Pąsowa róża dla mojej Aneczki


Ta róża dla Ciebie moja Kochana Siostrzyczko, pąsowa, pełna mojej miłości.
To nieprawda, że czas leczy rany, są takie rany, które nigdy się nie zabliźnią, zawsze łzami krwawić będą…..
Dzisiaj mija już 10 lat, gdy Ciebie nie ma z nami, 10 długich lat, przez które tyle różnych rzeczy się działo, ale zawsze mam odczucie, że Ty tam z nieba wysokiego w nich uczestniczyłaś i kierowałaś sprawami tak, by zawsze na dobre rozwiązanie natrafić.
Chociażby sprawa mojego mieszkania, to Ty jeszcze za życia zadecydowałaś, żeby w nim zamieszkała po Twojej przeprowadzce do Modlnicy Monika z Rodziną, abym nie czuła się w nim samotna, opuszczona.
Ale życie różne rozwiązania przynosi, rodzina Moniki się rozrastała, coraz trudniej żyło nam się w nim razem, pewnie tam w niebie myślałaś, jak ulżyć swojej siostrze i stąd ta myśl o mojej przeprowadzce powstała, teraz jestem co prawda sama w mieszkaniu, ale jest mi w nim bardzo dobrze, jestem szczęśliwa, o czym tyle razy już Ci wspominałam, uśmiechając się do Twojego zdjęcia – portretu, który wisi u mnie na ścianie. I patrząc na Ciebie wiedziałam, że Ty mnie rozumiesz, że jestem naprawdę szczęśliwa, chociaż wolałabym mieć Ciebie koło siebie, nawet nie na co dzień,ale chociaż jak wtedy, gdy mieszkałaś już w Modlnicy, ale przecież spotykałyśmy się na Żabińcu, codziennie telefonowałyśmy do siebie, odwiedzałam Ciebie często w Twoim nowym domu……..byłaś, zawsze byłaś koło mnie i teraz też czuję Twoją obecność, chociaż nie mogę Cię zobaczyć, nie mogę do Ciebie się przytulić…….

10 lat temu, 10 czerwca też wstał piękny słoneczny dzień, jak ten letni, dzisiejszy, , a Ty leżałaś na Oddziele Intensywnej Kardiologicznej Opieki w Szpitalu Narutowicza.
Byłam wtedy w pracy na Żabińcu, na chwilę wyszłam na plac przed przychodnią i ze zgrozą widziałam nadciągające ciemne chmury, w pewnym momencie zrobiło się wręcz czarno i błyskawice przebiegły przez ten burzowy firmament, robiło się coraz groźniej,wiedziałam, miałam przeczucie, że coś niedobrego się stanie……. i wtedy przyszła ta straszna wiadomość ze szpitala, że właśnie odeszłaś….
Pożegnałaś się z nami błyskami i odgłosami burzy, ale odeszłaś cichutko, samotnie, na szpitalnym łóżku.
Ale ciągle nam Wszystkim, nie tylko mnie, Ciebie bardzo brakuje Aneczko.

Smutny ten mój dzisiejszy blog, ale ten dzień tak właśnie mnie nastraja.
Teraz jeszcze jestem w Modlnicy, bo dopiero na popołudnie do pracy jadę. Ale jeszcze przed pracą pójdziemy z Magdą na grób Ani, zapalimy świeczki, odmówimy modlitwę i………potem pozostanie mi na rozmyślaniach, nad wspomnieniami, te pozostaną nie tylko zresztą na dzisiaj, pozostaną we mnie na dłużej, na zawsze.

Za mną bardzo miłe niedzielne, rodzinnie i towarzysko spędzone popołudnie.
A co nowy tydzień nam przyniesie???
Wszystkiego dobrego na dzisiaj i na cały tydzień

Reklama