I znów mamy dzisiaj ten magiczny dzień, środę, który jest pomostem pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Ulu Kochana, pozdrawiam Ci serdecznie w ten dzień nadziei i radości. Pan Kawusia na pewno wpisu ze swoim wierszem do mojego blogu by dokonał z okazji tego odświętnego dla nas dnia, szkoda, że się dzisiaj takiego wiersza nie doczekam. Tak, Pan Kawusia był prawdziwym Patriotą, bardzo mi go tutaj w blogu brakuje, zwłaszcza dzisiaj, gdy możemy obchodzić święto dwudziestu pięciu naszej wolności.
Raz jeszcze Cię całuję posyłając Ci wszystkie promyczki słoneczne, które od rana rozjaśniają niebo nad Krakowem.
Wczoraj był bardzo doniosły dzień dla Polaków, mianowicie przyjechał ze Stanów Wielki WUJ SAM , czyli prezydent Obama i sypnął ( przynajmniej obiecał, że sypnie)) miliardem dolarów na bezpieczeństwo nasze i innych państw nam pokrewnym i sąsiadującym. A jak to się potem na realia obróci????, bo obiecać przecież
łatwo .
Cieszył się tą wizytą nasz prezydent Komorowski i nasz premier Tusk, którzy łask uściśnięcia wielkiej, opiekuńczej ręki doznali, przypuszczam, że w tym samym czasie, gdy wszyscy wielcy politycy objadali się samymi smakołykami w Pałacu Prezydenckim na wieczornym spotkaniu i wznosili toasty za pomyślność, jeden z byłych polskich premierów siedział w swoim wygodnym fotelu i palce z zazdrości i złości obgryzał (??), że to jego ta przysługująca mu z Niebios oczywista oczywistość grania pierwszych skrzypiec w spotkaniu z Wujem SAMEM ominęła, a oczywiście wszystko to jest wina…… no zgadnijcie kogo?
Znów jestem przekorna, moja jedna z koleżanek, która ten blog ( jednak!) odwiedza, znów będzie mi stronniczość i złośliwość zarzucać. Jej prawo, ja myślę tak, a ona inaczej i kto jej i mi zabroni?
Ale dla Polaków dzisiejszy dzień jest szczególny i bardzo ważny.
4 czerwca 1989 roku pokonaliśmy komunizm. Odzyskaliśmy wolność.
A co to oznacza?, mianowicie to, że mieszkamy w wolnej i demokratycznej Polsce, która niestety może nie wszystkim się podoba, ale malkontentów zawsze i wszędzie jest pełno. Jest jeszcze trochę osób, mówiących „Komuno wróć”, bo wspominają te czasy jako dobro dawane im za darmo, zapominając, że nic za darmo w życiu dostać nie można, zawsze jest ktoś, kto za to zapłacić musi, manna z nieba tylko raz w historii świata spadała i to w dodatku nie u nas w Polsce. Pewno, że ten nasz ustrój nie jest jednakowo sprawiedliwy dla wszystkich, osoby chore i mniej zaradne nie potrafią sobie w nowej rzeczywistości poradzić, stąd tyle zgorzknienia wśród ludzi, szczególnie tych, którzy pracy nie potrafią, lub nie mogą sobie znaleźć i nie mogą zapewnić dobrego bytu sobie i swojej rodzinie. Ale takie niestety są koszty tych zmian, które niektórzy muszą ponosić. Gdyby tak dobrze się rozejrzeć, to każdy ustrój miał swoje i dobre i złe strony, w każdej byli i ci bogaci i ci biedni, a nawet skrajnie biedni. Ale zawsze jest nadzieja, że pomału idziemy ku lepszemu. Mamy za sobą dopiero 25 lat prób i błędów, to w porównaniu z tym co Polska przeżywała wcześniej, a więc i czas wojny, a potem czas dziwnego zniewolenia, to nie jest długo. Ale potrafiliśmy podnieść się z kolan, podnieść wysoko czoło i szukać nowych dróg.
Przyczyniliśmy się też do bardzo szybkich zmian zachodzących nie tylko u nas w Polsce, ale i innych państw Europy Środkowej, którzy śmiało kroczyli przetartymi przez nas ścieżkami i też wykorzystali swoje szanse, może raz lepiej, raz gorzej, ale też próbowali zmieniać rzeczywistość, podobnie jak my.
