Żegnaj Marzenko :-(

Dzisiaj w Legbądzie pożegnamy Marzenę, Ciocię naszej Kamilki.
Smutno mi dzisiaj, bo w Borach Tucholskich spędziłam kilka bardzo miłych wakacji. Marzena wraz z rodzicami miała mały domek w samym środku sporego lasu, jej brat Mariusz, Tata Kamilki wtedy mieszkał w Krakowie.
Mając świetne ku temu warunki, rodzicie i Marzena prowadzili tam zarobkowo hodowlę pięknych lisów.
I właśnie tam, na ich polanie rozbijaliśmy nasz obóz, gdzie spędzaliśmy miły czas, mimo, że to było tylko takie trochę „cygańskie obozowisko”.
Ale z wielkim sentymentem wspominam tamte „wczasy”, jeździła tam moja Siostra ze swoimi już w młodzieńczym wieku dziećmi, których odwiedzali przyjaciele z Krakowa, przyjeżdżał tam też i mój Brat z Bratową, ot, takie rodzinne miejsce na wczasy pod namiotem, czy w przyczepie.
Na całkowitym luzie, bez żadnych ograniczeń czas zawsze tam wesoło sobie płynął.
Moja siostra rozbijała tam swoją przyczepę z wielkim namiotowym przedsionkiem i tam urządziła sobie polową kuchnię, w której uwielbiała przygotowywać, mimo dość surowych warunków, pyszne smakołyki.
Ania uwielbiała takie „dzikie” kucharzenie, czuła się tam tak, jakby była w swojej krakowskiej kuchni.
Miała dwa olbrzymie szybkowary, do których wsadzała produkty kupowane w Legbądzie, a ponieważ był to czas „kartkowy”, więc trudno było zdobywać mięso dla tak dużej czeredki, często udawało jej się kupować mięso w Taniej Jatce, gdzie na szczęście kartki nie obowiązywały, a towar był nawet całkiem dobrej jakości.
No cóż, takie to były czasy, każdy radził sobie jak mógł.
A wieczorem siadaliśmy przed przyczepą na polowych krzesełkach i popijaliśmy herbatkę, często wraz z Gospodarzami, którzy nas odwiedzali, czasami oni nas zapraszali na pyszne domowe ciasto.
A pośród nas biegała mała, kilkuletnia córka Magdy – Kamilka, która na noc szła spać do domu Babci Maisi.
Wiadomo, dziecko zawsze krócej śpi, niż dorośli, toteż co rano budził nas jej cieniutki głosik: Babciu Aniu, ja już nie śpię, wstawaj i Ty.
Mijały lata, sytuacja rodzinna też nieco się zmieniła, więc przyszedł czas, że przestaliśmy już tam jeździć na wakacje. Co prawda Mariusz wyjechał z Polski za pracą, ale zawsze wiedzieliśmy, co się w Borach Tucholskich dzieje.
Najpierw odszedł Ojciec Marzeny i Mariusza, kilka lat później ich Mama, a w domku wśród leśnej głuszy nadal mieszkała Marzena wraz ze swoimi dwoma córkami.
Wiadomość o ciężkiej chorobie Marzeny dotarła do mnie całkiem niedawno, niestety zakończyła się ona kilka dni temu dla Niej tragicznie.
W Jej domku pozostały teraz dwie córki i pieski, bowiem swojego czasu Marzena porzuciła hodowlę lisów i przestawiła się właśnie na hodowlę piesków, najpierw niemieckich owczarków, a ostatnio beagle, i francuskich buldożków.
Marzena bardzo zaangażowała się w swoje nowe hobby i udzielała się nawet w Związku Kynologicznym.
Była zawsze uśmiechnięta, mimo swojej choroby radosna i wszyscy bardzo Ją lubili i cenili za Jej kynologiczną wiedzę i pasję, której się w całości oddawała.
A teraz musiała swoje kochane pieski porzucić i udać się do Rajskiej Krainy, gdzie na pewno już czekają na Nią Jej Ukochani Rodzice.
Żegnaj Marzenko, bardzo mi smutno jest z powodu Twojej śmierci.
Stanowczo za wcześnie odeszłaś, jeszcze tyle dobrych dni mogło być przed Tobą……… jeszcze tyle mogłaś dla piesków i dla ludzi zrobić……..
Nie mogę uczestniczyć w Twojej ostatniej drodze, ale myślami będę wraz z Twoimi Córkami i z Kamilką, której byłaś Chrzestną Matką dzisiaj przy Tobie.
A ja własnie uświadomiłam sobie, że znów odszedł ode mnie jakiś kawałek mojego życia, coś, co już niestety nigdy nie powróci.
Zamknęłam jakiś następny etap mojego życiorysu, który już przeszedł niestety do historii.

