Naczytałam się wczoraj wieczorem artykułów o końcu świata i…lekko się zestresowałam. No i po co mi to było???
Co prawda juz w swoim życiu wiele takich końców świata przeżyłam, ten jakoś chyba najwiecej do mojej wyobraźni przemawia, chociaż tak
na zdrowy rozum, skąd prosty człowiek może to wiedzieć, skoro istnienie lub nie istnienie świata leży tylko i wyłącznie w Bożej gestii??
A może rzeczywiście ktoś, jak ongiś Noe przed potopem, został przez Boga ostrzeżony, że gniew Jego jest już u kresu wytrzymałości, a ludzie nie chcą się nawracać, są coraz gorsi, co jest faktem, wystarczy tylko na tą naszą Polskę popatrzeć : a to jakiś wariat obrzuca farbą obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze, a to znów jest kolejne morderstwo w Stolicy, co chwilę do nas złe wiadomości nadchodzą.
A nawet gdy tego końca świata nie będzie ( oby), to może chociaż sam fakt zagrożenia przemówi do niektórych zakutych łbów i zmienią nieco swój stosunek do otaczającej nas rzeczywistości i zobaczy , że nie jest sam, że obok są ludzie, którym należy się pomoc, albo chociażby uśmiech.
W Polsce co prawda nie ma aż takiej paniki przed nadejściem Armagedonu, nikt na razie nie robi w panice zapasów, no raczej czyni normalne jak co roku przygotowania do nadchodzących Świąt. Ale wielka panika panuje na przykład w Rosji, gdzie ci biedniejsi przygotowują zapasy świec, zapałek i ….wódki ( jakże to ostatnie charakterystyczne dla Rosjan), a ci bogatsi budują prawdziwe bunkry z bardzo luksusowymi wnętrzami, wypełnionymi dobrami tego świata, tak pod względem wyposażenia jak i zapasów Tylko co dalej? Na ile im te zapasy wystarczą? Bo kiedyś przecież z bunkra wyjść muszą i co wtedy?
Eeee, lepiej sobie tym głowy nie zawracać, co będzie, to będzie i tak nie mam na to wpływu, tak jak nie mam wpływu na to, że kiedyś i tak i tak z tym dobrym światem pożegnać się będę musiała…..
Jakiś pesymizm mnie oblał wczoraj, widać dzisiaj też działa, więc dla poprawy samopoczucia pięknie optymistyczne zdjęcie Elusi zamieściłam.
Radość i uśmiech z niego bije i dla mnie i dla Was wszystkich na ten wtorkowy, śnieżny dzień.
Nie jest wcale tak źle ; dzisiaj rano odczytałam email od mojej byłej sąsiadki Zuzi, tej samej, która prawie miesiąc temu do USA wyemigrowała, powiadomiła mnie, że już 29 grudnia wychodzi za mąż za miłość swojego życia Joe. Widać, że jest bardzo szczęśliwa!!!
Niekiedy niektóre bajki się spełniają………….