odgruzowywanie

Biedny Wojtek, znów go wprowadziłam w maliny.
Poprosiłam go, by przeczyścił mi obie kratki wentylacyjne, w łazience i w kuchni.
Ta w łazience poszła nieźle, wczoraj odgruzowywał mi przewód wentylacyjny w kuchni i matko jedyna ile tam było pyłu, gruzu i różnego innego świństwa. Chyba nie całkiem do końca mu się to udało, bo co prawda u mnie w ciągu wentylacyjnym jest już pusto, nie poniewiera się w nim ten okropny, zapychający gruz, ale gdzieś chyba nade mną jest on przytkany i cug jest nieco słaby. Cóż, wypadałoby zawołać kominiarzy, by to przeczyścili, ale wtedy ten cały pył znów do mnie wleci i trzeba będzie wszystko zacząć czyścić od początku, czyli jednym słowem jest to syzyfowa praca. Pewnie Wojtek przeklina tę chwilę, gdy zgodził się na tę pracę, bo naprawdę natrudził się nie mało, wyglądał niczym górnik, a moja kuchnia, mimo zabezpieczenia specjalną folią, była cała w pyle, trzeba było pucować kuchnię od nowa. Ale sprawa czyszczenia ciągu wentylacyjnego wisiała u mnie już od poprzedniej wizyty kominiarzy, czyli od około roku i wtedy był nakaz oczyszczenia wentylacji, ale tak jakoś czas zleciał na niczym i teraz dopiero, przy okazji mojego remontu w mieszkaniu, zdecydowałam się usunąć ten cały brud z kratek wentylacyjnych – lepiej późno, niż nigdy, zresztą tak po prawdzie, sprawa powinna była być przeprowadzona przez właścicielkę kamienicy, a nie przeze mnie, ale……
Okazuje się, że remont to jest chyba nigdy nie skończony ciąg różnych napraw, a po drodze w paradę wchodzą różne niespodziewane „atrakcje” uprzyjemniające życie. Ce la vie.
Ale wciąż mam nadzieję, że jestem już blisko końca tej psychicznej rujnacji i w najbliższym czasie Renia będzie mogła pięknie, do błysku po tym remoncie mieszkanie moje wysprzątać.
No i wtedy dopiero poczuję, że oddycham pełną piersią i wreszcie zacznę mieszkać normalnie, bez gruzu, pyłu, stuków itp, no chyba, że któryś z sąsiadów wymyśli jakiś remoncik u siebie. Ale bądźmy sprawiedliwi, oni też przez ten miesiąc gehennę wyrków i stuków odchodzących z mojego mieszkania przechodzili, w podobnej sytuacji musiałabym i ja się godzić na takie nieprzyjemne utrudnienia życia.
Ale z tego co pamiętam, nade mną już chyba remont całkowity zrobiono, więc przez jakiś czas powinnam mieć spokój. Ale………
Pewnie jeszcze to nie koniec wizyt Wojtka u mnie, bo pozostaje jeszcze malowanie łazienki i uszczelnianie drzwi w przedpokoju, bo szpara jest tak olbrzymia, że cały chłód z klatki schodowej wpada do mojego mieszkania, drzwi są po prostu wypatrzone, ale przecież nie będę wymieniała całych drzwi, może uda się je jakoś inaczej zabezpieczyć, No i jeszcze wyszła sprawa mojego zabezpieczenia elektryki, nie wiem, czy uda się to bez wymiany instalacji elektrycznej, bo na to już się nie piszę, może wystarczy tylko wsadzić. silniejsze bezpieczniki, żeby mi one nie wysiadały, gdy włączam na przykład i piecyk elektryczny i czajnik elektryczny.
Namówiłam też właścicielkę Kasię na zamontowanie poręczy przy schodach wejściowych, są one kamienne, dosyć ostre, niestety bez poręczy, wiec niebezpieczne. Zawsze mam kłopoty przy schodzeniu, gdy mogę opierać się tylko o ścianę, a przede mną „wyrczy” przerażająca mnie przestrzeń. Może dla innych osób nie jest to problemem, ale zawsze, gdy stanę u szczytu schodów zaczyna mi się kręcić w głowie, więc staram nie patrzeć się w dół, tylko na najbliższy schodek i wtedy ta dal jakoś mniej mi tańczy przed oczami, nie rozpływają mi się w oczach te kropkowane schody i widzę, gdzie jest koniec następnego schodka.
Nie mniej jednak te kilka ostrych schodków nie jest bezpieczna, szczególnie dla osób starszych i mniej sprawnych, więc już kiedyś tę sprawę z Kasią poruszałam, teraz jest okazja, by to zmienić.

REMONT, remont……..remont opanował mój blog ostatnio, ale to wszystko jest dla mnie naprawdę bardzo poważnym problemem i raz jeszcze dodam, że jestem szczęśliwa, że na to się zgodziłam no i jakoś ten remont przeżyłam.
Mam bardzo ładną i bezpieczną łazienkę, mam wygodną kuchnię no i teraz pora wyjść na klatkę schodową 🙂

Zima chyba powróciła na dobre, to znaczy w Krakowie śnieg nawet nie leży na jezdniach, ale jest chłodno. Rano temperatura była na niewielkich minusach, teraz jest już 0 stopni, więc też żadna rewelacyjna nie jest to temperatura, szczególnie, gdy wieje dokuczliwy wiatr.
Nasze małopolskie dzieciaki kończą już (niestety) swoje ferie, teraz zaczynają je inne województwa, niech i te dzieci trochę zimą się nacieszą.
A ja na czwartek życzę pogody ducha i sporo uśmiechów, które może chociaż troszeczkę tę ponurość dnia rozpromienią.
Wszystkiego dobrego !!!

Reklama