Wczoraj był bardzo ważny dzień w Brukseli, wczoraj doszło (jednak) do consensusu i porozumienie w sprawie unijnego budżetu zostało jednogłośnie przyjęte, mimo, że jak wiemy, wcześniej Morawiecki nieco pod wspływem naszej radykalnej prawicy pana Ziobro i pod wpływem premiera Węgier Orbana chciał założyć swoje VETO .
Na szczęście poszedł po rozum do głowy (czytaj Kaczyński przestraszył się pieniężnych restrykcji i ewentualnej reakcji Polaków na takie votum) i ową ugodę podpisał, zresztą i Orban również uległ unijnej większości, ale jak wiemy, jego decyzje są kierowane zupełnie innymi pobudkami, które w rezultacie przyniosły mu pewien pozytywny skutek, mianowicie widmo jego korupcyjnej odpowiedzialności zostanie nieco w czasie odsunięta, o co mu od samego początku chodziło.
Tak więc można powiedzieć, że Orban kierował się jakimiś swoimi przesłankami, podczas gdy Polacy uparcie mówili; NIE, BO NIE, dorabiając do tego jakąś swoją całkiem bezsensowną ideologię, nie mającą żadnego merytorycznego sensu.
Na pewno nie utracimy naszej niezależności, ani suwerenności, jak to pan Ziobro i jego współplemieńcy sugerowali, po prostu trzeba powiedzieć jasno o co w tej całej awanturze chodzi.
Pan Kaczyński i pan Ziobro chciał całkowicie podporządkować sobie wszystkie ważne dla Polski strategiczne dziedziny zapewniające im bezkarne wprowadzenie autorytaryzmu i przestraszyli się, że Unia będzie miała prawo założyć swój sprzeciw dotyczący spraw, które są oznakami łamania demokracji.
A skoro wstąpiliśmy już do tej Unii, jesteśmy zobligowani do przestrzegania pewnych reguł, które Unia uznaje jako priorytetowe.
A najlepsze jest to, że 80 procent Polaków uznaje, że nasze miejsce nadal jest w Unii.

Jak na razie Kaczyński, odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski, dostaje czerwone róże z podziękowaniem za pełne oddanie Polsce, za pilnowanie praworządności i przestrzegania prawa, a na ulicy ludzie znów są pałowani teleskopowymi pałami, a dzieciom łamie się w trakcie policyjnej interwencji ręce.
Nie wiem, na co jeszcze Kaczyński czeka, chyba na to, że wreszcie „nieposłusznych” będą zabijać????
Europa się dziwi……. Dziki kraj ta Polska, stanowczo od europejskich standardów odstaje.
Ale niestety nikt za nas nie zrobi z tym porządku, musimy sami wreszcie raz a skutecznie to załatwić.
I oby jak najszybciej, zanim prawdziwa krew się rzeczywiście poleje, zanim Unia nas się definitywnie wyrzeknie.

Życzę pięknego zimowego piątku w jakimś lepszym nastroju z nadzieją na lepszą przyszłość, która wreszcie kiedyś musi nadejść.
Mówi się, że każda żmija przemija, więc i ten zły czas dla Polski też minie.
Tylko co nas wtedy czeka???
Kto podejmie się naprawić to wszystko, co Pis skutecznie w Polsce popsuło????????

Reklama