moje okno na świat
Siedzę całe dnie i wieczory przy tym moim otwartym oknie i mam rezultat-następne katarzysko.
Kicham,prycham,smarkam,kaszlę,a tu dopiero poniedziałek……
A wszystko przez te moje papierosy,niestety palę i…smrodzę całej rodzinie (mimo zamkniętych szczelnie drzwi i włączonemu wiatraczkowi,okropnie brzęczącemu zresztą skądinąd.
No cóż.
Moja rodzina wybitnie wyczulona jest na moje papierosy ( ciekawe,dlaczego nie przeszkadzają te wypalone przez Monikę???),czasami nawet otwierają drzwi na klatkę schodową (zapraszają złodzieji???) i na balkon,żeby się wietrzyło.
Tak to jest,gdy człowiek mieszka nie sam…
Ale cóż,niestety w totolotka nie wygrałam tego marnego miliona,więc na własne mieszkanie narazie liczyć nie mogę,chyba,że jakiś cud się zdarzy????
Chociaż moja Ciocia Irena zawsze mawiała: Umiesz liczyć?Licz na siebie…
Więc liczę i…mam skutki.
Już nie naliczę nawet,ile okazji na własne mieszkanie przeleciało mi w życiu koło nosa.
Zawsze na jakąś przeszkodę natrafiałam.
Gdyby ktoś teraz mnie spytał o moje największe marzenie życia,bez wachania odpowiedziałabym : WŁASNE MIESZKANIE.
Nawet malutkie,ale własne,jednoosobowe.
Ale jest,jak jest i z tego cieszyć się muszę.
Nawet głupi katar nie może przerwać mi szczęścia życia.
Przedemną pięć dni pracy,a ja już czekam na sobotnie spotkanie z Basią i Martą,gdy przy piwku poomawiamy ,już konstruktywnie nasze czatowskie spotkanie 8 lipca.
Oj sporo roboty przed nami,bo chociaż i lokal i hotel już załatwiony,to teraz trzeba dokładnie omówić całą oprawę artystyczną imprezy.
A będzie sie działo,oj będzie….
Ale narazie muszę zejść na ziemię i wyruszać do mojej ukochanej pracusi,najwyższa pora.
Miłego tygodnia dla wszystkich moich kochanych czytelników.
I miłego poniedziałku (może nie szewskiego akurat) też.
Chociaż nadal deszcze przepowiadają,przelotne co prawda,ale………
Niech będzie taki słoneczny, (chociaż w duszy,jak nie może być w naturze), jak są słoneczne te moje słoneczniki.
A kiedyś może i zaświeci nam prawdziwe i ciepłe słoneczko??????