po duszpasterskiej wizycie

Po raz pierwszy miałam wczoraj wizytę księdza z mojej nowej parafii.
Nie wiedziałam dokładnie, kiedy ta wizyta ma nastąpić, ale wczoraj wieczorem ktoś zadzwonił domofonem i grzecznie spytał, czy przyjmie pani Księdza?
Oczywiście, odpowiedziałam i z lekka zadrżałam, bo nijak nie byłam do tej wizyty przygotowana. Atrybuty potrzebne do święcenia, czyli kropidło i krzyż pozostały niestety na Smoleńsk. Ale na szczęście ksiądz miał własne kropidło, poprosił tylko o miseczkę, do której nalał troszkę święconej wody i pomodliliśmy się za pomyślność domowników, czyli za moją pomyślność, bo nikt inny tu przecież ze mną nie mieszka i poświęci moje mieszkanie, teraz już na pewno będzie mi sie w nim dobrze mieszkało.

Ksiądz był bardzo miły, chwilę porozmawialiśmy, spytał mnie, czy już zdążyłam zadomowić się na nowym miejscu i tak w ogóle o tym, co aktualnie   porabiam i jak mi się żyje.
Dostałam od niego oczywiście obrazek, a właściwie to dwa obrazki, jeden z nich, ten zamieszczony na górze, przedstawia część obrazu, zamieszczonego w głównym ołtarzu mojego parafialnego kościoła im św Szczepana i przedstawia scenę ukamienowania św Szczepana. Były przypuszczenia, że ten obraz już bezpowrotnie zaginął, jednak okazało się, że w cudowny sposób się odnalazł i został od razu umieszczony w głównym ołtarzu.
Jako nowa parafianka zostałam przez księdza bardzo serdecznie powitana  zaproszona na mszę św. do kościoła św Szczepana.
Trochę to jest dla mnie niesamowite, tyle lat byłam w parafii św Anny, teraz muszę nawet swoją parafię zmienić.
Ale znam ten kościół, kiedyś, bardzo dawno temu w nim byłam, pewnie z okazji czyjegoś ślubu, nie pamiętam dokładnie, teraz będę musiała z nim się zaprzyjaźnić.
Tyle dziwnych rzeczy czytałam ostatnio w związku z takimi kolędowymi wizytami księża, niektórzy z nich wymagają różnych wcześniejszych przygotowań, a to dotyczy nawet na przykład koloru obrusu, który powinien być biały, a to każą zamknąć zwierzęta (to ewentualnie rozumiem, bo na ogól psiaki atakują księży), a to każą zamykać telewizory, komputery, radia itd, na szczęście mój ksiądz był całkiem normalny, taki życiowy. Co prawda wydawało mi się, że telewizor wyłączyłam, okazało się, że tylko go wyciszyłam, ale komputer miałam włączony (oczywiście przy nim nie siedziałam), co ksiądz skwitował z uśmiechem, widzę, ze pani jest całkiem nowoczesna, ale to nie było powiedziane wcale z przekąsem, ot, tak, raczej z podziwem dla starszej pani 🙂
No tak, dawniej starsze panie tylko piastowały wnuki i dziergały na drutach czy szydełkach, teraz nie chcą się łatwo poddawać i też chcą kroczyć na przód zgodnie  z duchem czasu.

Oglądałam wczoraj oczywiście zaprzysiężenie nowego prezydenta USA – Donalda Trumpa i…
Przyznam, że miałam mieszane uczucia.
Co prawda nie wysłuchałam całego pierwszego jego przemówienia jako prezydenta, bo akurat wtedy miałam już wizytę księdza i musiałam ściszyć telewizor, ale potem wielokrotnie omawiali to, co zdążył on w swoim pierwszym spiczu powiedzieć.
Trochę przypomina mi to nasze rodzime podwórko, nasze wybory z zeszłego roku, obietnice, obietnice, obietnice.
Analogicznie, też Trump zastał Amerykę w ruinie i teraz pracowicie będzie ją odbudowywał ku chwale wszystkich amerykanów (skąd to znamy??), wydaje mi się, że w obecności ustępującego prezydenta, jego słowa były po prostu niegrzeczne. Z jednej strony udawał, że dziękuję Obamie za jego prezydenturę, z drugiej nieźle go obsmarował, pokazując, że ich kraj nie należał do przeciętnego Amerykanina, a tylko do biznesmenów, którzy czerpali garściami zyski i nie dzielili się z tymi biednymi. Czyżby Trump zapomniał, że to on właśnie należy do tej klasy miliarderów, którzy wcale nie byli aż tacy hojni wobec tych biednych, wprost przeciwnie, z tego co wiadomo, czerpał ze swoich interesów niezłe zyski. Nie ważne, czy drogą legalną, czy półlegalną, ale przynajmniej nie powinien krytykować tych, którzy przynajmniej  starali się, by ten świat był w miarę normalny i dostępny i dla tych bogatych i dla tych biednych, dla tych białych i kolorowych. . A może się mylę? Może Trump  okaże się jednak dobrym Dziadkiem, który obsypie  wspaniałym życiem każdego przeciętnego mieszkańca USA. Tylko coś wątpię w te jego dobre jego zapewnienia.
Boję się tylko, by tam w USA również nie powstało zbrojne ramię  typu naszego ONR, które zwalczać będzie nie tylko terrorystów, ale również zamknie się na potrzeby mieszkańców o innej kolorze skóry, o innych poglądach seksualnych, o innych wyzwaniach. Nie darmo Trump głosi hasła: Ameryka dla Amerykanów, też to doskonale znamy i wiemy z własnego podwórka do czego takie hasła mogą doprowadzić.
Ale to wszystko są tylko hasła, a ile z nich rzeczywiście w życie wprowadzi, czas pokaże.
Nie wiem, czy nie trzeba już zacząć się bać, bo chociaz od Trumpa dzieli nas szeroki ocean, ale jego populistyczne hasła bardzo mocno mogą odbić się na światowej polityce, już wszędzie  prawica podnosi swoją głowę wysoko ponad chmury, a mając za sobą takiego nierównego i nieprzewidywalnego człowieka, rożnie może to się dla świata skończyć.
Oby moje złe przeczucia się nie spełniły


A przed nami dwa piękne świąteczne dni : Dzień Babci i Dzień Dziadka
Co byśmy bez nich zrobili, są jakby nie było podstawą naszego rodzinnego istnienia.
I jeżeli nawet ktoś, podobnie jak i ja, tych naszych kochanych antenatów już nie ma koło siebie, niech przynajmniej na moment zamyśli się, powspomina tamte dni, gdy babcia, która zawsze miała rację i dziadek, który wszystko wiedział  najlepiej, byli jeszcze z nami.
Wszystkim Babciom i Wszystkim Dziadkom w Dniu Ich Święta życzę samych miłych chwil z  Kochanymi Wnuczętami, aby zawsze czuli się przez nich kochani i im potrzebni.

