Wszystkiego najlepszego Maciek w dniu Twoich Urodzin. Jeszcze nie będę Ci dzisiaj śpiewała „czterdzieści lat minęło”, to dopiero za rok, ale dzisiaj Ci życzę, by wszystko wiodło Ci się po Twojej myśli i w Rodzinie i w pracy, wśród Przyjaciół i w zagrodzie…..
Zawsze w dniu Twoich Urodzin wspominam ten dzień, gdy dowiedziałam się, że przyszedłeś na ten świat. Dzisiaj tylko w cichości ducha oddaje się już tym wspomnieniom, ale wiedz, że był to dla mnie bardzo szczęśliwy dzień i bardzo się cieszę, że zawsze jesteś tak blisko mnie, chociaż już lata nie mieszkamy pod wspólnym dachem.
Raz jeszcze wszystkiego naj, naj, naj……….
No i Światowy Dzień Młodzieży przeszedł już do historii.
Wczoraj Ojciec św Franciszek opuścił już Polskę. Pogoda chyba mu sprzyjała we wczorajszy wieczór, bo nie musiał przechodzić tych oficjalnych pożegnań
z rządem. Ojciec Franciszek wyraźnie tego nie lubi, a politycy go nudzą, co nieraz pokazywał podczas pobytu. Ożywiał się wyraźnie tylko wtedy, gdy spotykał młodzież, wtedy uśmiech rozjaśniał Jego lico.
Osobiście ten fakt braku oficjalnego pożegnania bardzo mnie ucieszył, wyobrażam sobie, jak te wszystkie Szydła, Kempy i inni, którzy oczywiście pognali na lotnisko, musieli być zawiedzeni. Nawet się śmiałam, że panie Szydło i Kempa na miotle gonili samolot udający się do Rzymu, by raz jeszcze ucałować papieski pierścień.
Trzeba przyznać, że trochę rząd dostał po nosie. Oczywiście Ojciec św pożegnał się z prezydentem i jego małżonką, bo to było zgodne z protokołem dyplomatycznym, ale na tym poprzestał. Może uznał, że ten rząd na więcej kurtuazyjnych gestów nie zasługuje?
Wcześniej jeszcze przejeżdżając samochodem wzdłuż kolumny czekających pielgrzymów, z wielkim uśmiechem, wyrażającym szacunek i miłość do nich, machał do nich serdecznie, a na koniec jeszcze serdecznie pożegnał się z Kardynałem Dziwiszem, gospodarzem tych Dni.
Zarówno przedwczoraj podczas Wieczornego czuwania z Ojcem św w Brzegach, jak i wczoraj rano, podczas ostatniej mszy św Ojca Franciszka panowała przepiękna pogoda. Dopiero wczoraj popołudniu rozszalała się nad Krakowem spora ulewa i kilkakrotnie powracająca burza.
I całe szczęście, że przez te dni, gdy w piątek odbyła się piękna inscenizacja Drogi Krzyżowej, czy w sobotę, gdy wszyscy czuwali modląc się z papieżem, było tak wspaniale, cudowny zachód słońca w oba te dwa dni podkreślał jeszcze piękno i ważność tych widowisk. A w sobotę, gdy już zmrok zapadł nad Brzegami, zapalone lampiony uwieńczyły tylko dzieło tego dnia i dodawało jeszcze dodatkowego znaczenia, które można było odczytać : Bóg jest z nami.
Wczorajsza pożegnalna msza św miała bardzo podniosły charakter i usłyszeliśmy znów bardzo ważne i trudne papieskie słowa, które przekazał licznie zgromadzonej tam młodzieży i nam przez przekazy telewizyjne i radiowe Ojciec Franciszek.
Te Światowe Dni Młodzieży były potrzebne każdemu z nas, byśmy mogli zatrzymać się w tym pędzie i rozważyć, co jest naprawdę takie najważniejsze w życiu.
No ale tamte dni już przeszły do historii, dzisiaj Polska zajęta jest innymi ważnymi wydarzeniami, związanymi z wybuchem Powstania Warszawskiego.
I z której by strony na to nie patrzeć, czy podjęta decyzja o wybuchu tego powstania była mądra, czy nie, jednak oznaczała i nadal oznacza ona niebywałe bohaterstwo ludzi z tamtych czasów, którzy podjęli heroiczną i niestety skazaną na porażkę walkę z najeźdźcą, walkę o honor naszej Ojczyzny.
I przez ten pryzmat patrzę na ten desperacki krok podjęty wtedy w okupowanej Warszawie i chylę swoje czoło przed wszystkimi uczestnikami tego powstania. To jest nasza historia, niestety krwawa historia, o której nie można zapomnieć i która powinna przekazywana być następnym pokoleniom. Tam ginęli młodzi ludzie, niejednokrotnie nawet dzieci, dla których słowo Ojczyzna była bardzo bliska ich sercu.
Niestety nie ma teraz takich bohaterów, zbyt często idziemy na kompromis, zgadzając się ze wszelkimi niesprawiedliwościami tego czasu.
Nie walczymy, nie staramy się o zmiany na lepsze, tylko siedzimy, jak to określił w którejś swojej homilii Ojciec św Franciszek, na kanapie i czekamy, aż ktoś coś za nas zrobi. Dlatego też mamy teraz taką Polskę, jaką mamy i pewnie sporo czasu upłynie, gdy znajdzie się ktoś, kto porwie Polaków do nowych, korzystniejszych zmian.
Również i moja wizyta w Modlnicy dzisiaj dobiegła końca, bardzo wcześni rano wyruszam do Krakowa (na całe szczęście nie muszę iść na piechotę), gdzie tylko się przebiorę, wezmę moje dokumenty – wyniki z badań i idę na wizytę do diabetologa.
Bardzo serdecznie dziękuję Magdzie i Jackowi za wielką gościnność i za serce, które mi co dzień okazywali, to był dla mnie naprawdę bardzo miły czas i mam nadzieję, że udało mi się nie za bardzo im się naprzykrzać i narzucać.
A pogoda dzisiaj….. no jest taka, jaka jest, czyli byle jaka, ale i tak wszystkim miłego dnia życzę, a także miłego tygodnia i wspaniałego miesiąca sierpnia, który właśnie się rozpoczął.