czwartkowe bajanie

 

Witam i wspaniałego czwartku życzę. Takiego prawdziwie letniego, bo o ironio, właśnie lato z ponad 30 stopniowymi upałami powraca.
Wszystko to zasługa gorącego., zwrotnikowego powietrza, który właśnie nad Polskę nadpływa i utrzyma się przez cały następny tydzień, dopiero potem przyjdzie  jesienne ochłodzenie.
Tak, tak moi kochani, jesień już mamy prawie za naszymi drzwiami.
Ale nie załamujmy rąk, wrzesień, a czasami i październik potrafią być przyjemnymi i ciepłymi miesiącami.
A potem przyjdą jesienne słoty, potem zacznie znów padać ten biały śnieżek z nieba, a my okutani w kurtki i szale będziemy pociągać nosem i chrypieć.
Ale taka jest kolej rzeczy, dnie są coraz krótsze, co już widać, bo o godzinie 20 robi się już ciemno, a niedawno jeszcze o tej porze słoneczko świeciło….

Wczorajszy dzień znów spędziłam na spacerowaniu po naszym kochanym Krakowie, oczywiście łapiąc Pokemony, ale nie tylko.
Zrobiłam też kilka pięknych zdjęć z urokliwej ulicy Grodzkiej, a później zrobiłam zdjęcia na Rynku. Boże, jakie masy ludzi tam się przelewają, istna Wieża Babel, zewsząd różne języki słychać. Nawet gdy usiadłam na kawę w kawiarnianym ogródku, pani kelnerka zwróciła się do mnie po angielski „May I help You” Głupio mi się zrobiło, miałam do wyboru udawać, że jestem cudzoziemką, chociaż na pewno nie wyglądam jak Amerykanka, albo zwrócić się do niej „ludzkim” polskim językiem, co oczywiście zrobiłam.
Ale fakt, starsze, amerykańskie emerytki zwiedzają namiętnie Polskę, w tym Kraków, mogła mnie w sumie z nią pomylić 🙂

Zresztą sami zobaczcie, jak piękny jest nasz Kraków.
Na początek ulica Grodzka w perspektywie:


Po prawej stronie widać wieże Kościoła św. Andrzeja , wybudowany w w stylu romańskim w latach 1079-1098 z fundacji księcia Sieciecha.
No i te urokliwe po obu stronach ulicach kawiarenki i te zabytkowe latarnie…
Oczywiście nie mogłam obyć się pokusie, jaką stworzyła niewielka lodziarnia.

Zasiadłam więc z porcyjką na ławce obok i delektując się tymi pysznościami, obserwowałam turystów, którzy też zdjęciami na swoich aparatach uwieczniali piękno tej ulicy.

Za to największy tłok panuje oczywiście na Rynku Głównym, trudno się czasami pomiędzy tą rzeszą ludzi przecisnąć.
I tam właśnie zawsze zachwyca mnie niewielki kościółek św Wojciecha.

Zbudowany pierwotnie  w  X-XI wieku w stylu romańskim został w XV-XVII przebudowany na styl barokowy.
Niewątpliwie jest to jeden z najstarszych kościołów w Krakowie.
Według tradycji, na tym miejscu miał głosić kazania św Wojciech i na pamiątkę tego faktu zbudowano najpierw drewniany kościółek, który potem był kilkakrotnie przebudowywany
Pamiętam, że gdy byłam jeszcze młodą dziewczyną i może nawet trochę też i później, ten kościółek był zamknięty, otoczony obskurnym  płotem, był niedostępny dla zwiedzających, nie odbywały się tam żadne msze św, po prostu wystraszał przechodniów.
Na szczęście w latach późniejszych któryś z mądrych naczelnych architektów Krakowa zmienił tę decyzję i obecnie można kościół zwiedzać no i obecnie również i kapłani odprawiają tam nabożeństwa.

Ech, piękny jest ten nasz Kraków, zapraszam wszystkich nie mieszkańców Krakowa na zwiedzanie  naszego miasta, chociaż pewnie i niejeden Krakowianin chętnie raz na jakiś czas ogląda te piękne miejsca, te wspaniałe zabytki i jest dumny, że tu właśnie mieszka.

Zauroczona tymi wczorajszymi  reminiscencjami kończę ten dzisiejszy blog.
Mam nadzieję, że i dzisiaj znów starczy mi siły na tyle, żebym mogła gdzieś „w Kraków” wyruszyć.
Na wszelki wypadek Nimesil już wypiłam, bo jednak…. ach, co nawet będę tu wspominała o bolączkach, gdy za oknem piękny dzionek.
Wszystkiego dobrego na dzisiaj Kochani.

Reklama