A także życzę przyjemnej i słonecznej soboty, bo słonko dzisiaj widać o nas całkowicie nie zapomniało i wesoło po (prawie) błękitnym niebie sobie płynie.
Oby tylko zły smog jemu w tym nie przeszkodził.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

zadzwonił domofonem i grzecznie

Reklama

prosto z USA

 

 

Dzisiaj w USA wielkie wydarzenie zajmie umysły prawie wszystkich Amerykanów, zarówno tych pro jak i przeciwnych nowemu prezydentowi.
Dzisiaj zostanie zaprzysiężony nowy, 45 już prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Donald Trump.
Już od dwóch dni trwają w USA okolicznościowe uroczystości, związane z tym ważnym  nie tylko dla Amerykanów, ale i dla całego świata dniem, bo przecież prezydent USA nadaje kierunek polityki praktycznie wszystkim innym krajom, którzy poprzez politykę, czy układy gospodarcze, czy militarne  związane są z USA i to, co aktualnie dzieje się w Stanach odbija się echem po wszystkich kontynentach. Co prawda różne są uzależnienia polityczne różnych państw, ale jednak, co tu dużo mówić, głos z Białego Domu jest zawsze w świecie  głosem dominującym.
Wybór nowego prezydenta USA zawsze przynosi pewien niepokój dotyczący jego politycznych poglądów.
Wielką niewiadomą na pewno będzie prezydentura Donalda Trumpa – jest to człowiek, który dosyć często zmienia swoje poglądy. Może i normalne jest to, że w czasie wyborczej kampanii głosi się wielkie, populistyczne hasła, a potem z nich, z różnych powodów, trzeba zrezygnować, kto, jak kto, ale my Polacy z ostatnich wyborów prezydenckich i parlamentarnych mamy już wielkie, smutne w tym doświadczenia, ale niepokojącym jest fakt, że tak ważne stanowisko obejmie człowiek całkowicie nieprzygotowany do pełnienia takiej funkcji, człowiek o zmiennym charakterze, kapryśnym i właściwie lekceważącym wszelakie demokratyczne zasady (to akurat też znamy). Może dobry Bóg da, że  przez złą politykę nie dojdzie na świecie do jakiejś tragedii, na całe szczęście głos prezydenta jest co prawda dominujący, ale jednak musi on liczyć się z Kongresmanami, którzy, miejmy nadzieję, będą mieli trzeźwe  spojrzenie na to, co się w świecie dzieje.
A może jednak Trump okaże się wspaniałym prezydentem?, może okazać się że dojrzeje do pełnionej funkcji i przynajmniej nie zniszczy tego, co do tej pory jego poprzednicy uczynili??
W każdym bądź razie, czeka nas transmisja telewizyjna z wielkiej pompy, która za kilka godzin przed Kapitolem będzie się odbywała, a potem….. blask lampionów zgaśnie, ucichną fanfary i USA rozpocznie nową erę z nowym prezydentem, co najmniej na najbliższe cztery lata.
Oby był to czas spokoju i rozumnego myślenia, co w tak ostatnio rozdygotanym świecie bardzo by się wszystkim nam przydało.
Może dla Polski niebezpieczne jest to zbliżenie polityki dwóch wszechwładców tego świata: Trumpa i Putina, okaże się to w najbliższym czasie. i tak nie mamy na to żadnych możliwości zabezpieczenia własnych interesów, szczególnie przy udziale dzisiejszego rządu.
Trump i tak ma wielu przeciwników w swoim kraju, co na pewno  silnie zostanie zaakcentowane szczególnie podczas inauguracji, ale najpewniej protesty wobec jego prezydentury i później też nie umilkną, są nawet pogłosy, że nie długo będzie cieszył ona się piastowanym urzędem.
Ale zawsze takie wybory przynoszą i pozytywne i negatywne głosy, ważne jest jednak to, jaka rzeczywiście ta jego prezydentura będzie.
I tu powinien zagrzmieć nasz głos, nasza modlitwa : Panie, miej nas wszystkich w swojej opiece, byśmy spokojnie przeszli przez następne polityczne zawirowania.

Dzisiaj upragniony piątek. Znów jest zimno, znów ponuro.
Dziwne jest to, że nawet 7 – 8 godzin mojego snu jest dla mnie teraz niewystarczające, ciągle czuję znużenie, zmęczenie i senność.
Może to już niedługo tak będzie? Przecież na wiosnę zawsze  jak ten miś, budzę się z zimowego snu i czuję, że znów żyję.
Czyli moje hasło „Byle do wiosny” jest nadal aktualne,.
Miłego piątku moi Kochani. Odpoczywajcie i łapcie świeże powietrze, najlepiej gdzieś z dala od miasta, które znów smog opanował.
Dzisiaj podawali, że dopuszczalna norma w Krakowie została pięciokrotnie przekroczona. No to jak mam nie być w takiej sytuacji  śniętą rybką?
Rybką??? oj, nie, przecież mój znak zodiaku to Byk, silny, mocny, niezniszczalny, ale to dopiero tak będzie dopiero 3 miesiące.

Dobrego piątku

Ucho prezesa

 

