TO BYŁA NAPRAWDĘ BARDZO MIŁA SOBOTA.
W miłym towarzystwie bardzo pyszny obiadek,przygotowqany przez Majkę,winko i rozmowy, rozmowy…
Powrót trochę był "śliski",nie ,bynamniej nie przez nadużycie winka,ale niestety śnieg sypie,a ulice są owszem posypywane,ale od czasu do czasu,czyli chyba raz na dobę.
No i dobrze, że wracałam z Mariuszem autobusem,po drodze wsiadła taka hałaśliwa grupa młodych mężczyzn,kórych się obawiałam.
Tylko czekałam,aż zaczną jakąś awanturę,jechałam jak mysz pod miotłą przerażona.
Na szczęście wysiedli przystanek przedemną,ufff, ale odetchnęłam z ulgą.
Ale i tak,mimo tej koszmarnej podróży powrotnej miło wczorajszy dzień wspominam.