A co?? To jeszcze tajemnica, na razie wszystko jest w trakcie planów.
Dzisiaj zaczynam normalny, pracowity tydzień, bo po urlopie właściwie tylko dwa dni
pracowałam i już miałam weekend, jak juz pisałam bardzo, bardzo udany.
Od dzisiaj do normalnego dnia trzeba wracać, już trzeba pomału o wyjściu pomyśleć, chociaż
przede mną jeszcze troszkę czasu.
Nie wiem czemu, ale zawsze się denerwuję, gdy idę na popołudniu i nerwowo na zegarek
spoglądam. Inaczej jest, gdy będę miała poranna zmianę, wtedy wstaję i wiem, że zaraz
wychodzę.
A to czekanie na godzinę 12,30 po prostu mnie wykańcza nerwowo, ani za coś mądrego się
zabrać, bo czas, czas, czas…..
Na szczęście pogoda jeszcze jest normalna, gorzej, gdy spadnie deszcz, bo znów będę
miała nieśmiertelne problemy z obuwiem. Nie ma wygodnego obuwia, mogę chodzić tylko
w klapkach, albo w botkach Ale podobno w tym roku śnieg ma się już w październiku pokazać.
No i jak typowy Polak narzekam : za gorąco źle, zimno i śnieg- jeszcze gorzej.
Trzeba się jednak zmobilizować i uelastycznić, bo inaczej źle ze mną będzie….
Ciii, bo się wyda : mam plan, nawet dwa plany, ale lepiej o nich teraz nie wspominać, bo
na pewno wtedy na panewce się spalą.
Na razie rzeczy martwe znów są przeciwko mnie: teraz zaś ładowarka do komórki się zbiesiła,
nie łączy, ale coś tam poprzekręcałam, pozmieniałam, chuchnęłam i…
Może mam w sobie jakąś anty pozytywną energię???
ciii., bo się wyda…..