
Długi tydzień przedemną,bo z pracującą sobotą w perspektywie…..
Ale co już tam w poniedzialek rano będę myślała o sobocie.
Chyba,że jak w tym kawale: w poniedziałek rano w szkole Jaś pyta Małgosię,która jest godzina,8.15 odpowiada mu Małgosia.A Jaś na to: o cholera,jak ten tydzień się wlecze……
OH te Jasie,te Jasie…….
A propos :
Znowu w nocy byłam w…szkole.
Strasznie sie denerwowałam,bo okazało sie,że nie miałam jeszcze żadnej oceny z historii ( br,,,nigdy jej nie lubiałam) i jutro miałam zdawać wiadomości z całego roku.
W dodatku nie mialam żadnego podręcznika,pożyczyłam jakiś z innej klasy,ale to nie było wystarczajaco.W dodatku to był dzień moich imienin( nie rozumiem rozłożenia w czasie,to dlaczego miałabym niby w grudniu zdawać egzamin z całego roku??-brak sennej logiki),nie miałam żadnego tortu,ani ciastek….
Wyobraźcie sobie z jaką niesamowitą ulgą się obudziłam.
Sen – mara.
To ja już naprawdę wolę iść do tej swojej pracy………..