Właśnie, za dawnych „dobrych” PRL-owskich lat ta niedziela była bardzo ważnym dniem
dla społeczeństwa. Tydzień przed świętami taka niedziela była dniem pracującym, czyli
otwartym dla wszelakich zakupów przedświątecznych. Teraz nie jest niczym zwyczajnym, bo
wszystkie niedziele, no chyba, że podlegają pod świąteczne, gdzie jest wyjątek – zamknięte,
są dniem handlowym. Ongiś w taką niedzielę tłumy waliły do domów towarowych i większych
sklepów, czy tzw Delikatesów (marketów wtedy nie było), bo właśnie w takich dniach
„rzucali” coś dobrego do jedzenia, a to szyneczkę, a to baleronik, albo pomarańcze, cytryny
czy nawet banany. Szok – prawda?
Kiedyś dzieci uważały, że pomarańcze i banany rosną tylko wtedy, kiedy są święta, bo
raczej w inne szare dni roku były wtedy niedostępne.
Pamiętam te rozmowy sąsiadek: na odpowiedź gdzie idziesz, szybko odpowiadała do
Delikatesów bo właśnie rzucili cytryny, czy pomarańcze, albo do mięsnego, bo właśnie rzucili
szynkę. A teraz? w każdym sklepie mają taką masę przeróżnego rodzaju mięsiwa i wędlin,
że aż je sprzedają :-). Żart, ale teraz wystarczy mieć troszkę pieniążków i już wspaniałe
i przepyszne święta przyrządzać można było. Czy to znaczy, ze ongiś święta nie były
takie bogate, ale skąd, Polaków zawsze obowiązywała zasada : zastaw się, a postaw się.
Zresztą zapasy ” na święta” robiło się przez długie miesiące przed świętami.
Gdy człowiek zaglądnął do czyjejś zamrażarki, to ta była „spuchnięta” wprost od
„zdobycznych” szynek, kiełbas i baleronów, które czekały na lepsze czasy.
W lodówce też obowiązkowo czekały puszki zielonego groszku, też trudne do zdobycia, czy
( w mądrym terminie oczywiście) majonezy i inne ” świąteczne delikatesy”.
Tak wiec stół świąteczny zawsze był bogaty i różnorodny, mimo, że na półkach sklepowych
każdego dnia stał tylko dyżurny ocet. Tu przytoczę anegdotkę podaną przez któregoś z
polityków, który właśnie swojemu wnuczkowi opowiadał o tych czasach i dzieciak ze
zdumieniem spytał : jak to, w całym Makro był tylko ocet????? Szczęśliwy ten dzieciak, że
nie musi jeść teraz tych czekoladopodobnych wyrobów cukierniczych, jakie jadły ówczesne
dzieciaczki, nie mogące zrozumieć, dlaczego mama nie może kupić „prawdziwej” czekolady,
bo jej się kartki na takową już skończyły. Chociaż na święta czasami i tą prawdziwą
czekoladę czy czekoladki też rzucali, ale wtedy trzeba było mieć szczęście żeby akurat w tym
miejscu się znaleźć, zresztą trudno byłoby być zawsze w tym samym miejscu , w którym
akurat cos „rzucili”.
Więc wyobraźcie sobie jak bardzo wielkim bohaterstwem, właściwie prawdziwym
heroizmem odznaczała się ówczesna mama ( czasem i tata też), żeby wszelakie dobra na
czas na święta zdobyć, żeby w stosownej chwili znaleźć się akurat w stosownym miejscu.
Tu mi się przypomina znów anegdotka: w tych czasach, pamiętam, moja przyjaciółka Majka
pytała mnie, czy nie chcę trochę budyniów, albo kisielów, bo jej mąż zawsze w drodze
powrotnej z pracy stawał w każdej tworzącej się kolejce i w związku z tym znosił do domu
sporą ilość tych właśnie produktów. Fakt, wtedy człowiek kupował nie to, co akurat
potrzebował w danej chwili, ale to co „rzucali”, bo nigdy nie wiadomo było, kiedy następna
taka okazja się nadarzy. Pamiętam, jak w jakiejś bramie – bardzo zimnym przedsionku do
rybnego sklepu miałam stać całą noc ” za karpiem”. który mieli sprzedawać od ósmej rano,
tylko, że kolejka formowała się już od godziny 22 poprzedniego dnia i gdyby ktoś przyszedł
nawet o piątej rano mógłby już nic nie dostać. Na szczęście okazało się wtedy, że moja
siostra Ania znalazła jakieś „dojście do karpi” i nie musiałam marznąć całą noc w tej bramie.
Tak, przeważnie wiele zakupów robiło się ” po znajomości”, miało się zaufany sklep np.
mięsny, gdzie z przodu sklepu stała kolejka normalnych, przeciętnych klientów, a z tyłu
sklepu o wiele mniejsza, a jednak kolejka tych „znajomków”
A panie w takowych sklepach aż puchły od dumy, jakie to one są ważne, bo w końcu
to od nich zależało w wielkiej mierze , kto będzie szczęśliwym nabywcą tych wspaniałości.
A teraz idziesz do rybnego sklepu i już nawet filety z karpia możesz kupić, albo zabitego
całego karpia ( a zabijają w trakcie kupowania, żeby nie powstało wrażenie, że sprzedali ci
karpia śniętego), do wyboru do koloru, zresztą można kupować bez problemu też i inne
pyszne rybki jak łosoś, czy pstrągi dla tych, którzy akurat za karpiem nie przepadają.
A teraz możesz iść do dowolnego sklepu mięsnego, czy marketu i kupić dowolnie
wybrany rodzaj szynki, które na ogół różnią się głównie ceną, bo smak ich jest bardzo
podobny. Ba, nawet można kupować szynkę sprowadzoną z Włoch czy z Hiszpanii, które
różnią się od naszych i ceną i smakiem.
I kto mi odpowie teraz na pytanie: Które czasy są dziwne, te obecne, czy te przeszłe?
Teraz przedświąteczne zakupy możesz zrobić w 2 – 3 godziny, dawniej na to potrzebne
było nieraz i kilka miesięcy, ale pamiętam, że nerwowo stałam wtedy w kolejce i odliczałam
tylko osoby przedemną, zastanawiając się, czy jeszcze starczy i dla mnie jakiś niewielki
chociaż kawałeczek szynki, ale jak potem ta ciężko zdobyta szybka smakowała!!!!
No to na zakupy kochani, dzisiaj markety na pewno przepełnione są wieloma klientami,
bo w sobotę i w niedzielę jest zawsze więcej czasu na świąteczne zakupy niż w dzień
powszedni, tylko pamiętajcie : NIE ZAPOMINAJCIE O ZAKUPIE PREZENTÓW POD
CHOINKĘ !!!!!!