No, może trochę przesadzam????
Ale dzisiaj po obiedzie znaczna część rodziny wraca już do swoich domów, pozostanie nas znów tylko, jak na początku trójka,
czyli teściowie Magdy i ja. Po prostu my zapewniliśmy sobie ten dłuższy 5cio dniowy pakiet świąteczny, chociaż są tutaj i tacy,
którzy pozostaną jeszcze do Nowego roku, bo sylwestrowe szaleństwo też jest zapewnione. Tylko po co by mi to było, skoro
i tak nie miałabym na balu z kim hulać, chociaż jest tu taki jeden intrygujący starszy pan z olbrzymimi, wspaniałymi białymi
wąsiskami, nawet zapraszał mnie na herbatę, ale nie skorzystałam, ale i tak nie wiem, jak długo tu pozostanie, pewnie czuł się
samotny i w górach namiastkę świąt sobie zapewnił i zaraz też wyjeżdża, tak wiele osób robi, którzy nie chcą na Gwiazdkę
pozostać samotnym.
No to jakie były te święta? Ciekawe, inne niż zazwyczaj, co nie zawsze mi przypasowało.
Miałam nie krytykować, ale……..pierwszy raz w życiu jadłam na Wigilię zupę grzybową z ziemniakami i jako jarzynę duszoną
marchewkę, dotąd wydawało mi się że to raczej mało wigilijne dania. Raczej brakowało mi czerwonego barszczyku z uszkami
a wszystko to przez to Serce, który oddał butelkę do skupu Dlaczego ta grzybowa w dodatku ze śmietaną miała
w środku ziemniaki, a nie łazanki no i czemu była zabielana, jak już powinna była być czysta, brakowało mi też tego tradycyjnego
smażonego karpia, co prawda w domach tez podają jak tutaj łososia, ale smażonego, a nie w sosie i w dodatku ewentualnie
jako drugą rybę. Jestem tradycjonalistką i Wigilia bez barszczu z uszkami i bez smażonego karpia ( nie wspomnę o mojej
ulubionej kapuście z grzybami i o kutii) to nie to samo, chociaż trzeba przyznać, że ta grzybowa i ten łosoś były bardzo smacznymi
potrawami.
Czyli można powiedzieć, że marudzę, ale czy mi tego nie wolno? Wszak cały rok czekało się na tą tradycyjną Wieczerzę,
może za rok będzie lepiej????????
Poza tym byłam nieco zmęczona tym wczasowym gwarem, latające i wrzeszczące dzieci ( nie, nie nasze, nasze są bardzo
grzeczne), no i te szczekające w budynku psy……..
Ewa nie narzekaj, było całkiem ok, wszak część rodzinki „przytuliła Cię” na te święta, taki już los singielki.
A może ja już na takie wyjazdy się nie nadaję?????
Oczywiście muszę dodać, że obchodziłam tu swoje imieniny, był szampan i soki, były czekoladki i prezenty, dostałam
kawę rozpuszczalny i…. piękny drogi portfel , oczywiście w środku były aż trzy grosiki na szczęście,więc fundusze w
najbliższym czasie mi nie uciekną Muszę strzec tego portfela jak skarb jakiś, by nie zmienił właściciela, bo w nim są nie tylko
banknoty i drobniaki, ale też wszelakie moje dokumenty, trochę niebezpiecznie tak wszystko razem nosić !!!
Obu fundatorkom prezentu bardzo serdecznie dziękuję, bo był on przeze mnie wyśniony i piękny.
Dzisiaj jeszcze cały dzień i wieczór cieszę się rześkim zakopiańskim klimatem, a jutro już po obiedzie powiem
Zakopane adieu, do zobaczenia ….. no właśnie, kiedy??????
Ale jeszcze wciąż jestem!!!!!!! i I wciąż święta jeszcze trwają
Za oknem nijako, w pokoju ukrop jak w środku lata ( muszę co chwilę wietrzyć, bo dodają do tego kotła do wiwatu, jakby to
było piekło, a nie pokój w domu wypoczynkowym), a za drzwiami znów szczeka jakieś psisko.Nie mam nic przeciw psom,
ale…. te nie własne w domu bardzo mnie irytują, zwłaszcza gdy głośno szczekają.
WESOŁYCH ŚWIĄT !!!!