dalsze pozytywne zmiany w moim otoczeniu

Tak mało, a cieszy. Nareszcie podwórko w moim domku przybiera jako takie kształty. Co prawda daleko mu jeszcze do doskonałości, bo cała część ogrodowa najprawdopodobniej nie doczeka się całkowitej rewitalizacji, ale przynajmniej mogę teraz wyjść sobie na mój balkonik i….nie mam wglądu na te kubły ze śmieciami, jak poprzednio. Ktoś mądry nareszcie poustawiał je w kącie podwórka i przynajmniej nie straszą. No bo sami powiedzcie, jaka to przyjemność usiąść na balkonie i ….. podziwiać śmieci, które pod samym moim balkonem, na samym środku wyją z kubłów?
No właśnie, tak mało, a cieszy.
Trzeba przyznać, że w te 3 i pół roku mojego pobytu na Szymanowskiego trochę zmieniły się mieszkalne horyzonty, coś się pozytywnego dzieje.
Najpierw zamontowano skrzynki na listy, a nie jak wcześniej były stare metalowe i zardzewiałe już półeczki, z których każdy po twój list sięgnąć mógł. Potem równolegle zrobiono podwórko i trochę go uporządkowano, ba, nawet trzy schodki zamiast jednego sporego stopnia są zamontowane, no i śmieci są pochowane i to, co mnie oczywiście najwięcej cieszy, a o czym pisałam we wczorajszym blogu, jest wygodna poręcz przy schodach wejściowych do kamienicy.
HURRA!! normalność zawitała do naszej kamienicy, żeby tak jeszcze ktoś coś z tym ogródkiem chciał zrobić……..
Tylko niestety to też wiązałoby się z pewnymi wydatkami, a na te nie wiem czy nasza właścicielka jest przygotowana.
Co prawda w zeszłym roku dwoje jakichś młodych mieszkańców kamienicy podjęło trudy dłubania w grządkach ogródka, ale szybko się niestety zniechęcili. Tu jednak potrzeba fachowej pomocy prawdziwego ogrodnika, który najpierw wykarczowałby chwasty i niepokorne krzewy, potem przekopałby ziemię i nawiózł nową, porobił grządki i posadził na nich tuje, krzewy i kwiatki, o które trzeba byłoby już zadbać.
Pamiętam, jak z trawiastego nieużytku przed domem Magdy powstawał piękny ogródek, sporo pracy Paweł i Jego drużyna w ten ogród wsadzili, ale teraz aż przyjemnie po takim ogródku chodzić,, czy nawet chociażby go z tarasu podziwiać.
Ale podobno marzenia się spełniają…….. może i taki ogródek przed moim kuchennym oknem też kiedyś powstanie??????

A co poza tym?
Ciągle nad nami wisi groźba epidemii korona wirusa i może nawet więcej niż samej epidemii obawiam się paniki, która będzie związana z wybuchem, co może być związane ( podobnie, jak jest teraz we Włoszech) nadmiernym wykupywane wszelakich towarów ze sklepu.
I tak się zastanawiam, czy nie warto zrobić mały chociaż zapas z podstawowych produktów spożywczych typu mąka, cukier, makaron, ryż, żeby potem przed widmem głodu nie stanąć?
Co prawda jak na razie jest spokojnie w sklepach, ale gdy tylko dojdzie do naszych uszów wiadomość o pierwszych zachorowaniach, znając psychikę Polaków, na pewno wyniknie panika i związane z tym szaleństwo.
Bo niestety panika zawsze zwiększa jeszcze niebezpieczeństwa czyhające na normalny, spokojny tryb życia.
Na przykład wiem, ze w hurtowniach nie można już dostać odpowiednich maseczek, pewnie jest tak i w Krakowie.
Ale tak własnie się zastanawiam, czy personel, który ma dostęp do różnych chorych nie powinien być w jakiś sposób przynajmniej tymi maseczkami zabezpieczony?
Przecież na przykład do naszej przychodni przychodzi sporo osób, skąd mamy wiedzieć, czy ktoś pośród nich nie miał kontaktu z korona wirusem?
Tylko z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żebym do każdego pacjenta, który do nas przychodzi, podchodziła uzbrojona w maseczkę, chyba by to dziwnie wyglądało? Ale teoretycznie pochylam się nad takim pacjentem, gdy ustawiam go do zdjęcia, mogę być narażona na to, że jakiegoś wirusa jednak chapnę.
Bez paniki Ewusiu, sama jak widać w nią popadam, przecież zawsze pracując w Służbie zdrowia, człowiek teoretycznie narażony jest na zarażenie się jakimś choróbskiem, czy teraz to ewentualne zagrożenie miałoby się zwiększyć?
Gdyby tak było, cała Służba Medyczna by upadła, bo każdy odmawiałby kontaktu z chorymi, potencjalnie zarażonymi tym strasznym wirusem, a ktoś przecież tych biednych pacjentów musi obsługiwać.
Wydaje mi się, że będę musiała teraz ograniczać się do bardziej radykalnego przestrzegania podstawowych zasad higieny, na przykład po każdym pacjencie dokładnie myć ręce i do przestrzegania bezpiecznego kontaktu z pacjentem. Tyle musi mi wystarczyć i tyle muszą przestrzegać ci wszyscy, którzy zobligowani są do kontaktu z pacjentami.
Wszak korona wirus to jeszcze nie cholera, nie dziesiątkuje ludzi, nawet zarażenie się nim nie oznacza wcale, że może skończyć się to tragedią, ale nie oznacza to też, że nie należy uważać.

Pogoda dzisiaj od rana nie dopisuje, jest ponuro i łzawo, no cóż, luty jeszcze wciąż pokazuje nam swoją siłę zimowego miesiąca, dopiero za kilka dni marzec może przyniesie ocieplenie?
Na razie jeszcze te trzy dni musimy w miesiącu lutym tkwić, trzy, bo to przecież rok przestępny i luty ma aż 29 dni.

Miłego i spokojnego czwartku życzę, bez wstrząsów politycznych, ekonomicznych, zdrowotnych i żadnych innych.

Reklama