Wczoraj oglądałam wszystkie trzy odcinku Ucha prezesa. Świetny jest ten twórca kabaretu, Robert Górski, nie boi się powiedzieć to, co naprawdę o prezesie i jego świcie myśli i bardzo realnie to przedstawia. Te poddańcze umizgi najbliższego personelu wcale nie są przerysowane, tak niestety dla kariery niektórzy dają się upadlać, ich sprawa, ale to kiedyś oni za to odpowiedzą, nie sam ich pracodawca – łaskawca.
Ale o tym już pisałam.
Cieszę się, że jest ktoś odważny, kto potrafi nie bać się psychicznej przemocy i umieją  pokazać swoją wizję, zbliżoną, a właściwie tożsamą z  prawdziwą rzeczywistością.
Teraz, gdy zastraszanie ludzi weszło już prezesowi w krew ( bo to jednak są nikogo innego, a  jego decyzje), a wykonawcy ślepo stosują nowe reżimowe pomysły, jakże dalekie od praw demokratycznych, taka osoba jak Robert Górski są bardzo Polakom potrzebne. Tym bardziej, że ciągle prawdziwej opozycji nie mamy.
Wracamy do standardów komunistycznych niestety, nowy wymysł prezesa to opublikowanie w internecie zdjęć uczestników   manifestacji z dnia 16 /17 grudnia ubiegłego roku, gdy pod Sejmem powstał spontaniczny protest przeciwko sejmowej większości, która łamie prawa demokracji.
Straszenie ludzi, poprzez wystawienia ich zdjęć jako poszukiwanych bandytów, jest zupełnie sprzeczne z prawem, jest  listem gończym, bo  tak można potraktować opublikowanie w internecie zdjęć uczestników demonstracji, do której zresztą mają demokratyczne prawo, jest możliwe tylko za zgodą prokuratora wobec osób, które są podejrzane o przestępstwo, a tu takie znamiona przestępstwa nie zachodzą.
Trudno wyzbyć się wrażenia, że oto mamy do czynienia z déjà vu. To wszystko już było. Oto pod koniec czerwca 1976 r. w Radomiu, Płocku, Ursusie i innych miastach na ulice wylegli robotnicy, aby zaprotestować przeciwko podwyżkom cen. Ówczesna milicja szukała potem uczestników, organizatorów i inspiratorów zamieszek, nazwanych próbą naruszenia porządku publicznego. Namawiano społeczeństwo do donoszenia na innych, preparowano dowody i szukano winnych. Przynajmniej kilkuset, jak wtedy mówiono, warchołów i wichrzycieli, czyli uczestników protestów, skazano na kary więzienia i aresztu oraz grzywny. Czy teraz nie jest podobnie?
Jest to tylko oznaką nieporadności władzy, która boi się o własne stołki i dlatego posuwa się do ostateczności, teraz niestety mają w ręku wszystkie ku temu potrzebne narzędzia, ale ponieważ nie jest to zgodne z prawem, z Konstytucją, kiedyś za to wszystko odpowiedzą, przecież ich władza wiecznie trwać nie będzie.
Nie da się nie pisać o polityce. bo ona coraz bardziej brutalniej wchodzi w nasze życie i coraz bardziej nam zawęża normalne podstawy naszego bytu.
Ciekawa jestem spotkania pani kanclerz Angeli Merkel z nasza panią premier, z prezydentem no i w końcu z „Naczelnikiem”.
Ci robią sobie, zdaje się, wielką nadzieję, że po tej wizycie zyskają poparcie w oczach przywódcy Niemiec,  pewnie bardzo się rozczarują, bo nie wierzę, że Merkel mogłaby popierać takie antydemokratyczne posunięcia naszej władzy.
Premierka ma zamiar zadać pani Angeli ważne pytanie o przyszłość Donalda Tuska, w jego dalszej ewentualnej kandydatury jako prezydenta Unii Europejskiej.
Prawdopodobnie jest to obawa, że jednak Tusk mógłby wrócić do Polski i stanąć na czele opozycji, na co według ostatnich sondaży ma ogromną szansę, a wtedy……… oj, Kaczyński świetni już wie, że z Tuskiem nie dałby sobie rady. Dlatego jest już gotów poprzeć jednak dalszą kandydaturę Tuska na tym Unijnym stanowisku, chociaż jeszcze niedawno odgrażał się, że rząd Polski postawi veto przy wysuwaniu tej kandydatury.
No i co teraz w takiej sytuacji Tusk zrobi? Czy jest możliwe, że jednak będzie starał się uratować Polskę od katastrofy, do której ciągle uparcie rząd teraz dąży?
Jest to dla nas bardzo ważny problem, szczególnie teraz, gdy nasza przyszłość w związku z objęciem już w tych dniach urzędu prezydenta USA przez Trumpa, przynosi wielką niepewność, w związku z jego dosyć liberalnym podejściem do osoby Putina i jego ewentualnie ekspansywnej polityki  na wschód, co niestety może także i odbić się na dalszych losach i naszego kraju.

Zresztą ostatnio jesteśmy epatowani samymi niedobrymi wieściami, zarówno z kraju, jak i z zagranicy.
Straszny przypadek, który zdarzył się na basenie podczas zimowiska, gdzie dwoje młodych , 12 letnich chłopców, pozbawionych było praktycznie ochrony ze strony ratowników, zaczęło się topić. Niestety jednego z nich nie dano rady uratować, drugi w bardzo ciężkim stanie przebywa w szpitalu na  oddziale intensywnej terapii. Wyobrażam sobie, jaką tragedię przeżywają teraz obydwie rodziny, a szczególnie rodzice zmarłego chłopca. Chcieli zapewnić mu wspaniałe zimowisko, wspaniały odpoczynek, niestety zakończyło się to straszną śmiercią.
Głęboko współczuje rodzicom chłopca, bo stracić ukochanego, w sumie małego jeszcze chłopca, przed którym życie dopiero  się otwierało,  musi przynosić im niesamowity ból.

Druga tragiczna wiadomość przyszła do nas z Włoch, gdzie lawina śnieżna zmiotła z powierzchni budynek hotelowy,  pozostawiając uwięzionych w nim turystów i obsługę praktycznie bez pomocy – fatalne warunki atmosferyczne, które tam panują, bardzo utrudniają pomoc poszkodowanym, właściwie do końca nie wiadomo, jaki jest teraz stan osób, którzy w tych ruinach hotelu obecnie przebywają, gdyż kontakty z nimi zostały całkowicie zerwane.
Niestety ratownikom odpowiada tylko cisza……..
Miejmy nadzieje, że uda się ich uratować.

U nas też jeszcze ciągle trwa zima w całej swojej krasie i w zdecydowanie minusowej temperaturze.
Już straciłam nadzieję, że w Polsce coś się zmieni, że wreszcie będzie ciepło, że przestanie boleć mnie i kolano i brzuszek …….. Ech, szkoda nawet pisać

A jednak miłego czwartku wszystkim życzę. Jeszcze muszę wygrzebać gdzieś z mojego wnętrza chociaż tę  małą garstkę optymizmu……

róża i śnieg

 

Nie chciałam Cię zmrozić dzisiaj Uleczko, ale moja różyczka dzisiaj dostosowała się do pogody za oknem.
Tak, bo u nas znów pada drobniutki śnieżek i tę piękną, przeznaczoną dla Ciebie różyczkę białą okrył szatą.
Ale wiem, że się tą różyczką dobrze zaopiekujesz,  starannie otrzepiesz ją ze śniegu, do wody wsadzisz, od razu Ci się ona serdecznie odwdzięczy i będzie pięknie w wazonie się prezentowała.
Pozdrawiam Cię serdecznie Ulka z Krakowa, raczej bardzo chłodnego i w białą szatę otulonego, ciągle z nadzieją, że ten biały koszmar kiedyś się skończy.
Życzę Ci powodzenia, bo pewnie jeszcze z Oli po zaśnieżonych okolicach latasz i świeżego powietrza zażywasz, cóż, nie każdy jest takim malkontentem jak ja.

