środek lata.
Chyba jestem dzieckiem szczęścia, bo i przydzielona okolica jest wprost prześliczna.
Wiem, bo już bywałam w Dolinie Kłodzkiej ma sanatoryjnym leczeniu, a to w Dusznikach Zdrój, w Lądku Zdroju i w prześlicznej Polanicy,
Och jak Polanica mi się podobała, miała w sobie coś z uroku Krynicy Górskiej.
Ale są również pewne moje obawy.
Pierwsze to odległość od Krakowa. W tamtych rejonach byłam wiele lat temu, gdy jeszcze byłam piękna i młoda i podroż pociągiem nawet z przesiadkami, nie sprawiała mi kłopotów. Po prostu, wbrew radom Maryli Rodowicz, jednak zadbałam o bagaż , bo brałam walizkę (oczywiście pełną ciuchów), wsiadałam w pociąg, o bilet rzeczywiście dbać nie musiałam, bo pracowałam wtedy w Szpitalu Kolejowym i w związku z tym miałam legitymację uprawniającą mnie do bezpłatnych przejazdów PKP i….. po podróży……. witaj Perło Zdrowia!!!!
Teraz już wiek nie ten, więc i podroż będzie bardziej męcząca, ale jednak z podróży pociągiem tym razem będę musiała zrezygnować, bo 2-3 przesiadki, które by na mnie czekały, wyraźnie mnie przerażają.
Na całe szczęście są busy, wsiadam na Dworcu Autobusowym w Krakowie i wysiadam na Dworcu Autobusowym w Kudowej.
Tylko….. podróż będzie jednak trwała kilka godzin, co oznacza kłopoty z moim kręgosłupem i z moimi kolanami, zwłaszcza tym lewym bardzo już chorym kolanem, nie wiem, jak ja po takim przymusowym długim siedzeniu w autobusie będę potem egzystowała, w pociągu zawsze jest możliwość wyjścia chociażby na moment na korytarz,czyli jest możliwość wyprostowania tego bolesnego kolana ( i kręgosłupa też!).
No cóż, chyba będę musiała podwójna dawkę Nimesilu wypić przed podróżą, jedną saszetkę dzień wcześniej, wieczór., druga rano, w dniu wyjazdu.
Ale przyznam, że podroż mnie przeraża, a tu jeszcze po tych trzech tygodniach trzeba będzie znów odbyć podobna podroż powrotną – koszmar.
Gdyby tak przydzielili mi to sanatorium gdzieś bliżej, np w Busku, w Krynicy, Szczawnicy czy w Ustroniu, ale tym górskim, a nie morskim, miałabym bliżej, a o mogłabym kogoś z Rodziny poprosić o podwózkę.
A tak kto mnie będzie woził tam i z powrotem tyle kilometrów, zwłaszcza, że taka osoba musiałaby cztery razy tę trasę pokonać, dwa razy Kraków Kudowa i dwa razy powrót bezsens, nikt na to się nie zgodzi, mimo, że mnie kochają, a i ja nie mam śmiałości o to prosić.
Zresztą w takin Ustroniu są nowoczesne sanatoryjne i mieszka tam moja Koleżanka, która by mnie odwiedzała, a to sanatorium w Kudowej Koga, jak już sprawdzałam w internecie, to budynek pamiętający czasy Gierka.
Ale nie tylko to mnie przeraża. Przede wszystkim moje obawy dotyczą tej cholernej epidemii koronawirusa, który wcale odpuścić nie chce.
Schody zaczynają się już od samego początku, czyli będę musiała wykonać test na koronawirusa i nie wiem, jak to ma wyglądać, gdzie mianowicie taki test mam zrobić i kto za niego zapłaci. Podobno on ma być zrobiony na koszt NFZ, ale żadnych wytycznych w tym liście z NFZ nie dostałam, jest tylko skierowanie i kilka instrukcji, jaką dokumentację mam sobie przygotować, ale o teście nie było ani słowa wspomniane.
Muszę koniecznie zadzwonić do Siedziby NFZ, żeby się dokładnie dopytać, jak mam ten problem rozwiązać.
