C est la Vie

 

 

Jeżeli do niedawna jeszcze byłam przekonana, że coś się zmieni na lepsze, teraz nie tylko tego przekonania mnie mam, ale nawet wiem na pewno, że jeżeli coś się zmieni, to tylko na gorsze i to w dodatku w wielu dziedzinach życia, które mnie dotyczą, od polityki począwszy, na prywatnym życiu skończywszy.
A może trzeba było sypnąć groszem , żeby odmienić złą passę? A ja uparłam się, że nic płacić nie będę, bo to ściema, takie próżne gadanie, bo co niby jakaś tam wróżbitka mogłaby zaczarować, aby wyszło na lepsze??
A wyraźnie  wróżka powiedziała mi: w przeciągu dwóch najbliższych tygodni będą się ważyły twoje losy i powinno w końcu ułożyć się wszystko po twojej myśli, jednakowoż widzę czarne chmury koło ciebie, które przyćmią twój sukces, a także widzę kobietę, która będzie chciała ci pomóc.
Niby teoretycznie wszytko to prawda, czarne chmury właśnie nadpłynęły, co znów spowodowało wyraźny spadek mojego humoru, nawet Pokemony nie potrafiły mnie wczoraj z mojego  dołka wyciągnąć.
Boże mój, może warto jednak było te głupie 70 zł poświęcić?????? Chociaż nadal uważam, że to by nic nie pomogło, bo wróżka najpierw mnie przekonywała, że uczyni za darmo dla mnie wróżbę, ale w pewnym momencie powiedziała STOP, jeżeli chcesz się czegoś więcej dowiedzieć – zapłać.
Pamiętam, że gdy byłam piękna i młoda, byłam dwu a może i trzykrotnie u wróżki, taka wtedy zresztą panowała moda i oczywiście za te wróżby też płacić musiałam. Teraz już nawet nie pamiętam, czy powiedziała mi wtedy prawdę, czy nie, nie ważne. Teraz już jestem i tak na wszelakie wróżby za stara i chociaż wróżka sama przyszła do mnie w mailu, nie musiałam wcale jej szukać, postanowiłam, że jej nie ulegnę.
Zdaję się na los z niebios, bo  na co innego liczyć mogę, zresztą czy już naprawdę wiele mi do szczęścia potrzeba?
Może moja najbliższa Rodzinka, ta siedząca na chmurkach w niebie, spojrzy łaskawie na mnie i przyniesie mi dobre rozwiązanie?
Bo niby jest powiedzenie „każdy jest kowalem swojego losu”, ale ja jakoś nie mam wcale przekonania, że to, co się wokoło mnie teraz dzieje, ode mnie w jakikolwiek sposób zależy. Czuję się jak to piórko rzucone na odmęty fali i albo wypłynę, albo się pogrążę w nich całkowicie……
Ale jedno jest pewne: żadnych powodów do samozadowolenia nie mam, smutne, ale niestety prawdziwe.
Ce’st la vie, widać swoje pięć minut dokładnie przespałam!!!!!
Kiedyś też zresztą zajmowałam się wróżeniem z kart i im bardziej wydawało mi się, że plotę jakieś bzdury, tym bardziej moja wróżba się sprawdzała.
Ale to już było bardzo dawno temu, potem zaniechałam moich wróżb, bo sama byłam nimi wręcz przerażona, zresztą i tak sama sobie nie potrafiłabym nic ciekawego z kart odczytać, zresztą do tego musi być osoba całkiem niesugestywna, poza wewnętrznym układem. Czyli samej sobie wróżyć nie można!
Istnieje jeszcze coś co można nazywać  przeczuciem, albo instynktem samozachowawczym, jak mi to sugerowała Magda, ale mam wrażenie, że i tego zostałam już całkowicie pozbawiona. Ten samozachowawczy instynkt gdzieś mi się zawieruszył i odnaleźć go teraz nie sposób.
A więc oddaję broń, dalej nie walczę, niech się dzieje, co chce, zresztą ile tych dni jeszcze przede mną???
Przepraszam za ton tego wpisu, ale znów pesymizm dosiadł moją duszę, może związane jest to z niezbyt przyjemną wczorajszą aurą pogodową?
Albowiem deszcze i burze nad Krakowem popołudniu i wieczorem, nawet tym późnym, zawisły, nie darmo poprzedniej nocy moje niezawodne kości o tym mnie przestrzegały.
Zresztą jeżeli chodzi o mój sen, to ostatnio niestety jest on wciąż zaburzony, od kilku dni nie przespałam porządnie w całości całej nocy, nawiedzały mnie przeróżne  stawowo – mięśniowe bolączki i aż strach pomyśleć, co będzie się działo, gdy nadejdzie pora prawdziwych jesiennych  słot.
Teraz nie tylko bolą mnie stopy, ale i kolana, stawy biodrowe, kręgosłup, szczególnie szyjny, łokcie i dłonie, które są coraz słabsze, już praktycznie mam trudności nawet w odkręcaniu zwyczajnej butelki. A paluchy u rąk są jakieś takie zgrabiałe i okropnie narywają.
Jednym słowem i nawet nie tylko los, ale i zdrowie daje mi ostatnio popalić.
Oj chudzieńkie te lata na mnie chyba napływają……chudzieńkie.
Ale głowa do góry, to że wczoraj czy dzisiaj jest gorzej nie oznacza wcale, że tak musi być stale.
Przynajmniej taką myślą muszę się napawać, żeby całkowicie do końca nie zwariować 🙂
Jeszcze sobie troszkę tych Pokemonów w życiu nałapię 🙂 Niestety także i niezbyt pomyślnego losu też! C’est la vie !!!! Raz jest lepiej, raz zdecydowanie gorzej, chyba każdy z Was to przerabiał ???
Dzisiaj pogoda też nie szczególna, dobrze, że przynajmniej deszcz nie pada…….
Jednakowoż życzę wszystkim pomyślności, szczególnie tym, co dzisiaj w podróży będą.
I trzymajcie za mnie kciuki. Teraz Wasze wsparcie szczególnie będzie mi potrzebne!!!

Reklama