Jestem tu…co ja tutaj robię???
No tak, tutaj co robię,zamiast na balety,ja tup, tup do kawiarenki….
Ale obowiązek wzywa,niektórzy może by się rozczarowali,gdybym nic nie wspomniała chociaż,co ze mną?
A co jest ze mną? No ,żyję i mam się świetnie.
Co prawda wczorajszy I-szy dzień zabiegów nieco mnie wykończył i już o 21 przykładnie leżałam w łóżeczku,ba,nie tylko leżałam,ale spałam.
I to z….. nie,nie z jakimś tam menem,a tylko z moim ukochanym misiem Tedym,który przjechał do mnie w paczce od..Halusi.
Taka przytulanka,gdyby mi smutno było.
A Tedy jest lux,a najważniejsze,że nie chrapie i nie obraża się,jak niechcący zepchnę go z łóżka.
Wczoraj był wieczor ogniskowy,było całkiem fajnie,ale tańczyć nie miałam z kim ( po cholerę poszłam tak daleko siedzieć,nikt mnie dojrzeć nie mogł),a poza tym powiewał zimny wietrzyk,więc nieco zmarzłam i już po 20.30 poszłam do domu.
Co prawda było w sprzedaży piwko ( nie tylko),które mogłoby mnie nieco rozgrzać,ale te kalorie…
I tak się w końcu skusiłam na mały kawałek kaszanki z grila,ale słowo,zjadłam go bez chleba.
W sumie,to i tak mniej kalorii (chyba) niż szklanka piwa.
Przygrywała fajna orkiestra,zresztą z naszej sanatoryjnej kawiarni "Relax",co miałam,to posluchałam,co bylo do zjedzenia-zjadłam (ciekawe ile to kalori??) i poszłam spać.
A dzisiaj od rana,bo już od 7.15 znów się zabiegałam….
I tak minął już drugi dzień mojego pobytu i aktywnego uczestnictwa w sanatoryjnym życiu.
Najgorszy mój zabieg (tzn.najmniej przyjemny)to krioterapia,wchodzi się do komory o temp.wiecej niż minus 120 stopni,brr okropnie tam zimno i w dodatku trzeba wytrzymać w tym mrozie całe trzy minuty.
To znaczy wczoraj była tylko minuta,dzisiaj dwie,a jutro już trzy.
W dodatku schodzi się tam w dół po 10 schodkach,w oparach mgły i to w drewniakach,dobrze że są poręcze,bo dzisiaj omalże się na tych nieco śliskawych schodkach nie wywaliłam.
Moment wyjścia z kabiny jest jeszcze gorszy,bo wtedy dopiero nic się nie widzi ( parafrazując Maxa z Seksmisji : nic nie widze,mgłę widzę),a tym drewniakiem ciężko ten pierwszy schodek namierzyć.
Po krioterapii są obowiązkowe ćwiczenia,dzisiaj jechałam na rowerku około 5km,a zrobiłam je w 15 minut.
Ale dzisiaj już nieco lepiej sie czuję,mniej zmęczona, chyba jestem nieco już oswojona z tym wysiłkiem -w końcu w basenie też ćwiczę,a nawet trochę i pływam).
To by było na tyle.
Jeszcze na moment kuknę,co tam w naszym "Relaxie" słychać i lecę do pokoju.
Wszak Tedy na mnie czeka………