Nie mam właściwie nic ciekawego do napisania dzisiaj.
V.I.P. szczęśliwie do Krakowa dojechał, żadne zaspy pociągu nie zatrzymały, chociaż ” Polsce” jest więcej podobno śniegu, niż w Krakwie, chociaż i tak sporo go leży na trawnikach i czasami na niektórych chodnikach. Jednak  dozorcy chyba przejęli się moim apelem, który kilka dni temu wzniosłam o konieczności i obowiązku odśnieżania chodników, po których chodzą przechodnie, coraz częściej chodniki są zdatne do chodzenia, ale bywają miejsca zdradliwe.. Ale i tak jest coraz więcej wypadków związanych z podstępnie ukrytą pod śniegiem taflą lodu, no jeszcze mi tego brakuje, żebym nogę na przykład złamała. Tfu, na psa urok (którego psa??), co bym miała wtedy sama w domku robić? Pewnie znów Magda musiałaby przytulić mnie do swojego domku, no chyba, żeby sama do mnie się przeprowadziła na te najgorsze kilka pierwszych dni.
Ale lepiej nie zapeszać, po co Licho kusić?
I tak wiele tego Licha po Polsce biega i ma się coraz lepiej, przynajmniej takie wrażenie sprawia, bo tak naprawdę, to jednak troszkę się boi, bo coraz ostrzej atakuje, co jest wyrazem właśnie strachu o własną skórę. A cenną teraz mają tę swoją skórę, gdy ją stracą, mogą nagle wylądowywać w miejscach dla nich bynajmniej nie komfortowych. Dlatego mówią, mówią, mówią, co im ślina na język przyniesie, a ciemny lud słucha i słucha i już sam nie wie, czy nadal im wierzyć, czy może już nie? To wszystko jeszcze zależy od tego, na jak długo to pięćset z plusem starczy, jak długo Banki pozwolą się nam jeszcze zadłużać, kiedyś przecież powiedzą  STOP!!! Wtedy różowe okulary spadną z nawet  najbardziej zaciekłych wyznawców pislamu, bo zrozumieją nareszcie, że calutki czas byli po prostu bezczelnie oszukiwani.Szkoda, że teraz tego nie widzą……..
Ale czekam cierpliwie, kiedyś przyjdzie czas mojej Victorii, czas Victorii normalnych Polaków.

Dobra, nie będę dzisiaj już mędziła, poczekam, aż jakiś fajny temat nawinie mi się na moją klawiaturę, bo to, o czym powyżej pisałam już jest oczytane. nie jest to żadna nowość. Ale też i nieprędko (według mnie) jakiejś zmiany się doczekamy, niestety, nie ma odpowiedniej osoby na odpowiednim, opozycyjnym miejscu. Według ostatniego sondażu, największą szansę na przywódcę opozycji ma Donald Tusk, ale po pierwsze, jest on nadal daleko od Polski i ma spore szanse na reelekcję swojego stanowisko, wbrew temu, co sądzi na przykład pani premier, która nie sądzi tego sama, ale powtarza tylko a to, co sadzi GURU Kaczyński, a po drugie, niestety mimo sporych swoich przywódczych,  politycznych zdolności, Tusk ma ciągle nie najlepszą opinię, związaną z krecią robotą niektórych prawicowców, którzy opowiadają bzdury w myśl zasady kłamstwo powtarzane 100 razy staje się prawdą.
Poczekamy, zobaczymy, co z tego wyniknie.
Na razie ciągle ten drobny śnieżek sobie wesoło sypie z nieba 🙂 Oj znów będzie wysyp bałwanów.
Życzę w każdym bądź razie pomyślnej środy Uważajcie na siebie, bo i o przeziębienie i o bolesny upadek jest teraz całkiem łatwo.

Powrót

 

Dzisiaj z Gdańska powraca V.I.P.
Długo go nie było, prawie cały miesiąc. I tyle fajnych rzeczy w Krakowie go ominęło. Chociażby Sylwester, który spędzał u swojej siostry, a ja, jak pamiętacie, samotnie w swoim mieszkanku. Ale to już minęło, teraz już obmyślam menu na przywitalny obiad, pewnie dopiero jak zwykle w niedzielę, ale już trzeba jakiś mglisty zarys tego wydarzenia mieć w głowie. Bo najważniejsze wszystko dobrze zaplanować, chociaz bywa, że przychodzi taki czarny, z ogonem i wszystko burzy, trzeba od nowa zaczynać. I to jest właśnie ten urok życia, bo przecież takich miłych chwil za wiele nie ma.
Bo życie składa się z nocy i dni, czasami bywają i niedziele, ale to znacie, tyle razy już przytaczałam te słowa.
Analogicznie: bywają dni zimowe, ale i one w końcu przemieniają się w te cieplejsze.
Już, już wydawałoby się, ze chociaz troszkę ciepła do nad powróci, a tu jakiś Egon, czy inny front znów zimniejsze dni przynosi.
Pewnie cieszą się te dzieciaczki, które teraz mają ferie. Widziałam wczoraj w TV ich szaleństwa  na śniegu, zjeżdżanie na sankach, na brzuchu, czy na plecach z górki i te bardzo uśmiechnięte od ucha do ucha buźki.
Pewnie, gdy nasze małopolskie dzieci doczekają swoich ferii, pogoda się znów zmieni i śniegu nie będzie tak dużo, ale zawsze troszkę sobie po odpoczywają, baraszkując na świeżym powietrzu.

