Tradycja, czyli gość na obiedzie

 

 

No tak, trzeba jakoś zainaugurować te niedzielne spotkania w Nowym Roku.
A ponieważ V.I.P. wreszcie z powrotem w Krakowie zamieszkał, został na dzisiejszy obiadek oczywiście zaproszony.
Nie będą to oczywiście żadne wymyślne potrawy w postaci małży, ośmiorniczek, czy chociażby pieczonego indyka, obiad będzie całkiem normalny, ale mam nadzieję, że smaczny. A poza tym wcale indor nie jest smaczny i całkiem nie rozumiem, co Amerykanie w takim mięsie widzą, skoro go jako honorowe danie na Dzień Dziękczynienia serwują.
Zresztą przyznam Wam się, że jak  dla mnie, pieczony indyk jest bardzo przereklamowany, indyk ma bardzo suche i włókniste mięso, czego akurat nie lubię.
Mięsko musi być pyszne, miękkie i nie może się rozdzielać na włókna, które tylko wpychają się pomiędzy zęby.
Zresztą co do mięsa, stałam się obecnie bardzo wymagająca, bo wiele dań, które dotychczas aprobowałam, teraz okazują się tylko obciążeniem dla mojego brzuszka. Ale od czasu do czasu jakieś białko trzeba organizmowi dostarcza. Pewnie, że są jeszcze ryby, ale ile ich można jeść, też na dłuższą metę się nudzą, już nie mówiąc, że są o wiele od mięsa droższe. Dawniej mówiło się : jedźcie dorsze, g…o gorsze, a teraz dorsz urósł do rangi rarytasu.
Za to żadne inne zastępcze białko w postaci soi, czy innych produktów grocho podobnych zupełnie w moim przypadku odpadają, po prostu mój żołądek całkowicie ich nie respektuje. Na jarosza zdecydowanie się nie nadaję.
I właśnie czasami staję przed takim dylematem : jestem głodna, coś muszę zjeść, obojętnie, czy to jest śniadanie, obiad czy kolacja, ale właściwie na nic nie mam tak specjalnej ochoty, jem raczej z rozsądku. Mam nadzieję, że jest to  mój następny taki okres przejściowy, już nie raz po  operacji takie momenty miałam, potem wszystko wracało do jako takiej normy. Ale żeby żyć, trzeba jeść, taka jest prawda.
Tak więc obiad zjeść trzeba, a skoro będzie on w tak bardzo miłym towarzystwie spożywany, na pewno będzie on z wielkim pożytkiem i dla mnie i dla mojego Gościa.

Pogoda? Dziwna taka jakas, ani zimo, ani ciepło, lekko zachmurzone niebo, ale pewnie dzisiaj śniegiem nas nie zasypie.
Nawet wygląda trochę tak, jakby słonko zastanawiało się, czy nie wychynąć na trochę zza chmury i nie poświecić troszkę zmarzniętym człowieczkom.
Może jednak się namyśli?
Za to przespałam wczorajszy gorszy w życiorysie mój dzień i z większym optymizmem i co najlepsze naprawdę wyspana rano wstałam i od razu zabrałam się za gotowanie.
Jest dopiero 11 sta z minutami godzina na zegarze, a ja praktycznie już cały obiadek mam ugotowany.
Teraz trzeba tylko ogarnąć trochę chałupę no i siebie na gościa poczekać.
Życzę wszystkim przyjemnej niedzieli

Reklama