Koniczynka na szczęśliwy tydzień, bo dla tych, którzy pracują zaczyna się on dopiero dzisiaj.
Niektórzy jeszcze miło czas spędzają na wczasach, zaklinając pogodę i słonko, inni właśnie powrócili z wakacyjnych wojaży, czy innych weekendowych wypadów i z przerażeniem dzisiaj rano sobie pomyśleli: Boże, trzeba iść do pracy.
Ja też spędzam wolne dni w domu, jeszcze wciąż na dopakowywaniu swoich klamotów, bo jak się okazuje, jednak co rusz jest nowa rzecz do schowania, chociaż wydawałoby się, że szuflady i gablotka zieją już pustką.
A „wąciąłki” z ciuchami i innymi rzeczami pochowane są po różnych kątach, aby swoją obecnością nie straszyły i nie stresowały.
Zresztą takie wąciołki, jak pamiętam, zawsze stały w domu moich Ciotek, potem i siostry, teraz nawet i w pokoju Moniki. Co prawda nie dlatego, żeby się akurat wyprowadzali, ale z prostej przyczyny, że nie ma już dla nich miejsca w szafach. Ma to w pewnym sensie i swój urok, stwarza specyficzny nastrój pokoju, chociaz ja osobiście nie lubię mieć żadnych pakunków w pokoju na wierzchu, wolę je trzymać pochowane w szafach.
Ale co zrobić, gdy czasami tak trudno jest się rozstać z niektórymi „pamiątkami”, które może kiedyś jeszcze do czegoś się przydadzą? Kto z nas tego nie przerabiał?
Przegląda się je co jakiś czas, potem stwierdza, a niech sobie jeszcze trochę poleżą, chociaż z góry już wiadomo, że jeżeli dotąd się nie przydały, w przyszłości raczej też do niczego przydatne nie będą. Dlatego, gdy patrzę pod kanapkę, gdzie leży walizka pełna spakowanych książek, pod trójnogi narożnik, gdzie stoją siatki z kasetami i innymi klamotami, czy gdy w łazience w wannie widzę dwa worki pełne moich ciuchów, albo worki ze i spakowaną porcelaną i szkłem, doznaję jednak lekkiego szoku.
A jednak na coś nieużywana wanna się przydaje (kąpię się już od lat w brodziku z prysznicem), a jednak miejsce po pralce, która już została wywieziona na nowe mieszkanie, nie stoi takie puste…..
Ale jeszcze parę rzeczy ze szafki ze sprzętem kuchennym, no i z kuchennymi towarami trzeba będzie popakować, jeszcze trochę tych wąciołków przybędzie….. No oczywiście trzeba będzie pomyśleć jeszcze o kwiatach doniczkowych, których trochę mi się uzbierało przez te lata, niektóre, jak na przykład Yuka, czy dracena są u mnie około 30 lat, więc są sporych rozmiarów i łatwo ich przenieść nie będzie, ale o kwiatkach pomyślę jeszcze w ostatniej chwili. Jest jeszcze klika obrazów, które też nie zdejmuję na razie ze ściany, bo i one i właśnie kwiaty powodują, że ten pokój na razie nie wygląda aż tak przeraźliwie pusty., nie ziaje grozą przeprowadzki. Najgorzej będzie z przewozem moich mebli, ale mam nadzieję, że jakoś i z tym damy sobie radę, chociaż na przykład moja antyczna serwantka z lustrem i dwoma szafkami będzie musiała być rozłożona na części. Pomiędzy nimi stoi jeszcze kanapka, ale ta jest ustawiona „luzem”, więc ne będzie z nią kłopotów. Pozostanie do przewiezienia jeszcze jedna serwantka, komoda, mój tapczan i oczywiście telewizor i komputer. Tak więc będzie nieco z tą przeprowadzką ambarasu.
Jak już pisałam, mój telewizor już całkiem odmówił posłuszeństwa i dzisiaj zamówiłam telefonicznie nowy, również 32 calowy, znalazłam całkiem niezłą okazję i zmieszczę się w cenie 800 zł. Jeszcze w tym tygodniu znów będę „telewidz-ką”, bo ostatnio już niestety nie dało się oglądnąć żadnego programu telewizyjnego, zaraz po włączeniu pokazywały się kolorowe paski.
Myślałam nawet, czy nie pozostawić tego zakupu do przeprowadzki na nowe mieszkanie, ale jednak postanowiłam, że zrobię to teraz, ze względu na to, że przy okazji wezmą mi stary telewizor, co ja bym potem z nim zrobiła? Dobrze, że znalazłam taką firmę w Krakowie EKO, kótra zajmuje się darmowym(??? przewozem zużytego sprzętu elektronicznego – pojawią się u mnie w przeciągu tygodnia, więc zdążę przed przeprowadzką wszystko pozałatwiać. A i tak i tak telewizor, czy stary, czy nowy musiałabym przewieźć. Przynajmniej nie będę miała kłopotów ze starym sprzętem, a na nowym mieszkaniu za króluje nowy już telewizor !!!!
Zresztą na nowym mieszkaniu będę potrzebowała dokupić dwie nowe rzeczy, mianowicie nieduży fotel – leżankę, którą ustawię w kuchni, będę miała dobre „siedzisko” na poranna kawę, a jeżeli mnie ktoś odwiedzi i będzie u mnie nocować, będę miała dodatkowe miejsce do spania.
Drugim meblem jest szafka z lustrem i wieszakiem do przedpokoju, ale o tym na razie jeszcze tylko myślę „wstępnie”, bo będę musiała dokładnie wymierzyć, w jakich rozmiarach ona mi się tam zmieści, przedpokoik jest raczej bardzo malutki. Nie mniej będę potrzebowała jakieś niewielkie lustro, w którym będę przed wyjściem z domu mogła przeglądnąć się od stóp do głów, czy aby znów coś nie ubrałam na lewą stronę, co mi się czasami zdarza, no i muszę mieć miejsce na zimowe odzienie i na płaszcze dla gości – ciekawe ile osób będzie mnie tak znów odwiedzać, no ale zawsze ktoś w kurtce, czy w palcie wiosną, jesienią, czy zimą wpadnie!
Pewnie w miarę mieszkania znajdę jeszcze parę innych potrzebnych rzeczy do szybkiego zakupu, ale nie mogę wszystkiego przecież kupować na raz, bo jednak, co tu kryć, finanse bardzo mnie ograniczają.
Ech ta przeprowadzka, przeprowadzka……
Wtorek w Krakowie wstał zamazany, zachmurzony i raczej chłodnawy. Ale od czasu do czasu słonko wychyla się zza chmurek i trochę je przegania.
Może popołudnie zrobi się nawet całkiem w letnim wydaniu???
Optymizmem to co prawda nie napawa, ale od czego jest promienny uśmiech???
Życzę promiennego wtorku