nie łatwo zapomnieć

 

 

Wczoraj znów  miałam sporo wejść na moją stronę, dużo więcej, niż poprzednio.
Przypuszczam, że spowodowane było to moim wspomnieniem o Halince – Hnovie.
Bo nie łatwo jest zapomnieć niektóre osoby, które były naprawdę wspaniałe.
Cały wczorajszy dzień myślałam o naszej Halince i stwierdziłam, że Jej śmierć to wielka niesprawiedliwość.
Tyle ludzi niedobrych chodzi po świecie, a ktoś, kto był wspaniały dla innych, musiał się tak wcześnie z tym światem pożegnać.
Dużo za wcześnie, sprawdziłam, Hnovcia była dokładnie z tego samego roku co ja, z tym, że ja urodziłam się w kwietniu, a Ona w grudniu.
Tyle jeszcze dla ludzi mogła zrobić dobrego……….. Przede wszystkim żal mi jest Jej Najbliższych, córki i wnuczek, które pomagała wychowywać.
Pamiętam, jak urodziła się Pola, starsza wnuczka Hnovci, córka Halinki pracowała, a nad tym słodkim maluszkiem przez wiele lat sprawowała pieczę właśnie Halinka. Boże, jaka Ona była w małej Poli zakochana, zresztą potem w swojej drugiej wnuczce (imienia nie pamiętam) też, też maluch cały dzień przebywał u swojej Babci. Dzień w dzień mama dziewczynki  przywoziła malutką Polę, a potem drugą wnuczkę  do domu babci, która się nimi opiekowała.  Na pewno prócz miłości przelała w nie swoje zasady pojmowania życia, swoje dobro, które z niej emanowało. Na pewno dla wnuczek to wielka strata stracić tak kochaną babcię, ale miały szczęście, że przez długi czas mogły z nią przebywać.
Straszną chorobą jest rak. Mamy XXI wiek  a jednak medycynie nie zawsze udaje się ją całkowicie pokonać.
Jeszcze raz podkreślam, to nie był wiek dobry do umierania, chociaż trudno powiedzieć, że jakikolwiek wiek jest ku temu doskonały.
Człowiek w pełni zdrowia, w pełni życia nagle poddać się musi takiej strasznej chorobie, musi zabierać się z tego świata….. przecież to także mogłabym być ja….
Nigdy nie wiadomo do końca, jak ułożą się nasze losy, ale też nie każdy jest gotowy do przekroczenia tej granicy, w dodatku  na pewno wbrew własnej woli.
Bardzo boję się śmierci, ale boję się też i cierpienia, które przynosi ze sobą taka straszna choroba. Na początku jest jeszcze nadzieja, że uda się tę chorobę pokonać, że będzie wszystko dobrze, potem jej nawrót jest jeszcze gorszy, narasta ból, cierpienie i coraz mniej człowiek odnajduje w sobie nadziei na wyzdrowienie. Coraz bardziej przyzwyczaja się do myśli, że w końcu ból nie przestanie dokuczać, że będzie coraz bardziej dotkliwy, uśmierzany lekarstwami tylko na krótki moment. I już wie, że zbliża się moment pożegnania z tym światem, z ukochanymi osobami, a potem nastąpi ta straszna pustka, gdy człowiek pozostaje całkowicie sam i czeka na to światełko w tunelu, które poprowadzi go do wielkiej światłości, do Dobra, które na niego już czeka.
Ile jednak w tym momencie musi być w człowieku trwogi, obawy, czy aby na pewno na tę Dobroć zasłużyłam, a jeżeli nie, to co będzie dalej???
Bo przede mną już nie krótki czas bytowania, ale cała wieczność……. a co oznacza słowo wieczność? To nie jest wcale łatwe do ogarnięcia tego swoim umysłem.
Pamiętam gdy rok temu szłam na operację Halinka również dopingowała mnie podczas mojej choroby i  późniejszej rekonwalescencji. Ja wyzdrowiałam, tylko rok później już Halinki właśnie zabrakło……… Wtedy na pewno nie zdawała sobie z tego stanu sprawy, los przewrotnie wyleczył mnie, a niestety uśmiercił właśnie Hnovcię.
Miałam wczoraj sporo komentarzy pod moim blogowym wpisem na Face Booku.
Komentowali nie tylko Ci, co Halinkę znali, ale także i osoby, które nie miały nigdy z nią kontaktu, ale bardzo współczuły tej strasznej tragedii.
Dziękuję wszystkim za te ciepłe słowa współczucia, Halinka na pewno byłaby zadowolona, gdyby wiedziała, ile osób Ją lubiło ile osób ją wspomniało.
A może po prostu to wiedziała, albo przynajmniej teraz wie?? Tak, na pewno to wie i do nas wszystkich się uśmiecha.

Zmienię teraz temat: wczoraj był dzień ponury, deszczowy, ale w końcu moja Abra kadabra zadziałała i gdzieś około południa deszcz zanikł, a czasami wydawało się, że nawet kawałeczek słonka zza chmurki wyszło. A może to dzięki podesłanym prosto z Poznania promyczkom tak się stało?
Poproszę w takim razie Ulu o jeszcze jedną porcję słoneczka na dzień dzisiejszy 🙂
A i jeszcze jedno, mój glukometr „się naprawił”, prosta sprawa, po prostu trzeba było wymienić w nim baterię. Bo niestety baterie mają to do siebie, że z czasem się wykończają 🙂
No to czekamy dzisiaj na słonko i miłego wtorku w takim razie życzę. Bo prognozy pogody na najbliższy tydzień nie są co prawda optymistyczne, ale pogoda jest bardzo kapryśna i tak w sumie własnymi prawami się rządzi, nie daje się do końca ujarzmić.
Na razie na niebie jest troszkę słonka, ale czy tak się utrzyma przez cały dzień?
Powodzenia na  cały wtorek życzę.