Zastanawiam się nad mechanizmem zabijania.
Co czuje taki człowiek (??), który z zimną krwią przykłada pistolet do skroni bezbronnego człowieka,
naciska spust i zabija.
Taki pewnien w tej swojej zawziętości jest swojej bezkarności.
Jestem tym przerażona, i zastanawiam się, gdzie przebiega granica człowieczeństwa….
Dzisiaj policjanci złapali groźnego przestepcę i go unicestwili.
Już nigdy nikogo nie zabje.
Sam zginął od kuli, które tak bezmyślnie i pełen okrucieństwa rozdzielał pomiędzy innych, pozbawiając ich życia.
Sprawiedliwości stało się zadość.
Ale pomyślałam też o matce tego chłopaka, o jego ojcu.
Co oni czują, wiedząc, że wychowali takiego bandytę ?????
Czy czują żal do niego, do siebie?
Można im teraz tylko współczuć, nie, nie tego, że stracili syna, któremu los przygotował słuszną zapłatę,
tylko tego, że nie potrafili kiedyś, w jego dzieciństwie, latach wczesnej młodości, nauczyć go podstawowych
zasad życia w społeczeństwie.