Bardzo przeszkodził nam wszystkim i Polsce i naszym krajom ościennym nagle spadający jako miecz Damoklesa kryzys, który pomieszał wszystkim szyki, trzeba było wiele rzeczy zmieniać i zaczynać od nowa, jeszcze nadal liżemy kryzysowe rany.
Dużym osiągnięciem było wstąpienie Polski najpierw do NATO, które ma zapewnić nam bezpieczeństwo militarne, a potem do Unii Europejskiej, która pozwala nam na bezpieczeństwo gospodarcze. I tu też znajdziemy wiele maruderów, którym Unia Europejska się nie podoba, bo uważają ją za symbol zniewolenia, ale równocześnie ci sami ludzie tak chętnie ręce wyciągają po unijne dotacje….. Polacy zawsze byli i są pełni sprzeczności.
Ale nikt nie może zaprzeczyć, że Polska robi nam się coraz piękniejsza, coraz bardziej kolorowa i zbliżona do innych europejskich krajów. Pewno nam jeszcze trochę do tego brakuje, ale już pomału leczymy się z kompleksów bycia w ogonie Europy. I gdy wreszcie wszyscy zabierzemy się za robotę i przestaniemy marudzić, że wszystko jest beznadziejne, gdy wszyscy na tyle się zjednoczą, że potrafią wykrzesać z siebie tą radość i optymizm, na pewno w Polsce będzie jeszcze lepiej. Tu wszelkie nadzieje położyć można w naszej młodzieży, która na razie chętnie wyjeżdża za granice, by szukać dla siebie i rodziny lepsze warunki bytu, ale kiedyś może zrozumieją, że to oni właśnie ponoszą wielką odpowiedzialność za przyszłość naszej Ojczyzny. Może to są wielkie słowa pełne patosu, ale taka jest prawda, trzeba kiedyś na tyle dorosnąć, by spełnić testament naszych przodków i zachować , a nie roztrwonić ich dziedzictwo.
Pamiętam, gdy raz podczas stanu wojennego uciekając przed jadącymi zomowskimi wozami skryłam się w jakiejś bramie i czekając na możliwość bezpiecznego opuszczenia mojej kryjówki ułożyłam solidarnościową piosenkę o smutnej, rzeczywistości stanu wojennego, a refren tej piosenki brzmiał: „teraz rządzi świata marność, lecz zwycięży Solidarność, zapanuje praworządność, spokój, ład ” I te słowa przypomniałam sobie właśnie podczas tych jakże ważnych wyborów 4 czerwca 1989r, gdy szłam do urny glosować i potem, gdy okazało się, że to właśnie Solidarność zdecydowanie zwyciężyła, czułam się jak Kasandra, której wypowiedziana, a właściwie wyśpiewana w tej bramie przepowiednia właśnie się spełniła. Miałam łzy w oczach, pewien wyraz niedowierzania i uśmiech, że jednak to wszystko właśnie kolo się mnie dzieje naprawdę. Takie jest moje właśnie wspomnienia z tego czerwcowego dnia.
I mimo, że idea tamtej Solidarności jest daleka od tej dzisiejszej, wiele z tamtego entuzjazmu i radości po drodze straciliśmy, jednak i tak zrobiliśmy wielki krok w przyszłość i szkoda by było to wszystko zmarnować.
„Młodości ty, ty nad poziomy wylatuj”, ale nie w sensie Mickiewiczowskiego romantyzmu, nie w ciągłym, rocznicowym rozdrapywaniu tragicznych ran naszej przeszłości, ale w twórczym dziele naprawy tego, co nie jest jeszcze poprawne, nie w podziałach politycznych, ale w narodowej zgodzie. Może to jest jeszcze jedna moja kasandryczna wróżba? W tamtą kiedyś też nie wierzyłam, że się spełni, a jednak stała się prawdą, może i teraz……. może jednak i takich czasów kiedyś doczekam…….
Mam nadzieję, że żadna wojna, żaden inny straszliwy kataklizm nie będzie mógł tego dzisiejszego mego marzenia przerwać.
Za nami ćwierć wieku wielkich zmian, ile czasu potrzebujemy, aby dojść do tej wyczekiwanej przez wszystkich granicy szczęśliwości?
Radosnego świętowania życzę