DLA SIEBIE I WSZYSTKICH KOBIET W TYM SZCZEGÓLNYM DNIU…..
ale kto jeszcze o tym pamięta????????
DLA SIEBIE I WSZYSTKICH KOBIET W TYM SZCZEGÓLNYM DNIU…..
ale kto jeszcze o tym pamięta????????
Mam dwie znajome , autobusowe, dosyć tęgie panie.
Jedna z nich jest w okolicy mojego wieku, często spotykam ją rano na przystanku.
Nie będę porównywała naszych wag ( według mnie jestem nieco chudsza), najpierw uśmiechałyśmy się do
siebie, potem kiwałyśmy głowami na powitanie ( obowiązkowo uśmiech na twarzy), a potem zamieniełyśmy kilka
obojętnych zdań i…już jestesmy znajomymi.
Ot takimi przypadkowymi.
Nie wiem czy ktoś pamięta, jak dawno już temu, na początku mojego odchudzania, opisywałam pewną młodą monstrualnie grubą dziewczynę ?
To właśnie jej widok spowodował, ,że postanowilam zbijać wagę, chociaż napewno wiele kilogramów już wtedy
do niej mi brakowało.
A mówię to bez żadnej przesady, czysta prawda.
Też kilka razy podróżowałyśmy autobusem i podobnie jak z tamtą panią, tez zaczęłysmy się uśmiechać,
a ostatnio nawet rozmawiać.
Czasami razem podróżujemy kilka przystanków, więc wypada kilka słów przemówić.
Wczoraj dowiedziałam się, że ma na imię Fernanda, dziwne imię prawda?
Szkoda tej dziewczyny, ale u niej ta olbrzymia waga napewno spowodowana jest jakąś chorobą.
Z tym, że jak widać, ona niewiele z tej swojej tuszy sobie robi.
Podróżowała wczoraj ze swoja mamą, całkiem szczupłą osobą, co może wydawałoby się dziwne,
gdyby nie to moje przekonanie o jej chorobie.
No dobrze, przyznaję, przy niej zdecydowanie dowartościowuje się, bo wyglądam przy niej
jak prawie pchełka.
Ale to nie o to chodzi.
Teraz widzę, jak wielką chorobą jest otyłość.
I chociaż walka z nią bywa podobna do walki z wiatrakami, jednak warto podjąć takie wyzwanie.
I podziwiam wszystkie te "panie na diecie " i trzymam mocno za nie kciuki, żeby się też im udało.
Bo sama wiem, jak to cieszy, ale potrzeba naprawdę bardzo, bardzo dużo cierpliwości i samozaparcia.
A ja?? no cóż, nie poddaję się, dalej walczę……….