A co poza tym? Kolanko jak bolało, tak boli nadal. To znaczy jest ciupkę lepiej, najgorzej jest rano, gdy wstanę, bo zanim kolanko „zaskoczy” na swoje miejsce (chyba ta cysta w tym przeszkadza), czuję olbrzymi ból i nie mogę tego kolana zgiąć, potem, gdy się już rozchodzę, jest o wiele lepiej, ale i tak muszę bardzo uważać na każdy krok, bo źle postawiona stopa powoduje, że kolano ucieka mi na bok i wzmaga się wtedy niesamowity ból.  Najgorzej jest na ulicy, gdy chodniki są nieco oblodzone, ale teraz idę sobie krokiem żółwia i wcale się nie przejmuję, że ktoś mnie oceni, że się wlokę, skoro się spieszy to jego sprawa, niech pędzi na złamanie karku, a ja sobie powolutku wszędzie spokojnie dojdę . Czyli wyznaję teraz zasadę „spiesz się powoli”…. Pewnie tak mi  już to  pozostanie na zawsze, chociaż… no mam jeszcze troszkę tych przeciwzapalnych i przeciwbólowych środków do zażycia.
Brzuszek też ostatnio znów daje mi do wiwatu, najpierw woła: „jestem głodny, dawaj mi coś zjeść”, a potem mi mówi: „a teraz to ja ci pokażę” i …..rzeczywiście zaczyna swoje fanaberie. Taki już teraz ten brzuch mój jest humorzasty, a ja niestety muszę znosić jego brewerie.
Ale w sumie nie jest źle, coś tam boleć musi, inaczej bym nie wiedziała, że wciąż jeszcze żyję.
No i mam tę pewność, że już nie przytyję, bo …a nie ważne, ale kilogramy utrzymują się u mnie w normie, zresztą podobnie i cukier, mimo, że czasami sobie coś słodkiego za łasuchuję, po prostu słucham mojego organizmu i gdy on się upomina o coś słodkiego, wcale mu tego nie odmawiam (oczywiście w rozsądnych granicach), widać tego  akurat potrzebuje.
Myślę, że jest to jedna z mądrzejszych zasad odżywiania: wsłuchiwać się w siebie i zapewniać organizmowi to, na co akurat w danej chwili ma ochotę, bo on doskonale wie, jakie składniki akurat w danym momencie są mu potrzebne.

Dzisiaj przeczytałam w Onecie, ze zmarł 38 letni poseł SLD, Tomasz Kalita. Chorował na glejaka mózgu, ale był pełen nadziei, że po leczeniu operacyjnym i po leczeniu onkologicznym cała ta okropna zmiana się cofnie. Niestety, glejak jest bardzo groźną i praktycznie nieuleczalną chorobą. Nie wiadomo, skąd takie świństwo tworzy się w mózgu, ale teraz coraz częściej słychać właśnie o tej chorobie, jest coraz więcej przypadków tej postaci nowotworu.
Wielka szkoda, miał tylko 38 lat, miał tyle jeszcze życia przed sobą, tyle chciał jeszcze zrobić dla innych. Zasłynął między innymi z tego, że walczył o legalność stosowania marihuany w leczeniu nowotworów, zdecydowanie przynosiła ona ulgę cierpiącym osobom, tylko niestety przeprowadzenie tego procesu zalegalizowania tego narkotyku graniczy nieomalże z cudem, trudno przekonać niektórych o zbawiennych jego zaletach przy znoszeniu bólu, trudnego do opanowania.
Żal tego człowieka, tak, jak żal wszystkich, którzy w młodym wieku muszą się z tym światem pożegnać.
A może „tam”, na tym drugim świecie, będzie im lepiej, nie będą przynajmniej cierpieć???
Tylko czasami napływają do mnie takie wątpliwości, czy aby na pewno jest ten drugi, lepszy  świat?
Nie powinnam tak myśleć, skoro jestem osobą wierząca, ale nawet wierzący nieraz wątpi……

Życzę przyjemnego i prawie już nie zimowego wtorku, przynajmniej u nas w Krakowie temperatura oscyluje trochę ponad zero i nie pada już na szczęście śnieg, ale mróz podobno znów ma zamiar uderzyć, ot, zima przecież…..
Wszystkiego dobrego 

jeden, dwa, trzy, cztery….

 

………czyli dwója z matematyki.
Rzeczywiście, dałam wczoraj plamę i nie wiem czemu dodałam sobie całe 10 lat do mojego życiorysu.
Ale dobrze, że mam czujne Koleżanki, które mi przypomniały, że nie jestem tak bardzo jeszcze stara.
Od mojej matury minęło 50, a nie 60 lat, co skrupulatnie tutaj odnotowuję.
Bo 2017 (rok obecny) odjąć 1967 (rok zdawanej matury) dokładnie wynosi okrągły, pięćdziesiąty jubileusz.
Oj. młoda wtedy byłam, miałam zaledwie 17 lat (poszłam o rok wcześniej do szkoły) i miałam sporo marzeń na przyszłość, marzenia zostały zweryfikowane, ale wcale nie żałuję tego, co już za mną. Nie było wcale tak źle i myślę, że i nadal tak będzie 🙂

