Śliweczka, czyli jak cudne są wspomnienia te

„jak cudne są wspomnienia dawnych dni, wspomnienia dawnych lat’

 

A wszystko zaczęło się, wczoraj od rozmowy z pewna młodą dziewczyną na gg.

Tak, tak, dużo właśnie z młodymi  ostatnio rozmawiam i co w tym złego?

Czuję się tylko na duchu o wiele młodsza…. no i wspomnienia powracają…..

Otóż ta Ania wybiera się na studniówkę,  ubrana w śliczną śliwkową kreację,

oczywiście do lokalu.

I wtedy przypomniałam sobie swoją studniówkę z 1967 roku.

Oczywiście obowiązywał strój szkolny, czyli mundurek, wzgl. czarna spódnica

i biała bluzka.

I nie było mowy o żadnych lokalach, studniówka odbywała się w sali gimnastycznej

naszego liceum i trwała do przyzwoitej, jak na panienki  wypadało godziny, czyli do 22.

I ani minuty dłużej.Oczywiście o żadnym alkoholu mowy być nie mogło,ale i wtedy

młodzież dosyć przebiegła była i zawsze gdzieś tam przemycony alkohol w zakątkach

ciemnego kotytarza się łyknęło.

Trochę się pewno szanowne grono pedagogiczne poten  dziwiło, czemu ta młodzież taka

rześka i czerwona na buzi była,ale i tak wszystko mieściło się w granicach

przyzwoitości.

Ponieważ chodziłam do liceum żeńskiego był pewien niedosyt w męskiej  części

młodzieży, więc każdy, kto tylko mógł , przyprowadzał jakiś fajnych kolegów,

aby nikt siedzący na studniówkowej sali nie pozostał.

Ja poszłam na studniówkę z dwoma chłopakami, z Januszem, który był moim

kolegą od zawsze, a który mieszkał u mnie w kamienicy, no i ze Zbyszkiem, który

występował w roli mojego chłopaka.

Po ukończonej szampańskiej studniówkowej zabawie obydwaj panowie odprowadzili

mnie pzykładnie do domu.

Muszę nadmienić, że kamienica wtedy zamykana była na cztery spusty już o godzinie

23-ciej,a klucze do bramy piastowała dozorczyni, pani Janowa, prosta kobiecina,

bardzo Bogobojna,często przebywająca w Kółku Plotkarek Magla…..

No to teraz sobie można wyobrazić jej minę, gdy po godzinie 23 -ciej ( oczywiście

ze studniówki wracaliśmy sobie wcale się nie spiesząc piechotką) Ewusię odprowadziło

aż dwóch panów?

W dodatku Zbyszek rozweselony pewnie może i lekko alkoholem ,a napewno

i wspaniałą zabawą ,klękał przedemną na schodach i głośno wyznawał mi swoją

miłość, żegnając mnie czule ach moja ukochana żegnaj……

Tego było za wiele jak na biedną Janową, pewnie zszokowana nie bardzo zasnąć tej

nocy mogła, ale już następnego dnia ten niecny  powrót panienki z dobrego

domu dobrze obgadywany był w pobliskim maglu…..

Zresztą wiele jeszcze podobnych powodów dawaliśmy do obgadywania w

klubie maglowym, chociażby te wspaniałe prywatki ( tak to się wtedy nazywało),

które odbywały się w wielkiej sali Gabinetu rtg mojego Ojca,

Gabinet ów znajdował się na parterze  naszej kamienicy, zawsze szczelnie zasłonięty

czerwonymi kotarami, odpowiednio podświetlany płomykami ze świec ( a któż  to

by sie bawił wy rzęsiście oświetlonej sali) przy głośnych bardzo dziękach

wydobywających sie z magnetofonu.

Panie z koła magla tudzież i panie ze sklepu na przeciwko Dzieci Marii ( prowadzonego

przez świeckie siostry zakonne} miały dużo powodów do oburzeń i plotek,

przy naszej zawsze świetnej z tego zabawie.

Nawet Janusz napisał kiedyś wiersz pt. „Zasłyszane w maglu”, który zaczynał się

słowami :” A czy pani już słyszała? a czy pani już słyszała co ta Ewa wyprawiała?

jeszcze przecież taka mała ,a już bale urzadzała, a słyszałam słyszałm i bardzo

ubolewałam, Mareczek był wstrząsniony i bardzo tym  zgorszony”

Ech, gdzie te  wspaniałe  i wesołe czasy minęły tak szybko.

Dzisiaj nie ma już magla, nie ma sklepu Dzieci Marii…..

Zupełnie inny krajobraz niż wtedy,ale z całą przyjemnością wskrzesiłam tamte

wesołe czasy i aż łezka w oku mi się zakręciła.

Zresztą ta balowa sala w Gabinecie rentgenowskim służyła i następnemu pokoleniu,

też tam prywatki się odbywały, może nie aż takie z fantazją jak nasze, ale też

bardzo wesołe. No cóż, już wtedy nie było ani  Pani Janowej ani sklepu  Dzieci Marii

ani nawet magla do plotek……

A teraz? Teraz młodzież bawi się na balu studniówkowym w lokalu do białego

rana, a stroje obowiązują też balowe, takie, jakie nam dozwolone były dopiero

na komersie pomaturalnym.

Cóż czasy się zmieniają,pokolenia przemijają,a póki co można tylko powspominać…

Wszystkim balującym na studniówce (Tobie Śliweczko przede wszystkim) życzę

miłej zabawy, a tym już nieco „wyrośniętym” miłych wspomnień z czasów

naszej młodości……

Niech chociaż we wspomnienia ona powraca.

 

 

 

 

Reklama