Wspaniała,niezastąpiona,mistrzyni monologu, niezapomniana Dziunia Pietrusińska.
Teraz pewno w niebie wygłasza swoje monologi,nie tremując się Jego wielkoscią.
CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI.
SPOCZYWAJ W SPOKOJU
Niestety, moje wyniki labratoryjne nie są rewelacyjne.
Mam jakiś proces zapalny stawów i czeka mnie wizyta u reumatologa.
A to oznacza jedzenie garściami tabletek,które i tak nie pomagają……
Najwyżej jeszcze bardziej "popsuję" sobie żołądek.
No nic,czeka mnie laseczka,a może i kiedyś wózek inwalidzki….
A Doktor Glinka i tak kiedyś to wyleczy.
Dopiero on….
Zanim jednak, muszę trochę pocierpieć……
Przecież pisałam kiedyś,że życie nie jest łatwe….
Ale się nie załamuję.
Przynajmniej gdy rano sie budzę i czuję,że mnie gdzieś coś boli,to znaczy,że ciągle jeszcze żyję.
A za oknem znów śnieżek prószy i prószy.
Na wiosnę znów się nie zanosi……
A TAM TAKIE SOBIE…..
Jak to dobrze,że sobota już niedługo…..
Nawet mój komputer źle się poczuł i tak "wydziwia"
Wczoraj wpadł w szał sprawdzania dysków,sprawdzał i sprawdzał i przestać nie chciał,z trudem go wyłączyłam i jakoś w końcu zadziałał.
Dzisiaj rano to samo,mielił i mielił….
W sobotę przyjedzie miły Pan i mam nadzieję,że wszelakie usterki naprawi.
Żeby ktoś tylko chciał mnie tak "uzdrowić"….( jakiś miły pan???-nie koniecznie ten,bo ten ciut za młody i szczęśliwy żonkoś,ale….jakiś inny miły Pan…)
Wczoraj wytoczyli ze mnie sporo krwi-nie powiem,było ciężko,bo żyły mam raczej nieciekawe,dobrze że przynajmniej cierpliwość w tej materii mam,chyba już z przyzwyczajenia,bo z góry wiem,że chwilę potrwa,zanim moja żyła się ujawni…
Przedemną był taki mały śliczny chłopczyk-okropnie walczył,bał się,płakał,ale nie miał szans-ojciec zakleszczył go na swoich kolanach,mama trzymała nogi ,jedna z pań rączkę a druga pobierała krew.W nagrodę zalepiono mu rączkę plasterkiem ze słonikami.
Zastanawiałam się,czy też i mnie te słoniki przylepią,ale nie,ja dostałam ( niestety) standartowy,biały,haha.
Teraz czekam na wyniki,pewnie nic mi nie jest i tylko udaję…
Rano dzisiaj obudził mnie ból głowy,ale zażyłam ibuprom, kawusią popiłam,napewno zaraz przestanie ból dokuczać i będe mogła spokojnie iść sobie do Kalmara.
Dzisiaj czwartek,trochę radośniejszy dla mnie,bo już bez "upiornego Kazia" w przychodni-obraził się na nas i odszedł.
Ja tam bynajmniej nie żałuję,poprostu go nie lubiałam.
No tak,czwartek,potem jeszcze jutro i ..odpoczynek.
Te dwa dni w tygodniu teraz dla mnie są jak zbawienie,chociaż niestety nie będę mogła sobie spokojnie soboty w domku spędzić,rano przyjdzie miły Pan do komputera,a popołudniu mamy naradę przedzjazdową u Marty,no cóż,pozostaje mi na szczęście niedziela.
Ale to jeszcze nie teraz…….