Ostatnio jakoś,  szczęście mamy do jubileuszy – wczoraj minęło dwadzieścia pięć lat od czasu, gdy Jurek Owsiak po raz pierwszy zagrał dla małych dzieci wraz z Orkiestrą, którą potem nazwał Orkiestrą Świątecznej Pomocy, albowiem zahacza ona jeszcze o ten piękny okres roku, gdy dobroć i serca nasze biją również i dla innych. Od paru lat Wielka Orkiestra zbiera datki nie tylko dla dzieci, ale także i dla seniorów, którzy też potrzebują szczególnej opieki.
Przykre jest to, że nasz obecny rząd robi wszystko, aby zniszczyć tę piękną tradycję, pod ich wpływem zaczęły się wycofywać różne instytucje, które do tej pory zawsze w tej imprezie radośnie brali udział. Tak było na przykład z Lotniskiem Chopina, które odmówiło swojego udziału, tak było z innymi placówkami, podległymi i uzależnionymi od dzisiejszej władzy. Ciekawe, czy potem będzie im wstyd, gdy okaże się, że znów WOŚP pobił kolejny swój sukces. Przecież idea jest piękna, zbieramy na pomoc dla naszych chorych milusińskich, którzy potrzebują takiego wsparcia, ale również i dla potrzebujących schorowanych seniorów.
Ciekawe, co zrobi taka Krystyna P., czy inna zajadła osoba z prawicy, gdy okaże się, że będzie potrzebowała pomocy właśnie korzystając ze sprzętu WOŚP.
Czy będą wtedy mieli cywilną odwagę powiedzieć: niestety, muszę zrezygnować, bo kiedyś jawnie odżegnywałam się od takiej pomocy innym, teraz ta pomoc po prostu mi się nie należy. Dziećmi już nie będziemy, ale zawsze możemy zostać schorowaną seniorką czy seniorem i co wtedy??????
Ktoś, na kogo kiedyś pluli i na których kiedyś szczuto wyciągną do nich rękę ze zbawczym gestem, co taka osoba wtedy poczuje? Wstyd, upokorzenie, czy nadal będzie tak samo butna?
Wczorajszy koncert po raz pierwszy od ćwierćwiecza nie prowadziła Telewizja Polska , zwana także od  nazwiska jej prezesa  telewizją KUR(ew)SKĄ, ale na szczęście znienawidzone przez prawicę TVN 24 godnie przyjęła funkcję gospodarza  tej znanej w całym świecie noworocznej imprezie.
Bardzo celnie odniósł się do tego Jurek Owsiak, który powiedział: Panie Kurski, Telewizja Polska nie jest pana prywatną telewizją, jest telewizją publiczną, nawet ostatnio nazywacie ją narodową, a więc ludzie, którzy płacą na nią abonament, o którym stale przypominacie, mają prawo wiedzieć o wszystkich ważnych wydarzeniach, które w Polsce się odbywają. Oprócz komercyjnej telewizji TVN przekaz również poszedł przez komercyjną telewizję POLSAT, tylko nasza Narodowa Telewizja o tym fakcie przemilczała  WSTYD!!!!!!
Ciekawe jest tylko, jaki to przekaz poszedł do innych państw o kraju, którym rządzą ludzie nienawidzące dzieci (nie myląc z zarodkami!!) i nienawidzą seniorów. Krajów, które również brały czynny udział w tej świątecznej akcji, zbierając do puszek  pieniądze dla dzieci i seniorów w Polsce. Ale nie jest to jeden jedyny zły obraz naszego kraju niestety. A pomyśleć, że wszystko to jest dziełem jednego starego człowieka, który nie kocha ludzi, za to kocha władzę.  Tylko jak długo  z takim podejściem „trzymać wszystkich mocno za mordę”  on przy tej władzy się jeszcze utrzyma?????
Wrzód wściekłości Polaków na tą rządową hucpę  narasta, kiedyś pęknie i wtedy……
Przykro mi, że z powodu takiego wielkiego święta dla Polski, jakim był wczorajszy Wielki Finał Świątecznej Pomocy muszę zamieścić w swoim blogu takie gorzkie słowa, mam nadzieję, że doczekam się, że przyjdzie czas radosny, że wszyscy będziemy to święto wspólnie obchodzić
Bardzo podobał mi się artykuł, który przeczytałam w dzisiejszym Metrze:  Ksiądz Wojciech Drozdowicz z parafii na  Warszawskich Bielanach, wczorajszą Mszę św odprawiał z przyczepionym do ornatu serduszkiem WOŚP, nie zapomniał o tym wielkim święcie Ludzi Dobrej Woli i uratował tym honor księży.
Tak więc widzisz moja Koleżanko o prawicowych poglądach, wiara wcale nie przeszkadza w rozsądnym podejściu do spraw bieżących, wręcz przeciwnie, można, jak ten proboszcz pokazać, że prawdziwa, a nie udawana wiara prowadzi do zbawienia. Trzeba dla ludzi być serdecznym, pomagać im, gdy tego potrzebują, a nie ze słowem na ustach : Bóg  czynić wszystko przeciwko ludziom, a tak niestety PIS czyni. Ty też swoją postawę tłumaczysz wiarą, sprawdź, czy ona jest na pewno prawdziwa, pełna, zgodna z dekalogiem?

Dzisiaj wstał kolejny śnieżny dzień – poniedziałek. Wokoło biało, a jeszcze z nieba płatki spadają, drobne, ale jednak nieco przeszkadzają e codziennych marszach do i z pracy. Ale pocieszam się, że taki stan pogody nie będzie trwał wiecznie, niebawem przyjdzie moja upragniona, wyśniona wiosna.

Życzę przyjemnego poniedziałku i fajnego całego tygodnia.

minęła studniówka, z wielkim hukiem…..

 

 

Wczoraj Oliwia, córka Magdy, bawiła się na swoim pierwszym poważnym dorosłym balu, balu  studniówkowym, a za tydzień również i na swojej  studniówce balować będzie córka Maćka – Wiktoria.
Ale ten czas leci, a dopiero co obie jeździły w żłobku na nocnikach, jak nic, ten obraz pozostał w mojej pamięci. Pani wychowawczyni wszystkie dzieci z grupy sadzała na nocnikach, aby jedno, od drugiego brało przykład i uczyło się, że pielucha nie jest już potrzebna. Pocieszny naprawdę był to obraz.
A teraz obie panny pewnie zaczerwieniłyby się, gdybym im o tym opowiadała. Teraz już są dorosłe, w zeszłym roku przekroczyły magiczny 18 –  sty rok życia , a za 100 dni „utwierdzą” swoją dojrzałość egzaminem maturalnym.

Chwilkę, kiedy to było, gdy ja na studniówkę z z dwoma kolegami, ze Zbyszkiem i Januszem wyruszałam? No tak, minęło już równo 60 lat, kawał czasu, a pamiętam ten dzień jak dzisiaj, Wspomnienie to mile w mojej głowie pozostało, zwłaszcza powrót z balu  przed 23 godziną, gdy, ku zgorszeniu bogobojnej pani dozorczyni, chłopaki odstawiły przedstawienie i jeden z nich klęcząc na schodach mi się oświadczał. Oczywiście wszystko odbyło się na niby, myśmy mieli wspaniałą z tego zabawę, a zgorszona pani dozorczyni omalże z oburzenia nie dostała palpitacji serca. Miała  za to co  na drugi dzień w maglu i w sklepie Dzieci Marii opowiadać. Ha, sklep Dzieci Marii, to był mały sklepik spożywczo – jarzynowy, prowadzony przez siostry zakonne, w którym można było kupić pyszny prawdziwy  biały wiejski ser, wiejskie masło, różne jarzyny a dla dzieci były różnego rodzaju cukierki i  olbrzymie, kolorowe lizaki.  Właśnie w tym sklepie była znana  wylęgarnia wszelakich plotek, podawanych potem sobie dalej, ku uciesze i zgorszeniu wszelkich pań służących i nianiek, bo takie osoby pracowały wówczas w domach prominentnych osób.

