A jeżeli dzisiaj jest środa to…..

To oczywiście róża i pozdrowienia i całuski i wszystkie karesy, jak to ktoś kiedyś nazwał, dla mojej Uleczki 🙂

Pozdrawiam Cię serdecznie Ulku jeszcze ciągle z chłodnego, chociaz w południe nawet z  przebłyskującym  od czasu do czasu słonkkiem.
Taką porę roku mamy i już, ale idzie ku lepszemu.
Ty pewnie już powróciłaś do domowych pieleszy i mimo śniegu, który dla Ciebie nie jest taki straszny, jak dla mnie, gdzieś tam z kijkami biegasz.
Może i troszkę Ci zazdroszczę tych Twoich zdrowych nóżek (a jednak operacja wyszła Ci na dobre!), ja niestety mam dosyć zdezelowane kolanka i  tak biegać nie mogę, ostatnio nawet spacer jest dla mnie wyzwaniem, ale poczekam, gdy zrobi się cieplej, na pewno to się na lepsze zmieni i może i brzuszek, który znów ostatnio uparł się mi dokuczać, też się uspokoi?
Ale nie o to mi chodzi, by do Ciebie sobie ponarzekać, chociaż… z drugiej strony, od czego ma się Przyjaciół? do kogoś, od czasu do czasu, człowiek zwrócić się musi.
Czekam dzisiaj na słoneczko, aby chociaż kilka promyczków do Ciebie do Poznania wysłać. Ale zanim ono wychynie zza chmurki i posyłam Ci słodkie całuski.
Zresztą zanim Ty na mój blog dotrzesz, pewnie słonko już nieźle ogrzeje i mnie w Krakowie i Ciebie w Poznaniu.
I już niecierpliwie czekam na następną środę i już szukam następnej pięknej róży, którą  umieszczę dla Ciebie w moim blogu .
Bo czy mogłabym zapomnieć o naszej środzie? chyba nie, chociaż,, jak pamiętam raz mi się to chyba zdarzyło.
Ale to było tylko raz i nigdy więcej.

Buziaczki      

 

Wczorajszy dzień należał (przynajmniej dla mnie) do niezbyt udanych dni. Właściwie całe popołudnie przespałam.
Wiem, wiem, szkoda życia, nawet taki jeden mój znajomy zawsze mawia mi „prześpisz najpiękniejsze swoje dni”, ale…
Po pierwsze te najpiękniejsze dni już dawno są za mną, taka jest prawda, a po drugie, gdy wszystko w twoim ciele dokucza, najlepiej jest przespać te złe godziny.
Za to miałam piękne sny, biegałam po jakimś pięknym ogrodzie, pełnym kwiatów i psów i byłam  bardzo radosna.
Właśnie sen to ma do siebie, że można w nich przenieść się do krainy baśni, gdzie wszystko jest piękne, miłe, nie ma kłopotów, nienawiści, nerwów.
A ostatnio, chyba dzięki tej pogodzie, jakaś okropnie nerwowa się stałam, byle co wyprowadza mnie z równowagi i dosyć trudno mi do niej z powrotem powrócić. Ale pewnie nie tylko ja tak mam, ogólny brak światła na dłuższą metę dla organizmów jest szkodliwy, co dowiedzione jest nawet przez lekarzy.
Ale na szczęście jeszcze potrafię w jakiś sposób opanować swoje nerwy i na razie nie muszę biegać po lekarzach psychiatrach, czy do osobistego psychologa.  – mam niezawodną metodę, stresy i wszelakie bóle po prostu muszę przespać, a potem już czuje się o wiele lepiej.
A ponieważ  nareszcie porządnie się wyspałam, dzisiejszy dzień rozpoczęłam, oczywiście tradycyjnie kawką i papieroskiem, bardzo wcześnie, bo jeszcze przed szóstą rano. No a potem zjadłam śniadanko i teraz mam jeszcze wciąż sporo czasu do wyjścia do pracy.
Dzisiaj mamy 25 stycznia, czyli dzisiaj mija już 53 lata od dnia, gdy zostałam po raz pierwszy ciocią. Taka byłam wtedy dumna z siebie(!!), no masz, a moja Monika, ta mała Monisia, kończy….dobra, nie będę jej już liczyła lat, bo te każdemu z nas w zastraszającym tempie one przybywają.
A na co jeszcze niecierpliwie czekam?
No czekam na dzień, gdy  w Krakowie, pod Wawelem, wypłynie żółta łódź podwodna – dla Pisu wszystko jest przecież możliwe !!
Kto wie, skoro w Radomiu ma powstać port stoczniowy, to do Krakowa już przecież taka łódź nie będzie miała daleko.
Tylko nie wiem, co na to krakowski smok odpowie, taka konkurencja w krakowskich sensacjach?
Pewnie się wścieknie i znów smogiem czarnym nam po zieje.
Ale Krakowianie do smogu już są przyzwyczajeni, dla nas to przecież chleb powszedni…. Ubierzemy sobie maski przeciw smogowe, otoczymy  wawelskiego smoka kółkiem i wesoło mu zaśpiewamy : „We all life in yellow submarine, wszyscy żyjemy w żółtej łodzi podwodnej „
No i będzie wesoło. Nawet Pis i Antoś nie będą nam wtedy tacy straszni…………
Chociaż ostatnio władze Krakowa ostro się za walkę ze smogiem zabrali, coś tam przegłosowali, tylko teraz patrzeć, co z tych projektów wyniknie.
Czy rzeczywiście ten krakowski smog jest możliwy do opanowania? Gdyby to się udało, gotowa nawet jestem porzucić palenie papierosków, bym wreszcie zdrowo, całymi piersiami mogła sobie  odetchnąć.

Życzę wszystkim miłej środy ze słoneczkiem, bo ono jest jest przecież naszym motorem do życia

Reklama