Wyszedł zakaz sprzedawania psów poza miejscami do tego przeznaczonymi, tzn nie można
sprzedawać np ich na alegro Co robi wtedy mądry Polak : ano daje ogłoszenie, że sprzeda
miskę albo smycz z obrożą za 6000 zł a gratisowo dołoży do tego pieska. proste, prawda?
POLAK POTRAFI!!!!!
Nareszcie śnieg – powiedzieliby ci którzy na narty się wybierają, nareszcie można poszaleć
sobie do woli.
Mnie ten śnieg nie cieszy wcale, chociaż dzisiaj nie zamierzam wcale nigdzie wychodzić z
domu.
Ale na jezdniach i na chodnikach ślisko, chciałoby się zaśpiewać niegdysiejszy szlagier:
„WSTAWAJ ZENEK! ŚNIEG NA DWORZE ! WSTAWAJ ZENEK! SPAĆ NIE MOŻESZ.
WSTAŃ ! ZENEK WSTAŃ.!
WEŹ SIĘ ZENEK DO ROBOTY ! …
Ale teraz już słychać, że łopaty pracują, czyli Zenki nareszcie się przebudziły, a jest godzina
10 rano, więc czy nie za wcześnie aby???
Oglądałam dzisiaj w TVN – 24 przekaz z popularnej zakopianki, oczywiście zaśnieżonej i
śliskiej, jako, że pługi nie zdążyły jeszcze błota pośniegowego z niej ściągnąć, wiadomo,
drogowców jak zwykle zima zaskoczyła, chociaż, że już co najmniej od dwóch dni trąbili, że
będą obfite opady śniegu, a zresztą w rejonie Zakopanego takie opady były kilka dni
wcześniej.
I od razu przypomniały mi się dobre stare czasy, gdy jeszcze byłam dzieckiem i tata chciał
mnie zabrać na weekend do Zakopanego, właśnie o takiej zaśnieżonej porze roku.
A że zawsze cykora miałam i się bałam takich śliskich dróg, stanowczo tacie takiego wyjazdu
odmówiłam. Biedny tata nie wiedział, co ma zrobić z takim uparciuchem i żeby mnie
udobruchać pozwolił mi wziąć z nami na ten wyjazd moją najlepszą przyjaciółkę z klasy, Zosię.
To mnie chyba trochę przekonało, bo jednak obie wsiadłyśmy do samochodu i pojechaliśmy, z
tym, że ja całą drogę na głos ze strachu się modliłam raz do Pana Boga drugi raz do św.
Marietty ( wtedy wraz z Zosią uczęszczałyśmy do kółka św Marietty), niestety jakoś moje
modły nie zostały wysłuchane, bo ostatecznie zakopaliśmy się w jakimś rowie i tata musiał
szukać pomocy u pobliskich mieszkańców, dopiero przy pomocy koni i łańcuchów z tego rowu
jakoś zostaliśmy wyciągnięci i o bardzo późnej porze wylądowaliśmy w końcu przed naszym
pensjonatem w Zakopanem. Ale to nie był wcale koniec naszych zakopiańskich przygód, bo
skoro tylko tata zaparkował przed pensjonatem, chciałam jak najszybciej z tego feralnego
auta uciekać, wysiadłam więc lewymi drzwiami prosto na….pana milicjanta, który dał tacie
spory mandat za niewłaściwe opuszczanie samochodu prosto na jezdnię,a nie na chodnik.
Potem już chyba wszystko było w porządku, ale powrotnej drogi jakoś już nie pamiętam,
może doszłam do wniosku, że i tak moje modły na nic się nie zdają???
To tyle wspomnień, dzisiejszy dzień przynosi smutną wiadomość o katastrofie włoskiego
statku wycieczkowego Costa Concordia, kilka osób straciło życie, wiele osób jest rannych,
nasuwa się wspomnienia porównawcze z Titanikiem, który przed wielu latach zatonął.
Był podobno niezatapialny, a teraz okazuje się, że nawet nowoczesne wyposażenia takich
statków nie jest całkowitym zabezpieczeniem przed zatonięciem. Na szczęście tutaj w porę
została wdrożona akcja ratunkowa i stąd taka stosunkowo mała ilość poszkodowanych,
albowiem na pokładzie było ponad cztery tysiące osób.
Ale wyobrażam sobie ten straszny stress wszystkich uczestników tej wyprawy, oni nie prędko
znów na pokład statku wejdą. A dla nie jednych pewnie miała to być podróż ich marzeń. ich
życia.
Życzę dzisiaj, aby wasze marzenia były bardziej bezpieczne i spełniały się szczęśliwie w stu
procentach.
Miłego weekendu