Trochę nas w piątek popołudniu i w sobotę rano deszczyk pokropił. I całe szczęście, bo tego skwaru naprawdę trudno było znieść. Wyszłam na moment w piątek z Pepą do parku, ale już po chwili ciągnęła ona do domu, a ziajała przy tym jak smok wawelski.
Po powrocie od razu rzuciła się do miski z wodą i jednym haustem pół jej wyżłopała.
Dopiero wieczorem, po pierwszych deszczowych kroplach, można było jakoś żyć. Dlatego wczoraj rano nawet nie zżymałam się na ledwie kapiący z nieba deszczyk i bez parasola poszłyśmy do parku. Fajnie było, tak rześko i zielono wszędzie, mimo, że słonka nie było. A popołudniu deszcz już całkiem zaprzestał padać i było całkiem przyjemnie.
Za to rano dzisiaj znów w parku przywitała nas (to znaczy mnie i Pepę) piękna i słoneczna pogoda. Uwielbiam te poranki w parku.
A wiecie jak pięknie te kwiaty w naszym parku pachną? Zapach jest wprost oszałamiający, taki letni.
Polanki i alejki zalane słonecznym, delikatnym światłem mieniły się swoja urodą pełni zieleni i pięknych kolorów kwiecia. Wokoło cisza, bo co prawda to jest niedziela, ale wszystkie kramy festiwalowe poprzenosili do innego parku. I bardzo dobrze, mamy nasz Park tylko dla siebie, dla pobliskich mieszkańców.
Dlatego jest taka błoga cisza, rankiem nawet nie zmącona dziecinnymi okrzykami.
Połaziłyśmy rano z Pepcią po parku, posiedziałam i pooglądałam moje śliczne kaczuszki, a potem poszłyśmy na zasłużone śniadanko.
Oczywiście Pepa z racji swoich żołądkowych kłopotów ma swoja własną karmę, co trzeba przyznać nie bardzo jej pasowało.
Wyraźnie miała ochotę na moje kanapki, więc chwilę pożebrała sobie, ale wytłumaczyłam jej, że każdy ma swoją miskę, ja tu mam swoją, a jej, z jej jedzonkiem czeka w kuchni, więc jak niepyszna poszła w tamtym kierunku i już po chwili głośne chrupanie z kuchni dochodziło.
Swoją drogą to nudne jeść stale to samo, takie same chrupki, taki sam smak, zero smakowych przyjemności. Dlatego od czasu jej przemycam jednego lub dwa paluszki jaśkowe – są suche, nie powinny jej żadnych dolegliwości przysporzyć, a zawsze jakiś inny smak ma w swoim pysiu.
A swoja drogą, jak tak się zastanowić, to takiemu psu musi być bardzo nudno w tym życiu, ani sobie telewizji nie poogląda, ani książki nie poczyta, już o komputerowych czatach nie wspomnę, musi jeść tylko to, co mu dają, nawet smakołyki muszą koniecznie być tylko „psie”, no a na spacer może chodzić też tylko według czasu i pomysłów swojego pana czy swojej pani.
Czy ktoś widział, żeby pies rano mógł sobie pomyśleć: dzisiaj idę do Parku Bednarskiego, jutro pojadę nad Zalew, a przy okazji wpadnę na Kiermasz Pierogów na Małym Rynku ??????
Nie, pies jest przywiązany tą cholerna smyczą do dwóch ludzkich nóg i musi iść tam, gdzie mu każą, a nie gdzie ma ochotę.
Bardzo smutny jest taki psi los, więc większość czasu musi przespać, a do tego musi swojemu panu/pani okazywać miłość dozgonną.
Ale to wcale psu nie przychodzi z takim trudem, one po prostu naprawdę kochają.
A za co kochają? Za to, że jesteś, że można do ciebie się przytulić, można cię polizać, a ty głaszczesz pieska czule i przemawiasz do niego.
A nawet jeżeli tego nie robisz, piesek i tak cię kocha, bo ma takie własnie serduszko, którego wiele osób całkiem nie posiada.
Szczególnie ostatnimi czasy, gdy złość i nienawiść jest naszym chlebem powszednim.
Ale takie teraz mamy niestety standardy życia. Ale nie będę sobie i Wam przy tak pięknej niedzieli głowę tym zawracała – wszyscy wiemy jak jest.
A propo”s smakołyków : kupiłam sobie wczoraj w Cukierni Buczka pyszne smarowidło do chleba o smaku śliwki z daktylami.
Jest to produkt ekologiczny, na bazie owocowej i co ważne bez zawartości cukru.
Czyli taka zdrowsza odmiana ogólnodostępnych dżemów.
Ma konsystencje i wygląd marmolady, prócz owoców zawiera błonnik kukurydziany, sok cytrynowy, oraz substancję żelującą – pektyny.
Może nie jest najtańszy, bo niewielki słoiczek 200 g kosztuje prawie 7 zł, ale na pewno jest zdrowszy niż to, co można w sklepie jako dżem kupić ( bo też cholera wie, co tam za owoce powkładali, zepsute, nadgniłe, czy jakie??)
Można tym posmarować sobie chlebek, albo nawet naleśnika i już mamy pyszne jedzonko, na te gorące dni doskonałe. I to (podobno!!) w pełni zdrowy.
Na produkcie jest uwaga: źródło błonnika, czy tak jest naprawdę trudno dociec, ale komuś w końcu wierzyć trzeba.
Dzisiaj serdecznie pozdrawiam Koleżankę, która we wczorajszym komentarzu napisała, ze czeka niecierpliwie na moje wpisy.
I to nie dlatego pozdrawiam, że się Jej podlizuję, jest mi bardzo przyjemnie, gdy wiem, że ktoś z przyjemnością czyta to, co sobie wymyślę.
A staram się być nie monotematyczna i prócz obligatoryjnych moich wpisów pod tytułem polityka i pogoda staram się jeszcze przemycić kilka innych informacji.
Takie jest założenie mojego blogu : romantycznie(????) i normalnie.
Co prawda ostatnio mało jest romantycznie, chociaż czasami opisuję i piękno kwiatów, parku, czy tego, co własnie zobaczyłam, ale na przykład nie piszę nic o miłości, bo…. chyba zdecydowanie z takich tematów już wyrosłam 🙂
A w ogóle, czy prawdziwa miłość naprawdę istnieje??????
A z ciekawostek: dzisiaj w Krakowie, na małym Rynku odbywa się Święto Pierogów, na Rynku Gł Dzień Włoski.
Same smaczne ciekawostki nas dzisiaj czekają, tylko wątpię, czy na któreś z nich się wybiorę…..
Życzę przyjemnej słonecznej, ale o normalnej, nie tropikalnej pogodzie niedzieli i fajnego odpoczynku.