Dawniej taki bal maturalny wyglądał zupełnie inaczej, niż obecnie. Przede wszystkim odbywał się on w szkole, w sali gimnastycznej, dziewczyny ubrane były skromnie, obowiązkowo w czarnej spódnicy i białej bluzce, bez żadnych zbytecznych ozdób, a spódnice musiały być w szkolnym wzorcu, czyli zasłaniające kolana, bez żadnych rozporków, odsłaniających kolanko.
Oczywiście cały czas zabawa trwała pod czujnym okiem grona nauczycielskiego, który baczył, czy gdzieś po bokach, nie daj Panie Boże, nie pije się zakazanego wtedy alkoholu.
Zabawa trwała od godziny 17 – 18 najwyżej do godziny 22, po niej wszyscy grzecznie wracali do swoich domów.Takie to były wtedy siermiężne czasy, a młodzież musiała się prowadzić należycie i grzecznie, nie można było dopuścić do żadnych ekscesów, aby przed samą maturą nie zostać relegowanym ze szkoły.
Prawdziwy bal dla dorosłych odbywał się już po maturze, był to tak zwany komers, na którym spotykaliśmy się po raz ostatni wszyscy razem i na którym dopuszczalne  były już balowe stroje i kieliszek alkoholu. Ale kto mógł wtedy zagrozić dojrzałym już, jakby nie było, osobom??
Nie wiem, czy teraz urządza się również komersy, ale bal maturalny jest właściwie pierwszym takim „dorosłym” balem, dziewczyny i chłopcy odświętnie ubrani, oczywiście dziewczyny występują w sukniach balowych, a zabawa urządzana jest w lokalu i trwa aż do białego rana.
Inne czasy, inne bale, ale kto wie, czy pod czujnym okiem obecnego rządu, znów nie powrócimy do tych „ugrzecznionych” studniówek, aby nie gorszyć innych i żyć zgodnie z dekalogiem, jakby on mógł w czymś takim przeszkodzić.
Obym nie była złą wróżką…..

Trzymajcie się ciepło moje  Dziewczyny, bo wczoraj była zabawa, był fan, ale przed wami jeszcze tylko 100 dni nauki, a potem ciężka próba pierwszego poważnego, życiowego egzaminu, od którego zależeć będzie Wasza przyszłość. Oby Wam się wszystko pomyślnie powiodło 🙂

Nie darmo mnie wczoraj lewe kolanko wielkim rwaniem przestrzegało : oj, będzie śnieg padał.
I miało rację, dzisiaj obudziłam się, a tu bielutko wokoło. I co najgorsze, nadal sypie i sypie. A wszystko to wina niżu o pięknym imieniu Egon, który przywędrował do nas z Niemiec i teraz nam dokucza. W Niemczech już swoje nawyrabiał, zasypało ich kompletnie, no to teraz do nad tego Egona przywiało.

Z tego jeszcze jeden wniosek można wysnuć, że moje kolanko niestety nie jest jeszcze nie tylko wyleczone, ale nie jest też nawet podleczone, dalej mną rządzi, mimo, że poddałam się torturze blokady i mimo, że dzielnie i starannie lekarstwa zażywam.
Pewnie tak mu już zostanie, nie sądzę, żeby kiedyś przestał mi dokuczać. Najgorsze jest wstawanie po nocy, gdy czuję, że mam kolano zablokowane, nie chce się zginać, potem troszkę boli, ale jeszcze da się jakoś wytrzymać. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Więc muszę ten swój ból po prostu pokochać i już, nie ma innej rady. Na szczęście nikt nie widzi, jak krzywię się, wstając z łóżka, to jeszcze jedna zaleta mieszkania samotnie, nikomu moje grymasy nie przeszkadzają.

Życzę przyjemnej niedzieli, oby nas tylko całkiem nie zasypało, bo jutro do pracy jakoś dojechać trzeba 🙂

na dobrą sobotę

 

Jak dobrze rozpocząć dzień? Zwłaszcza ten sobotni poranek?
Ano, najlepsza na to jest dobra, czarna (lub biała) kawa.
Wiem coś o tym, bo tak sama ten dzień rozpoczęłam.
Zwłaszcza, że ciśnienie nas ostatnio nie rozpieszcza. Wczoraj musiało być rzeczywiście chyba bardzo niskie, bo nawet dwie kawy mi nie pomogły  i większość popołudnia po prostu przespałam. I bardzo dobrze mi to zrobiło.
Obawiałam się tylko, że po takim długim popołudniowym spanku będę miała trudna noc – nic bardziej mylnego, spałam sobie smacznie jak niemowlę i nawet w nocy nie musiałam ganiać, tam, gdzie często niestety w nocy chodzę. Przespałam tę noc na tyle dobrze, że już o 6.30 rześka jak aniołek obudziłam się i stanęłam mocno na nogi.
No z tym szybkim  wstawaniem  to lekko przesadziłam, po nocy moje lewe kolano jest całkiem zastane i muszę go najpierw delikatnie rozmasować, aby ta wredna cysta „wskoczyła” na swoje miejsce i mi nie blokowała stawu. Ale potem jest już tylko lepiej.
No w sumie nie darmo zażywam 2 razy dziennie te tabletki przeciwzapalne i przeciwbólowe. Czy pomogą na serio, czy tak jak umarłemu kadzidło, przekonam się dopiero za jakiś czas, przecież dopiero dwa dni minęło od początku leczenia, jeszcze nie mogą więc całkowicie bólu znieść.
Ale od czego jest pozytywne myślenie? Powiem sobie : będzie dobrze i….. będzie dobrze 🙂
Wczoraj w jakimś brukowcu przeczytałam historię 40 letniego mężczyzny, który do pewnego czasu traktował  życie uczuciowe całkiem lekko, był już po rozwodzie, a pewnie dlatego, że to pierwsze uczucie niestety tak się skończyło, nie przykładał żadnych starań, aby sobie na nowo wszystko pookładać, żeby być szczęśliwym, aby mieć rodzinę. Jego „rodziną” była tylko praca. tę traktował bardzo poważnie, nastawiony był tylko na robienie kariery. A kobiety? owszem, było kilka ich w jego życiu, ale żadnej takiej znajomości nie traktował poważnie, zmieniał kobiety, jak przysłowiowe rękawiczki. Owszem, zamieszkał z jedną dziewczyną, ale raczej tylko dla własnej wygody, aby ktoś ugotował mu strawę, posprzątał, wyprał, nic ponad to, nie było żadnego z jego strony uczucia. Właśnie z jego strony, bo dziewczyna była bardzo zaangażowana i pewnie cierpliwie czekała, że przyjdzie czas, gdy on się zmieni, dlatego cały czas przy nim była.
Krach przyszedł nagle, niespodziewanie, wizyta u lekarza i wyrok : rak jelita grubego.  No i facet załamał się, okazało się, że nie może nadal pracować w tej korporacji, w której był dotychczas, albowiem wyniki jego pracy były coraz gorsze, co nie uszło uwadze jego szefa. Wszyscy znajomi, przyjaciele, dotychczasowe kochanki nagle przestali mieć dla niego czas, każdy był bardzo zajęty, no bo kto chce zadawać się z osobą chorą?
I wtedy okazało się, że tylko ta dziewczyna, która z nim zamieszkała zdała egzamin z przyjaźni, ze swojej miłości. Ją nie odstraszała wcale jego choroba, opiekowała się nim, nawet, gdy słaby, po operacjach i po chemii ledwo mógł się poruszać po domu, podawała mu odpowiednie dietetyczne jedzenie, pilnowała, by zażywał lekarstwa i pilnowała, by przestrzegał wszystkich terminów wizyt u lekarza. Z czasem okazało się, że takie jej postępowanie miało sens, choroba zatrzymała się, nie postępowała. I wtedy dziewczyna zadecydowała, że sprzedają jego i jej mieszkanie, kupują domek na wsi, daleko od miejskiego zgiełku i wszelakich zanieczyszczeń. Ciężko było mu się pożegnać z dotychczasowym życiem, ale zrozumiał, że ta dziewczyna naprawdę go kocha, że jej  nie zależy  na jego pieniądzach i jego sławie, ona chce spędzić z nim resztę życia w spokoju i zapewnić mu luksusowe warunki psychiczne w jego chorobie. Oczywiście wzięli ślub, już nie bronił się przed tą miłością, wiedział, że tylko przy niej może spędzić  resztę swojego życia, obojętnie jak długo ono miałoby trwać, że to jej obecność  zapewni mu szczęście.
A dlaczego to piszę?
Człowiek nigdy nie wie, kiedy przyjdzie moment prawdy, która może być początkiem jego końca. Do końca nie wiadomo, jakie diabelstwo w nim siedzi i kiedy niespodziewanie ono wybuchnie. Zawsze trzeba mieć do siebie dystans i dobre rozeznanie  wobec ludzi, pośród których żyjemy
Niestety. ludzie bywają bezwzględni i fałszywi..
Należy mieć oczy  i uszy szeroko  otwarte, nie ulegać słodkim słówkom innych, bo wszystko powiedzieć można, a myśleć o tym inaczej, najlepiej trzeźwo ludzi ocenić, żeby wiedzieć, kto rzeczywiście dobrze Ci życzy, a kto to dla własnych, partykularnych interesów tylko wykorzystuje Twoje dobre intencje.
Prawdziwa miłość, prawdziwa przyjaźń przetrwa każdą, nawet tę najtrudniejszą chwilę i tylko na takich ludziach wspierać się możemy, którzy nigdy, pod byle jakim pretekstem, od Ciebie się nie odwrócą.

