
Marzenia czasem się spełniają.
Ale tylko te, które są przewidywalne.
Jak np. nadejście wiosny.
Jest coraz cieplej ( ale całkowicie jeszcze z kurtka zimową nie pożegnałam się, ranki bywają chłodnawe jednak),
jest ślicznie i kolorowo.
Wprost bajecznie- zielone listki, zółte forsycje i białe od kwiecia owocowe drzewka.
Aż szkoda, że w sobotę też będę pracowała.
No tak, niektórzy pracują, inni się integrują w Zakopanem – mnie nie zaproszono.
Ale i tak nie mogłabym jechać, w sobotę muszę być w przychodni, bo przyjeżdża doktór " od kręgosłupów".
Znaczy się jeszcze przedemną nieco pracowitych dni.
Dopiero jestem na półmetku tygodnia.
Odbiję sobie to wszystko w następny weekend.