Niemiła scenka z dzisiejszej pracy w przychodni:
Akurat ruch niesamowity,jestem w rejestracji i w tym samym czasie mam dwa telefony,na jednym jest bardzo niemiła pacjentka,na drugim służbowo Ania,która na odległość usiłuje mi przekazać,gdzie i kiedy mam przekierunkować źle wysłane paczki ze strzykawkami.Do teg tłum pacjentów ,z których co chwilę ktoś o coś się dopytuje-typowy przychodniany harmider i ja sama miotająca się pomiędzy rejestracją,telefonami i wykonywanymi badaniam rtg.
Nie dziwne więc,że nieco roztargniona, dwa razy spytałam Panią o nazwisko(aby poprawnie wpisać),o telefon,bo komputer czasami zmazuje numer w trakcie jego wpisywania.Fakt,przyznaję,że trochę nie panowałam akurat w tym momencie nad sytuacją,zbyt wiele naraz się dzialo,ale żeby mnie owa pacjentka oskarżyła,że jestem pijana,to już lekka przesada.
Czekałam tylko,aż przyjdzie Służba Miejska z alkomatem i każą mi dmuchać w balonik.
No nie,tego jeszcze, jak pracuję 34 lata nie przerabiałam.
Po pierwsze w pracy nigdy nie piję,a teraz szczególnie,gdyż moja dieta wyklucza alkohol,z wyjątkiem kieliszka czerwonego wina,ktorego też bałabym się wypić nawet w domu,a co dopiero w pracy.Na szczęście nie przyszli ,w balonik mi nie kazali dmuchać,ale spokojna byłam,bo na sumieniu miałam tylko 2 jabłka,które możeby i śladowy odczyn pokazał,ale czy jabłek też mi nie wolno jeść w pracy.????
Matko,jacy ludzie bywają wredni,aż strach pomyśleć,o to za babsztyl po drugiej stronie słuchawki siedział,za dwa tygodnie pewnie się przekonam,już ja ja sobie przyuważę……