Dzień relaksowy?…. ale skąd, wręcz przeciwnie.
Dzisiaj mam na obiedzie Bardzo Ważną Osobę, więc już od 8 rano urządzam wielkie gotowanie.
A same pyszności będa, nie powiem jakie, bo pewnie cała rodzinka by się zbiegła i dla
Bardzo Ważnej Osoby by potem zabrakło…..
Zresztą Dzień Lenia był już wczoraj, więc już dosyć odpoczywania po stresach
zeszłego tygodnia.
Dzisiaj muszę się mobilizować, bo przedemną następny tydzień pracy.
Może mniej nerwowy, bo nie będzie w pracy Łukasza, nie, wcale to nie oznacza, że się go
boję, tylko prawdopodobnie nie będzie w związku z tym pacjentów, ale przynajmniej będę
miała czas na przeglądnięcie instrukcji obsługi, spokojnie, a gdy jakiś pacjent przyjdzie, już
wszystko będę wiedziała!!!.
Chociaż trzeba przyznać, że po czytaniu takiej instrukcji dopiero można popaść w niewiedzę,
najlepsza jest jednak praktyka.
Więc zapraszam wszystkich chętnych do zrobienia sobie u mnie zdjęcia rtg, klatki, palca, głowy,
nogi, czy cokolwiek by to nie było, jestem do dyspozycji.
Tylko nie wiem, czemu ciągle, ile razy sobie pomyślę o potrzebie zrobienia komuś zdjęcia,
czuję jakiś dziwny ucisk w żołądku….
Ech, mam nadzieję, że kiedyś mi w końcu ten strach przejdzie.
Wszak zdjęcia rtg robię już od, bagatelka, 40 lat. Matko jak ten czas leci.
Pomauralna Szkołę Techników Rtg skończyłam w 1969 roku i zaraz posżłam do pracy
w Miejskim Zakładzie Rtg – wtedy też byłam z lekka zestresowana, ale to chyba zrozumiałe,
Byłam jeszcze taka młoda……wszystko było dla mnie dziwne, ale dawałam sobie radę.
Wychodziłam na korytarz, gdzie kłębił się tłum pacjentów ze skierowaniami, każdy chciał
być pierwszy, już natychmiast przyjęty. Fakt, do mnie należało tylko wykonanie zdjęcia
i odniesienie kasety do ciemni, gdzie 2 koleżanki urzędowały.
Tylko jedno stanowisko rtg zawsze należało do Pani Władzi – to było stanowisko do zdjęć
urograficznych, nie wiem co prawda, jaka to wielka miała być sztuka, bo ile razy potem
sama urografię robiłam, ale wtedy nikt inny do tego badania nie był dopuszczany.
Oczywiscie była rotacja na aparatach rtg, raz byłam na zdjęciach kosntych, raz przy
prześwietleniach, czasami wypadały mi dyżury w ciemni – wtedy musiałam pokonać furę kaset,
które mi znoszono do wywoływania – oczywiście nie było ciemni automatycznej, tylko
normalna, ręczna, trzeba było zdjęcie podpisać, zapiąć na ramki i potem moczyć ręce w
wywoływaczu a następnie, po płukaniu zdjęcia, w utrwalaczu i znów w wodzie, gdzie zdjęcie
zostawiało się do dłuższego płukania, potem te kapiące zdjęcia wieszało się na rozwiniętych
specjalnych drutach, dokładnie wg. formatów zdjęć. Wszędzie było mokro i okropnie.
Ramki puszczały z zatrzasków, zdjęcia topiły się wgłębokich tankach, nie raz trzeba było po
ramię się w nich zatopić, by znaleść zdjęcie.
