
Wczoraj ,wracając autobusem do domu zostałam obdarowana przez nieznajomego gałazką białego bzu.
Tak się nią zachwyciłam,jej pięknem,jej zapachem,że Pan mi ją poprostu podarował.
I nagle wróciłam myślami 35 lat wstecz,w pewien grudniowy dzień,gdy zostałam obdarowana przez pewnego Janka gałązka białego bzu.
To był przeddzień moich imienin.
Zaszokował mnie wtedy ten biały bez,był poprostu piękny i..niesamowite było to,że własnie otrzymałam go zimą,gdy bez już dawno przekwitł…..
Wiem,że ów Janek żywił do mnie szczere uczucia,cóż,moje serce należało wtedy do kogoś innego……
A czy dzisiaj mi żal?
Nie,ze sentymentem wspominam tamte piękne młodzieńcze lata,te młodzieńcze miłosne uniesienia,randki z jednym i podchody drugiego chłopaka.
Z uśmiechem wspominam ten kamień,nie tam jakiś zwyczajny,ale prawdziwy okaz geologiczny( wszyscy w trójkę studiowaliśmy wtedy właśnie geologię ),który Jankowi rzekomo spadł z serca po oddaniu mu przezemnie długu w wysokości 1.zł 25 groszy.
Ten kamień przysłał mi posłańcem,pięknie zapakowany ,w kolorowe pudełko.
Taaaaaak,kiedyś byłam może nie piękna,ale napewno młoda,roześmiana i …szczęśliwa.
I ten biały bez……
Dzisiaj też jestem szczęśliwa,już inaczej, dojrzalej,ale tamte chwile zawsze powodują na moich ustach uśmiech…
Spotkałam kilka lat temu Janka,ot tak,poprotu,na ulicy,przeciez mieszkał niedaleko mnie i chyba dalej mieszka….
Nie poznałam go w pierwszej chwili,czas zamazuje nieco pamięć,jednak pewno nie wszystkim jednakowo,skoro on bez problemu odrazu mnie poznał????
A ten drugi?
Cóż ,był kiedyś miłością mojego życia i tak pozostać już musi…był…..
Coś bardzo rozkleiłam sie od rana.
Ale to Maj tak sprawia,że wracają do człowieka ubiegłe lata….
Biorę się w garść.
Praca….praca…..praca…..
Eh,życie…..