A wszystko przez te łososie.
Bo nagle się okazało,że ich sporo brakuje….
Większe było zapotrzebowanie,niż ich stan w magazynie…
Trochę trzeba było się więc nagłówkować,żeby wszystko poodkręcać,a potem rozesłać tam ,gdzie trzeba i ile trzeba.
Ufff,okropnie mi to długo zeszło,ale (chyba) się udało.
Nic to,że w sumie 15-ście godzin byłam w pracy ( no dobra, tylko 14-ście, bo z godzinę na podróże tam i spowrotem trzeba odliczyć,nawet z okładem godzinę)
Hihi,właśnie szukam pracy na trzecią zmianę…
Ż A R T !!!!
Na Koniec dnia Jacuś Kochany mnie rozśmieszył:wsiadam do auta,którym podwoził mnie na pętlę autobusową,już bardzo zmęczona w sumie po całym dniu i mówię ,zamknę drzwi,ale chwilkę poczekaj,wiesz ,że jestem niezgrabna…
A Jacek na to : Jasne że nie jesteś z Grabna, tylko przecież jesteś z Krakowa.
Haha,udał mu się kawał,muszę przyznać.
A potem opowiadał ,jak Jańcio nawet przez sen woła "AM",taki głodomór kochany.
Bo to,że rano ledwo się budzi woła"AM",to już normalka.
W żłobku "ciocie" najpierw karmią Jańcia,a potem dopiero inne dzieci,bo inaczej im porywa jedzenie z talerzy….
Ostatnio miał też przygodę z Hondą,ich jamniczką,która nie pozwoliła sobie wyjadać z miski i brutalnie zębami potraktowała Jańciowe czoło.
Ciekawe,po kim on ma taki apetyt?????
Ale niech sobie je biedaczek,będzie szybciej rósł,na postawnego,przystojnego młodzieńca wyrośnie i będzie czarował tym swoim już szelmowskim uśmiechem nie jedną dziewczynę.
Oj, nie jednej pewnie serce złamie…..
Mam nadzieję,że doczekam tej chwili…
Więc teraz mówię wszystkim dobranoc.
Jutro też jest dzień ( u mnie zacznie się o 6-stej rano i będzie trwał……)