 A co jeszcze napiszę? Pogoda?  byle jaka, ponura , jakby zaraz śnieg zamierzał padać od nowa. I całkiem możliwe, że tak będzie, zima wcale nie chce jeszcze odpuszczać, ale przecież dopiero mamy styczeń. Gdzie tam jeszcze do kwietnia…….
Życzę jednak przemiłego weekendu.

Trzynastego w piątek

Trzynastego, w piątek….wszystko zdarzyć się może.
Nie tylko złego, ale może i w końcu coś dobrego?
Na razie opozycji nie ma, Pis nadal wszystkim gra na nosie, według dyrektyw Samozwańczego  Naczelnika Polski i wszyscy tańczą tak, jak on rozkaże.
Nie ma mocnych, wszystkie dobre moce już się zatraciły, czarna moc wyszła na wierzch i opanowała nasza Polskę.
Ale właściwie po co nam opozycja? Przecież to tylko warchoły, wrogowie prawdziwej demokracji, zdrajcy Polski. ludzie gorszego sortu, popierający barbarzyńców  – komunistów . Jak to dobrze, że znalazł się w końcu Prawdziwy Patriota, który wyprowadzi Polskę na….manowce, oj przepraszam, chciałam oczywiście napisać, że doprowadzi naszą Ojczyznę do świetności tak wielkiej, że wszystkie kraje będą z nas czerpać wzorce. Pewnie Ojciec Rydzyk po to wybudował swój Uniwersytet W Toruniu, aby dyplomaci z innych państw mogli się tam uczyć prawdziwych podstaw demokracji i nowych zasad życia w kraju wielkiej świetności, dobrobytu i sprawiedliwości.

 

Ale mamy też i świetne wiadomości : dzięki naszemu  wielkiemu odkrywcy, dzięki ministrowi Witoldowi Waszczykowskiemu, odkryliśmy nowe lądy, nowy kraj,  San Escobar, ba nawet nawiązaliśmy z tym krajem wspaniałe stosunki dyplomatyczne, a mieszkańcy tego państwa tak pokochali naszą Polskę, że na jej cześć wprowadzili tako oto nową walutę :

NIECH ŻYJE PRZYJAŹŃ POLSKO – SAN ESCOBERSKA, NIECH ŻYJE, NIECH ŻYJE!!!

Co prawda to moje hasło  przypomina minione czasy, gdy w Polsce rozkwitała przyjaźń polsko – radziecka, ale i czasy się już nam zmieniły, no i w końcu to nie my wynaleźliśmy ZSRR, ale za to mamy teraz zaszczyt zaprzyjaźnić się z krajem, który sami odkryliśmy w tym zagubionym wszechświecie i mamy okazję wprowadzić tam jedyny słuszny ład i porządek. Niech mieszkańcy tego wspaniałego państwa nie czują się już tacy opuszczeni, wszak będą teraz mieli nad sobą kuratelę potężnego i poważnego państwa, jakim jest teraz Polska. Żadna Unia Europejska już im teraz nie  podskoczy.
I tak trzymać, wszak Samozwańczy Naczelnik Polski stanie się wkrótce Samozwańczym Naczelnym Przywódcą Całego Świata. To będzie coś więcej niż car, on będzie miał  niezniszczalną wszechwładzę i taki Putin, czy Trump będą co najwyżej mogli trzewiki mu czyścić, co by się w końcu przydało, bo do tej pory najwyraźniej nie ma kto tego robić i biedny Wódz w starych, brudnych butach chodzić musi.
Tak więc przepowiednia, że Polska będzie sięgała od morza do morza może się wkrótce spełnić, nawet nie tylko o morza, ale i o oceany zahaczy, a potem kto wie? może kacza moc i na podbój kosmosu wyruszy???

W polityce jest może groźnie, ale za to za oknem jest odwilż co wcale dobrze na zdrowie nie wpływa, bo przemoczone nogi mogą tylko do kataru doprowadzać, ale i tak wolę to, niż ten mróz, który jeszcze nie tak dawno za oknem panował.

Uważajcie dzisiaj na siebie, bo co prawda nie każdy w zabobony wierzy, ale ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza trzynastego, w piątek.