Piechota do Raju będę szła…


No, nie całkiem piechotą,bo jechałyśmy z Muchomorkiem jej autkiem.


Prawie pod sam Raj Utracony zajechałyśmy.


No i tu niespodzianka…….szefowa nieobecna,bo..ma malusieńkiego Grzesia.


Oj,malusi on był,bo dopiero 14 dni przeżył na tym świecie….


Ale właśnie mamusia szczęśliwa wróciła ze spacerku (mieszkają jedną bramę dalej od Raju),tak,że miałam okazję poznać osobiście następnego właściciela tej szacownej Restauracji.


Ciekawe, kiedy u niego będziemy zamawiać imprezę na zlot czatusiów, hahaha.


Obecna Pani Właścicielka bardzo serdecznie powitała zeszłoroczne imprezowiczki,wręcz z otwartymi rękami i uśmiechem na twarzy od ucha do ucha i z wielką przyjemnością zarezerwowała nam lokal na 8 lipca.


Wstępne rozmowy przeszły pomyślnie,menu już zostało ustalone,więc zjadłyśmy  tam z Muchomorkiem pyszny obiadek ,ja,zgodnie z tradycją opiłam tą  okazję piwem ze soczkiem,niestety Muchomorek był za kierowcę,więc musiał zadowolić się tylko wodą mineralną z cytrynką.


Dzisiaj na Kazimierzu jest święto zupy.


          


Prawie wszystkie tamtejsze restauracje wystawiają duże kotły z zupą,a najlepsza z nich będzie nagrodzona.


Oczywiście momentalnie ustawiły się niesamowite kolejki,każdy chciał spróbować tych delicji.


Tym bardziej,że były one bezpłatnym poczęstunkiem.


Więc plac Nowy dzisiaj wypełniony był ludźmi z miseczkami,jedną zupkę zajadali a po następną już stali posłusznie w ogonku.


Nie cierpię ogonków,mam złe skojarzenia z poprzedniej epoki,więc żadnej zupki nie udało mi się spróbować.


Co prawda chciałam gdzieś się na lewo wkręcić,ale obeszłam plac kilkakrotnie i….rezultat został tylko taki,że…ogłuchłam.


Bo oczywiście,jak to przy takich imprezach bywa,na środku placu ustawiono estradę,


na której występowały różne spiewające grupy,a obok sceny stały olbrzymie głośniki,rozsiewające muzyczne tony z taką ilością decybeli,ze strach było tamtędy przechodzić.


Więc obydwie obeszłysmy się ze smakiem i powróciłyśmy do auta.


Ale w sumie mogę zaliczyć dzień do bardzo udanych.


Załatwiłam to,co było najważniejsze.


Teraz kolej na rozmowę z Panem od hoteliku (gdzieś Ci nasi goście spać muszą) i……


Hulaj duszo,nie ma piekła, tylko pozostał sam Raj,co prawda utracony,ale Raj…….


Teraz z niecierpliwością będe wyglądać daty 8 lipca.


Jeszcze trzeba dopracować częśc artystyczną (a zarysy już są,ale to….pilnie chroniona tajemnica) no i można zapraszać miłych gości.


HURRA !!!!!


JUŻ NIE  MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ.




Reklama

Napięte plany


 


Dzisiaj mam bardzo napięty dzień.


Muszę się więc sprężyć,co przyznaję, nie bardzo mi narazie wychodzi….


Mimo wypitej kawusi….


Chyba niezbyt dobrze spałam,chociaż nawet nieco dłużej,niż zazwyczaj.


Miałam koszmarny sen:leżę sobie w łóżku,a tu nagle słyszę głos: oto nadchodzi i..ktoś okrył moją twarz szczelnie jakąś folią,zaczynało brakować mi powietrza,dusiłam się i  traciłam już świadomość i nagle…obudziłam się.


Odetchnęłam z ulgą,że to tylko sen….. 


UFFFFF…. sen mara…….


Wracając do moich planów.


Teraz muszę szybko ogarnąć swój pokój i nastawić pranie,bo o godz 11 umówiona jestem z moją fryzjerką.


Muszę na jutro ślicznie wyglądać.


Jutro jest I-sza Komunia Maryni,wnusi mojej siostry.


Moja siostra już wczoraj zadbała o piękna fryzurkę,nie mogę gorsza być…


Popołudniu umówiona jestem z Muchomorkiem,razem z Basią będziemy szukać lokalu na naszą lipcową imprezę czatusiów.


Mam nadzieję,ze zdążymy wszystko dobrze pozałatwiać???


Narazie pogoda dopisuje,nie pada… i całe szczęście,bo zaraz moja fryzurka byłaby w nieładzie.


No dobra,do roboty Ewuniu,opuść już ten swój ukochany blog…..


Z wielkim bólem to robię.  


           


JUŻ CZAS JAK RZEKA,JAK RZEKA PŁYNIE……


Ale niebawem znów tu wrócę,jak ten bumerang.