A spędziłam ją w Modlnicy u Magdy, Cały dzień siedziałam w ” Hiszpanii”, czyli w bardzo miłej altance wybudowanej przez Jacka, męża Magdy przy ich domku.
Pogoda oczywiście w 100 procentach dopisała, gdy przyjechawszy był lekki wiaterek, a słońce operowało jeszcze za domem.
Mogłam sobie więc usiąść na bardzo wygodnej i miękkiej kanapie, zniesionej specjalnie do altanki i odpoczywać sobie w cieniu
Dopiero popołudniu słońce zaczęło nam zaglądać w oczy i bardzo mocno przygrzewać, trzeba było lekko altankę przesłonić, by słonko mi nie dokuczało, jestem jakoś ostatnio przeczulona na słońce, więc przed nim się ukrywałam, szczególnie musiałam bowiem uważać na moje chore nogi ( wysuszona skóra) no i oczywiście przed kocimi pazurkami, kotki bowiem też tą kanapę sobie wyraźnie upatrzyły
Rozkosznie na tej kanapie wyglądają prawda???
Oczywiście obiad również jedliśmy w altanie, bo kto by w taki upał chciał cokolwiek spożywać w domu?
Dopiero przymus powrotu do domu zmusił mnie do opuszczenia ( z wielkim żalem zresztą) owego rozkosznego miejsca na miękkiej kanapie w altance.
Pewnie gdyby nie to, że nazajutrz idę do pracy, pewnie noc z wielka radością na tej kanapie bym spędziła, tym bardziej, że tej nocy nie przewidywane były żadne
deszczowo – pogodowe perypetie.
I jeszcze jedno rozbrajające dla mnie zdjęcie, które zatytułowałam : „Przyjaciele”
Mały, czarny kotek ma co prawda swoją siostrzyczkę , no i oczywiscie mamusię, która co jakiś czas donosiła małym kotkom jedzonko w postaci zabitej myszki, czyli ma dobre kocie towarzystwo, ale upodobał sobie glinianego bociana, bardzo lubi sobie siadać w pobliżu tej figurki i stamtąd na świat sobie spoglądać.
Najprawdopodobniej takie a nie inne towarzystwo małemu czarnuszkowi najwięcej się podoba.
A dzisiaj już jest poniedziałek, dzień pracowniczy dla wielu, a niektórych dopiero rozpoczęty urlop od rana wita. Pozazdrościć tylko takiego fajnego urlopu
w słonecznych promieniach, ja już swój urlop mam za sobą, nie można narzekać, co prawda nie zawsze był taki słoneczny, ale również był i miły.
Teraz dopiero nastąpiła widoczna poprawa po zabiegach wykonanych w Mszanie Dolnej, a dodawszy do tego znikomy bardzo ból tego chorego barku, oraz pokonanie nieszczęsnej róży na nodze , można rzec, ze jestem już szczęśliwą i zdrową osobą i do pracy mogę bez żadnych kłopotów się udać.
I się udam, a co, nawet fajnie będzie zmienić leniwy tryb życia na tryb pożyteczny. Co prawda po urlopie już wróciłam na chwilę do pracy ( zanim mnie nie pokonała następna choroba), ale nie robiłam tego, co powinnam, czyli zdjęć, tylko spełniałam rolę rejestratorki, dzisiaj już wracam na swoje stanowisko, co mnie akurat bardzo cieszy,
Trochę będzie trudne dotarcie do pracy, bo dzisiaj akurat idę na popołudniową zmianę, czyli muszę wyjść z domu akurat w największy upał, ale zawsze na wszelkie kłopoty metodę znaleźć można, więc i ja jej poszukam.
Życzę wszystkim miłego i udanego tygodnia i oczywiście miłego i udanego dzisiejszego dnia.