Przynajmniej na tyle,ile mogłyśmy tam załatwić pozytywnie.
Chyba mój tata jednak czuwał nademną i moimi i Magdy krokami kierował, bo zaraz w drzwiach wejściowych na korytarz urzędu wpadłyśmy na miłego pana urzędnika,który jakby na nas czekał, aby pokierować naszymi dalszymi poczynaniami.I jak nie w urzędzie ,nie musiałyśmy bezmyślnie czekać w nieskończoność na decyzje urzędasów,ten potraktował nas bardzo poważnie ,wszystko od ręki załatwił,(nie dostając nic do ręki za to, haha,bo i na to wcale nie czekał-jak wyglądało)
Również i w Wydziale Cywilnym Sądu dostałyśmy wgląd do akt sprawy i mogłyśmy się zapoznać z niegodziwymi zakusami na naszą ziemię,co pomoże nam wkrótce,mam nadzieję ,rozwiązać nasze problemy i odzyskać to,co nam zabrali……
A mówią,że urzędasy to okropni ludzie.
Dwukrotnie przekonałam się dzisiaj,że to nie musi być prawda, wystarczą tylko dobre chęci i można ominąć przeszkody i stressy w załatwianiu czegokolwiek.
A że po stressach należy się troszkę rozładować….
Wracajac wstąpiłyśmy do sławetnej karczmy Rzym,tej samej,gdzie imć pan Twardowski duszy o mało co nie stracił ,przy ugodzie z diabłem.Miałam straszną ochotę zjeść ichniejszy , sławetny żurek z frykasami wszelakimi, ale czasu wystarczyło tylko na pośpieszną kawusię i wstępne
obliczenia.
A ponieważ zabrakło nam palców do liczenia, a czas naglił,więc pojechałyśmy dalej,jako,że popołudniu czekała mnie praca w Kalmarze,a Magdę praca w przychodni.
No, bez przesady,pół dnia urlopu to stanowczo za dużo.