Ale to jeszcze nie wszystko. Rozmawiałam z Maćkiem, który wyraził pewne obawy związane ze sanatoryjnym leczeniem. Niby wdrażane są specjalne środki bezpieczeństwa, ale rzeczywiście nie można być do końca pewnym, czy te środki są na tyle bezpieczne, że zapewnią mi spokojne leczenie, bez możliwości zachorowania na koronawirusa. Przecież wystarczy tylko jedna osoba, żeby złapać to świństwo i mieć potem zdrowotne kłopoty, które w moim wieku różnie mogą się skończyć, nawet śmiertelnym zejściem.
Pewnie, że może być tak, jak mi Jacek powiedział, że zarazić mogę się również i w Biedronce, ale wiecie : STRZEŻONEGO PAN BÓG STRZEŻE, lepiej może nie warto ryzykować???
No to mam teraz problem. Muszę wykonać kilka telefonów, a potem wziąć kartkę, podzielić na dwie tabelki – plus i minus, czyli za i przeciw i wypisać swoje zastrzeżenia i swoje pozytywne myśli dotyczące tego ewentualnego mojego wyjazdu.
Czasu nie mam za wiele, więc decyzję jeszcze w tym tygodniu muszę podjąć, by potem mieć odpowiedni czas na przygotowania do wyjazdu.
Pewnie, że mogę poprosić o poradę parę mądrych ludzi w moim otoczeniu, ale i tak tę ostateczną decyzję będę musiała podjąć sama.
Tak więc dzisiaj czeka mnie ciekawy dzień telefonów i różnych konsultacji, a tak dobrze się zgadza, że dzisiaj z wizytą przychodzą do mnie moje Kochane Dziewczyny, czyli Oliwka i Darka, może one mi jakąś mądra myśl podrzucą?
Za parę dni Olka wraca do Anglii, gdzie nadal będzie pogłębiać swoją wiedzą na angielskiej Menadżerskiej Uczelni, a Darka też już niedługo powróci na Śląsk, aby podjąć już ostatnie medyczne nauki (za rok o tej porze będzie nowa pani doktor w rodzinie, zresztą nie ona jedna, bo jeszcze i Matylda też kończy w przyszłym roku medyczne studia, czyli będzie wysyp nowych lekarzy w naszej Rodzinie), więc zaprosiłam je na pożegnalny obiad, czyli na ulubioną przez Oliwkę zupę pomidorową, a na drugie zrobię zapiekankę makaronową z owocami.
Myślę, ze Dziewczynom mój obiadek będzie smakował, bo na deser jeszcze będą lody, prawdziwa rozpusta!!!!
Ale co tam, zanim po tej epidemii i śmiertelnym po niej zejściu, zawitam w bramie św Piotra, przynajmniej trochę zaszaleje i będę miała co w Niebie potem wspominać 🙂
Dzisiaj inny blog, niż ostatnio, zero polityki, chociaż byłoby o czym pisać, szczególnie po trochę problematycznym consensusie zawartym na unijnym szczycie budżetowym, bo Pis całkiem inaczej ten podział pieniędzy, a szczególe uzależnienie ich od praworządności widzi, niż pozostali, ale te moje przemyślenia o tej sprawie i paru jeszcze innych, oczywiście politycznych przemyśleniach, pozostawię sobie na później, na inne blogowe wpisy. Dzisiaj mój umysł zajęty jest właśnie głównie dylematem: jechać, czy nie jechać do tej Kudowy. no i oczywiście wizytą moich Miłych Gości.
Na razie lecę do garów, bo Dziewczyny niedługo już przyjdą i muszę mieć wszystko już przygotowane.
No to fantastycznej środy Wszystkim życzę 🙂

P.S. pierwsze „sanatoryjne” telefony już za mną, przynajmniej wiem co i jak, oraz gdzie, załatwić. ale o tym napiszę jutro w moim blogu.
W każdym bądź razie pierwszy krok w kierunku Sanatorium Koga w Kudowie Zdrój uczynione, przyszłość pokaże, co dalej 🙂