Oczywiście do osoby majacej dyżur w ciemni należała raz na tydzień wymiana odczynników-
to dopiero była gehenna, ciężkie, kamienne tanki, ważące nie wiadomo ile, trudno było
opróżnić, kamienne korki przeważnie były tak skamieniałe, że nie można ich było odkręcić,
więc trzeba było zassać najpierw włożoną do odczynników rurkę, a ile razy przy tym człowiek
napił się tego świństwa, a potem dopiero podnieść tank, wylać resztę odczynnika, umyć
porządnie tank ( uwaga na paluchy, bo można sobie tankiem je przyciąć) i dopiero zaczynało
się mieszanie z wodą wstrętnych proszków, których opary dostawały się do nosa i do buzi,
nie raz to kończyło się kichaniem i kaszlem. Potem ktoś mądry pomyślał, że ciężkie tanki można
zastąpić plastykowymi, już lżejszymi do wymiany odczynników, no aż w końcu jakaś
mądra osoba wymyśliła ciemnię automatyczną. Tam przynajmniej co prawda raz na jakiś czas
też odczynniki trzeba bylo wymieniać ( raczej starałam się tą pracę scedować na Jarka,
bo podnoszenie traków też nie było lekkie), ale nie trzeba było moczyć się w odczynnikach.
A teraz, prosze jaka wygoda,wkładasz kasetę do specjalnego urządzenia i komputer sam
przetwarza obraz na cyfrowy. Co prawda jest już w niektórych aparatach zastosowane pełne
cyfrowe oprogramowanie, to znaczy obraz przesyłany jest bez używania już kasety odrazu
na pulpit i tam się go opracowywuje, pewnie takiego aparatu już w swojej karierze
nie doczekam się….
Pokazałam celowo całą ewolucję obróbki zdjęć rtg , aby pokazać, jak bardzo technika
poszła na przód w przeciągu tych 40 lat. Nie wspomniałam oczywiście ani o tomografii,
której początki w postaci tzw planigrafii poznałam w mojej szkole, ale tobyła tylko marniutka
namiastka tego, co dzisiaj tomografią się zwie .Kiedyś lampa rtg jeżdziła po łuku i robiła
zdjęcia w różnej fazie , teraz tomograf podłączony jest do komputera, który sam oblicza
głębokość i wybiera odpowiednie warstwy badanego obiektu .A zupełnie całkiem nowością jest
badanie rezonansem , gdzie nie są wyjorzystywane promienie X, tylko pole magnetyczne,
które przy użyciu specjalnych magnesów wysyła odpowiednie fale radiowe wzbudzając w
badanym obiekcie też fale radiowe odbierane i przetwarzane na obraz przez aparat.
Oczywiście ” za moich czasów” nauki w Szkole to badanie było pewnie dopiero rozpatrywane
przez fizyków, opracowywane i dopiero czasu potrzeba było, by takie zjawisko wykorzystywać
można było w medycynie.
A ile jeszcze ciekawych, dotąd jeszcze nie rozpoznanych przez nikogo takich badań ? – czas
pokaże, no minimum następne 40 – 50 lat, gdy tomografia i rezonans staną się przeżytkiem,
a zapanuje nowa technika badań.
Dawna diagnostyka opierała się zatem na badaniu promieniami X ( chwała Panie Roentgen
panu za wynalezienie takiego promieniowania – dzięki temu mam codzienny chlebuś),
potem wprowadzono badania przy użyciu fal ultramagnetycznych USG, by wreszcie
udokonalić diagnostykę pacjenta tomografią komputerową i rezonansem magnetycznym.
A przed nami…….
Ale sie rozpisałam dzisiaj, a taki krótki wpis na dzisiejszy dzień przewidywałam w związku z
moimi domowym zajęciami.
Słowo do Pana Kawusi tylko : szkoda, że tak skromny zwierzyniec w Twoich fraszkach
się znalazł, ale morały z bajek zawsze celnymi były.
Słowo do Gościa, który wczoraj wpisał Komentarz i do wszystkicj mnie czytajacych, : cieszę się,
że mnie odwiedzacie, zawsze sprawdzam, ile osób w danym dniu było na moim blogu.
Życzę wszystkim wspaniałej niedzieli.
Zupka groszkowa już się gotuje ( no rąbek tajemnicy mojego menu uchyliłam,ale nic
więcej nie napiszę o moim dzisiejszym menu) , idę gotować resztę. PA